Przyznam, że na początku sądziłem, iż zostawił człowieka w lesie i wcale bym się nie zdziwił. Już nasłuchałem się wielu historii o rodzeństwie, przyjaciołach, czy nawet zwykłych przypadkowych wspólnikach, w których jeden zostawał pilnować miejsca snu albo zostawał, bo był poszukiwany, a ta druga osoba szła do miasta załatwiać jedzenie, pieniądze. Bardziej mnie zdziwił fakt, że to królik, nie spodziewałem się, by taki chłopak mógł mieć zwierzątko, patrząc pod względem jego statusu, „mieszkania”, oraz rasy. Czy lisy nie zjadały królików? Lisy tak, ale nie pół ludzie.
- Tak, chodźmy – przyznałem i nagle szeroko ziewnąłem. Właśnie poczułem, jak bardzo byłem zmęczony i jak bardzo potrzebuje tego snu. Już nawet bez przebierania się i bez kąpieli mogą zasnąć ja kamień. - Mówisz, że śpisz w lisiej formie? - chłopak pokiwał głową, gdy podszedłem do palącej się świecy. - Więc kładź się obok mnie na łóżku, nie będziesz mi przeszkadzał. Na ziemię nie pójdę spać, a jeśli ty będzie spał na ziemi, to prawdopodobnie w nocy na ciebie spadnę – wyjaśniłem przyczynę wspólnego snu na łóżku. Yasu tylko pokiwał głową i już po chwili oboje leżeliśmy na materacu. Chłopak jak mówił, zamienił się w granatowego lisa. Przez chwilę przyglądałem się jego znakom, ale gdy moja głowa dotknęła miękkiej poduszki, natychmiast zasnąłem.
Nie śniłem o niczym, a obudziło mnie szturchanie. Nie miałem ochoty wstawać, chociaż głowa już nie bolała, byłem okropnie zmęczony. Przewróciłem się na bok, czując, jak coś wbija się w mój bok. Od razu sobie przypomniałem o kajdanach i szturchanie połączyłem z chłopakiem, który dalej próbował mnie wybudzić. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem Yasu w ludzkiej formie.
- Co – wymamrotałem niewyraźnie, na chwilę zapominając o wczorajszym dniu.
- Wstawaj Mordimer, natura mnie wzywa – dalej mnie szturchał i obudziłem się, gdy prawie zleciałem z łóżka, a on leżał na moich plecach.
- Dobra, już – mruknąłem i jakoś wstałem. Rozciągnąłem się, a młodszy od razu pociągnął mnie do wychodka. Zostałem za drzwiami, wyciągając tylko mocno dłoń do pomieszczenia. W tym czasie zastanawiałem się, co powinniśmy zrobić. Najpierw należało iść po tego królika, a potem? Mamy odwiedzić Kostucha? W sumie zna tu wiele osób, jeśli prawie nie wszystkich, może byłby w stanie dać nam namiary, które pomogłyby nam ich dopaść?
- W ostatniej chwili – Uasy wyszedł z pomieszczenia z uśmiechnięta miną. Zamieniliśmy się, a potem na szybko wyciągnąłem coś na śniadanie; konkretnie, to zawinąłem kawałek pęta kiełbasy w chleb i wyszliśmy na zewnątrz.
- Więc kieruj do tej swojej przyjaciółki – oświadczyłem. Yasu skinął głową i wybrał kierunek. Szliśmy bardzo blisko siebie, aby jak najbardziej schować te kajdany. O tej porze dnia ludzie zaczynali wychodzić z mieszkań, a nam nie jest potrzebna ingerencja strażników, którzy nie wiedza o układzie i mogą nam aresztować, biorąc za zbiegów.
- Potem idziemy do tego twojego przyjaciela? - przytaknąłem. - A kto to? - zapytał, jakby od niechcenia.
- Ktoś, kto zna większość ludzie w mieście, za życia i po śmierci – dodałem, chłopak spojrzał na mnie kątem oka, pokiwał głową i już po chwili wyszliśmy z miasta.
<Yasu?>
482
482
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz