Reo powiedział tak wiele pięknych słów. Zależało mu na mnie. Uważał mnie za rodzinę. Więc chyba nie byłem jednak w jego oczach zwykłą dziwką, którą mógł wypieprzyć w dowolnym momencie. Prawda? Chciałem by tak było. Ba. Pragnąłem tym całym sobą, jednak gdzieś w głębi nadal miałem poczucie, że białowłosy chce mnie tylko wykorzystać. Ja i tak nie mógłbym go zostawić. Cholerne połączenia. W chwili kiedy nasze ciała stały się jednością zacząłem należeć do niego. Nawet jeżeli miałbym być jedynie zabawką czy też zwyczajnie być przy nimi oraz bronić w razie potrzeby. Zrobiłbym to bez wachania i nie wiem już czy jest to jedynie kwestia kota uwięzionego w moim ciele.
Dlatego też pytanie zadane przez Reo było tak trudne. Przyrzekałem, że nigdy nikomu nie wyjawię tych tajemnic. To miał być najpilniej strzeżony sekret. Tajemnica rodowa o której miała wiedzieć jedynie sama Rada Starszych oraz najbliższe zaufane osoby, które i tak nie znały wszystkich szczegółów. Jednak Reo jako mój Połączony miał prawo znać prawdę. Miał prawo wiedzieć kogo dokładnie ma pod dachem a przede wszystkim z czym to się wiąże.
To były trudne wspomnienia. Gorzko-słodkie. Pełne radości ale i nieustającego życia w napięciu. Bycie zapasowym następcą tronu wcale nie było proste, a następne lata spędzone na ulicy wśród przepełnionych nienawiścią ludzi wcale nie prostsze. Każdy, wygnaniec czy człowiek, może być potworem, a w swoim życiu spotkałem oby dwoje.
W końcu zbierając się na odwagę, opatulony grubym puchowym ręcznikiem, podszedłem niepewnym krokiem, a następnie ufnie wtuliłem się w szeroką klatkę piersiową mężczyzny. Zaraz też poczułem jego charakterystyczny nieco piżmowy zapach i wciągając w płuca tą odurzającą woń, zatopiłem nos w obojczyku jasnookiego. Byłem zmęczony ciągłą ucieczką, a chodź chłodna, jednak stała obecność Reo dawała poczucie bezpieczeństwa.
- Pójdźmy do pokoju. Dobrze? Tam wszystko ci opowiem. Obiecuję - mrucząc te słowa w szyję partnera owinąłem ogon wokół jego nogi, starając się przylgnąć do niego całą powierzchnią ciała. W gruncie rzeczy byłem kotem
Poczułem jak Reo kiwa głową potakująco więc podpierając go delikatnie z boku zaprowadziłem do jego sypialni. Czułem, że cała ta trucizna wysysa z niego resztki energii Ułożyłem na łóżku jego wymęczone ciało, a następnie przykryłem ciemny kocem. Początkowo trochę protestował ale słysząc cichy pomruk dezaprobaty wydobywający się z głębi mojej krtani, usadził z powrotem swoje szanowne cztery litery na miejscu. Nie byłby jednak sobą nie podciągając się do góry aby półsiedząc przypatrywać się moim dalszym poczynaniom. Na to nie miałem już wpływu. Usiadłem więc tylko blisko i bawiąc się ze zdenerwowania końcówką ogona, zacząłem opowieść.
- Tak naprawdę nazywam się Ynais Atoa Enai Lakoseth i w prostej linii dziedzicze tytuł Głowy Rodu najbardziej wpływowej rodziny kotołaków. U nas nie ma samego króla, a władzę nad całymi terenami sprawuje jedna familia wraz z przywódcą który ma właściwie najwięcej do powiedzenia. Mój wuj Oris Kalanim Feolo Lakoseth miał odziedziczyć tron po dziadku jednak został otruty i zmarł nie zostawiwszy po sobie żadnego praworządnego potomka. Z tego też powodu kolejnym pretendentem do tronu stał się mój starszy brat. Mnie postanowiono ewakuować. Trafiłem do stolicy gdzie przez pierwsze dwa miesiące pozostawałem pod opieką jakiegoś pociotka. Zmarł prędko, a ja zostałem sam w mieście pełnym ludzi, którzy chcą mnie zranić bądź zaciągnąć na tortury do Króla. Kiedyś jednemu paniczykowi to się udało. Schwytał i przez równe 17 dni torturował mnie w swojej piwnicy. Tak naprawdę nigdy nie widziałeś mojego prawdziwego ciała. Teraz jest nałożony na nie urok. Moje prawdziwe plecy są całe w grubych, obrzydliwych bliznach. Cudem i wybawieniem okazało się wykształcenie do końca mocy i pełna przemiana w kota. Uciekłem ale od tamtej pory dużo bardziej uważałem. Gdy się spotkaliśmy uciekałem właśnie przed obławą. Znów chcieli mnie zabić
Jak skończyłem mówić zapadła cisza. Bałem się spojrzeć na Reo by nie ujrzeć w jego oczach obrzydzenia czy też jeszcze bardziej niechcianej chciwości. W końcu byłem Kocim Księciem o ile już nie Głową Rodu. Takie informacje rozbudzały w ludziach pazerność.
- A połączenie? - ochrypły prawdopodobnie od bólu głos Reo przerwał panujący bezgłos
Czułem jak w gardle rośnie mi gula nie do przełknięcia, a serce rozpędza się do niemożebny prędkości
- Od… tamtego momentu jesteś moim Partnerem Więzi. Dominującym. Możesz rozkazać mi wszystko, a magiczna więź zmusi mnie do wykonania tego. Nawet jeżeli rozkażesz mi się powiesić będę zmuszony to zrobić. Jestem ci kompletnie podwładny. Jednak moja śmierć może doprowadzić na przykład do twojego szaleństwa. Często osamotniony partner więzi popełnia samobójstwo pragnąc uniknąć bólu wynikającego z Zerwania.
<Reo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz