piątek, 31 stycznia 2020

Od Keyi CD Kadohi'ego

Tym razem to ja uniosłam zaciekawiona brwi do góry i nieco przygryzłam dolną wargę. Jego sposób wypowiedzi zdradzał nieznajomość tego miejsca. Mógł być kupcem, choć totalnie go w tym nie widziałam. Przez ułamek sekundy przyszedł mi na myśl tajemniczy szpieg, nasłany przez kogoś ważnego. Mimo kłębiących się myśli, zdołałam lekko unieść kąciki ust.
Jego akcent faktycznie brzmiał egzotycznie i bardzo mnie zaciekawił. Miałam ochotę wywiedzieć się skąd jest i co właściwie go tu sprowadza. Jednak niepokoiły mnie wciąż krwistoczerwone ślepia, które bystrze obserwowały moje ruchy.
- Oh, to bardzo nudna okolica. – wzruszyłam ramionami. – Miasto nie oferuję zbyt wiele atrakcji.
Rzuciłam, kierując wzrok na dalszą część drogi, która mnie czekała. Nieznajomy miał uchylić już usta, kiedy ostrożnie mu przerwałam.
- Jestem Keya Reed. – wyciągnęłam dłoń, starając się wyglądać na miłą osobę.
- Miło. – odpowiedział tym samym na gest, a jego ciepła ręka dość silne zacisnęła się na mojej. Kadohi Itsuwari jestem.
Układane przez niego zdania brzmiały śmiesznie i nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Czułam się bardziej jakbym rozmawiała z jakimś dzieckiem, a nie stała naprzeciwko strasznego mężczyzny, który nosi przy sobie broń. No właśnie, broń.
Musiałam zachować czujność i obserwować jego prawdziwe zamiary. Postawą nie zdradzał agresji, ale lata pracy, jako zabójca pozostawiły po sobie pewne nawyki.
- Kierujesz się w stronę miasta? – spytałam.
- Tak, mój cel miasto. – wiatr rozczochrał jego włosy, ukazując skryte oko za czarną przepaską.
Byłam niemal pewna, że nie należy jedynie do zwykłych obcokrajowców. Musiał być związany z czymś więcej niż tylko handel czy inne zwykłe zadania.
- Mogę zaproponować moje towarzystwo, choć nie obiecuję, że będzie znośne. – zaśmiałam się, trochę bardziej rozluźniając ciało. Skoro jeszcze żyję i nie zostałam przez niego poćwiartowana, to chyba nie zamierza zabijać zwykłych przechodniów.
- Tak. – odpowiedział z niemal niewidocznym, może nieco niezręcznym uśmiechem.
Była to kolejna dziwna i zdawkowa odpowiedź, ale miło będzie mieć towarzysza. Tym bardziej, że jest to kawałek drogi. Z każdym kolejnym krokiem, coraz luźniej się czułam w jego towarzystwie i nawet przestała irytować mnie jego nieumiejętność składania zdań. Rozmawialiśmy głównie o krajobrazach, nieco o roślinach i opowiadałam o miejscach, gdzie warto uważać. Miałam wrażenie, że to ja więcej mówię, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Ostatnio nie miałam okazji normalnie porozmawiać.
Kiedy dotarliśmy na rynek główny, niebo zachodziło szarością. Śnieg nadal lekko sypał, a mróz stawał się coraz większy. Moja broda powoli rozpoczęła dygocący taniec, a nos niemiłosiernie zmarzł.
- Tutaj pracuję. – wskazałam na sklep zielarski znajdujący się za mną w odległości parunastu metrów. – Jeśli będziesz czegoś potrzebować to zapraszam. Mamy świetne ziołowe herbatki. I gdybyś potrzebował przewodnika to chętnie się na niego zgłoszę. Czasem nie da się tutaj wytrzymać.
Uśmiechnęłam się, poprawiając lekko zakręcone od wilgotnego śniegu włosy. Chyba nawet zaczęły zamarzać, bo w dotyku stały się dziwnie twarde.


Kadohi? ^^
448

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz