wtorek, 7 stycznia 2020

Od Hibane CD Yonkiego

Czując przyjemne ciepło, ocknęłam się ze swego snu. Dzięki dostarczonej mi energii odzyskałam świadomość. Już chciałam się ruszyć, by ogarnąć sytuację, gdy poczułam przeszywający ból. Jęknęłam przy próbie poruszenia się, nie był to jednak ból wywołany bólem fizycznym, a psychicznym. Choć nie miałam ciała, czułam się, jakbym zaraz miała się rozpaść na tysiące drobnych iskierek, było to bardzo nieprzyjemnym, kującym uczuciem, które atakowało moją świadomość dogłębnie. Otworzyłam zmęczona oczy. W tej sytuacji mogłam pozwolić sobie tylko na tyle. Na początku byłam zdziwiona otoczeniem, jakie widzę. Nie byliśmy w moim wozie? Co się dzieje? Gdy zobaczyłam postać z jednym białym, a drugim czarnym skrzydłem zamrugałam kilka razy, by wyostrzyć swój obraz. Przecież to nie mógł być Yonki? Jednak głos, jaki wydobył się z gardła tajemniczej persony, utwierdził mnie w moich przypuszczeniach:
-Obudziłaś się w idealnym momencie. Właśnie miałem się zabierać za najlepsze.- Oznajmił z niespotykaną wesołością. Kim on był? Aniołem? Demonem? Otworzyłam usta, by go o to spytać, jednak nie wiedziałam jak ułożyć swoje pytanie. Byłam porządnie oszołomiona całą sytuacją. Coś czułam, że z Yonkiego nie jest taki zwykły młodzieniec, jednak nie przypuszczałabym tego, że jest jednym z magicznych istot:
- Leż i podziwiaj boga w akcji – Oznajmił spokojnie. Biła od niego teraz inna aura. Wydawał się teraz taki odważny, pewny siebie, zadziorny. Przyglądałam się, jak prostuje swoje potężne skrzydła, których pióra mieniły się w łunie księżyca. Jakby na swych barkach dzierżył wszystkie kosztowności tego świata. Otworzyłam szerzej usta, nie mogąc wyjść z podziwu. Jeszcze parę chwil temu był to tylko zwykły chłopak z ranami po wilczych pazurach, a teraz swym majestatem umniejszał większości ziemskich mężów. Spokój bijący od boga był aż niepokojący. :
-Hibane, patrz! – zawołał Yonki, gdy stał do mnie skierowany twarzą:
-Jest potwór – Po tych słowach swymi skrzydłami i ciałem zasłonił widok szamotającej się bestii. Gdy tylko stwór zniknął mi z oczu, usłyszałam przeraźliwe krzyki i dźwięki łamanych kości? Tak to brzmiało. Gdy odgłosy ucichły, skrzydło chłopaka odsłoniło mi pustą przestrzeń, gdzie jeszcze chwilę temu stał Bariz. Co się z nim stało?! Gdzie ta wielka bestia? Jak mogła tak łatwo zniknąć? Nawet nie dotarły do mnie słowa chłopaka. Było to dla mnie za wiele jak na jeden wieczór. Dopiero gdy do mnie podszedł, zrozumiałam, że czeka na moją reakcję odnośnie widowiska, jakie mi zapewnił. :
No, to może jeszcze raz się przedstawię. Jestem Yonki, bóg chaosu! – Gdy skończył się przedstawiać, rozłożył ręce, jeszcze bardziej naprężając swoje skrzydła, by podkreślić swą sylwetkę, która w nocnej łunie zyskiwała na tajemniczości i okazałości. Uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową:
- Cieszę się, że mogłam cię poznać. Kto by pomyślał, że jedno z moich marzeń, by spotkać boga, właśnie się spełniło. Masz mi dużo do powiedzenia, chociażby o tym, jak sprawiłeś, że tamten stwór zniknął. To było intrygujące. – Moją gadaninę szybko jednak przerwało uczucie duszności. Zachłysnęłam się mocniej powietrzem i skuliłam. :
-Wybacz, że cię niepotrzebnie martwię. Po prostu przesadziłam z używaniem swoich mocy. Po paru dniach wrócę do siebie
-Mogę ci jakoś pomóc? – Spytał Yonki przekrzywiając delikatnie głowę w lewą stronę, by uważniej mi się przyjrzeć.:
-Jeślibyś mógł, przyniósłbyś dla mnie trochę drewna z mojego wozu? Jakby nie patrzeć jestem płomieniem, a płomień dobrze się czuje po spaleniu czegoś – Uśmiechnęłam się szeroko, by zapewnić go, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Gdy Yonki wrócił obładowany pociętymi drwami, uśmiechnęłam się delikatnie. Gdyby nie on, miałabym teraz porządne kłopoty. Bardzo doceniałam, że dopilnował nawet, by podłoże pode mną było ciepłe, dzięki temu nie traciłam niepotrzebnie swojej energii. Nie czekając ani chwili chwyciłam pierwszy pieniek w swoje objęcia. Dla postronnego obserwatora mogłam wyglądać jak dziecko, które tuli do siebie swoją zaginioną zabawkę, jednak dla Yonkiego dobrze było widoczne, jak struktura drewna zaczyna się zwęglać, a po chwili ulega zamianie w popiół. Po spaleniu pierwszego drwa płomienie na moich dłoniach stały się intensywniejsze niż te na reszcie ciała. Gdy moje płomienie pochłonęły całe zapasy drewna, czułam się o tyle dobrze, że mogłam wstać. Spojrzałam na swoje dłonie i zacisnęłam je, po czym znów otworzyłam i tak kilka razy. Nadal czułam nieprzyjemne kłucie przy poruszaniu się, jednak nie było ono tak dotkliwe, jak na początku:
-Dziękuje bardzo. Teraz wystarczy, jak poleżę i wygrzeje się pod kołdrą z dużym dostępem do tlenu. Mój stan można porównać to takiej ludzkiej grypy. Śmieszne jak podobni jesteśmy do ludzi, prawda? – Zaśmiałam się słabo, chcąc jakoś rozluźnić atmosferę. Gdy dotarłam do swojego wozu, wgramoliłam się do swoje łóżko i otuliłam szczelnie kołdrą:
-Yonki, możesz tworzyć okno? – Gdy to zrobił, zamknęłam oczy:
-Dziękuje – Ziewnęłam przeciągle, znów czując, jak moje płomienie przybrały sinego zabarwienia, które pobierało ciepło jakie przed chwilą wytworzyłam.:
-Zdrzemnę się chwilkę i będę jak nowa – Mruknęłam przed pochłonięciem przez sen.
Gdy otworzyłam ponownie oczy, był już ranek. Czułam się znów pełna energia. Spojrzałam zdziwiona na swoje ciało. Ten sam rozmiar. Tak samo żywe płomienie. Ta sama temperatura. Rozejrzałam się podejrzliwie po pokoju, jednak Yonkiego nie było. Hmmmm. Gdy przybrałam swój ludzki wygląd, wyszłam na dach wozu, by sprawdzić, czy nie powozi, na szczęście mogłam zobaczyć jego ciemne włoski na miejscu. Usiadłam z uśmiechem obok niego, na co zostałam przywitana przez komentarz boga:
-Spałaś 2 dni. – Podrapałam się zakłopotana po głowie, nie wiedząc co mu odpowiedzieć:
-Zazwyczaj dojście do stanu użytkowania zajmuje mi tydzień. Fakt, trochę przesadziłam. Jednak grunt, że wszystko jest w porządku. Co nie? Bardzo dziękuje ci za pomoc Yonki. Gdyby nie twoja interwencja pewnie by się to dla mnie skończyło – Mruknęłam, odwracając zawstydzona wzrok:
-Jestem twoim dłużnikiem. Dlatego nie będę nic chciała ze sprzedania łuku – Zapewniłam go z szerokim uśmiechem:
-Towarzystwo tak cudownej osoby mi starczy – Dodałam pogodnie, przejmując od niego lejce:
-Opowiesz mi jakąś ciekawą historię? Skoro teraz już się nie ukrywasz, pewnie masz dużo do opowiedzenia. Choć jestem troszkę zła, że nie powiedziałeś mi od razu. Oszczędziłoby mi to wiele stresu – Westchnęłam tylko zrezygnowana, wiedząc, że Yonki robi to co chce robić.

(Yonki?)
962

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz