Przez dłuższą chwilę milczałem, analizując dokładnie słowa wypowiedziane przez chłopaka. Jeżeli jego tak urządzili, to co zrobią mi? Przeczesałem nerwowo włosy i wziąłem głęboki wdech, próbując się uspokoić i pozbierać myśli. Ucieczka w tym momencie nie miała większego sensu, przynajmniej według mnie. Skoro już dowiedzieli się, że Kousuke trzyma w domu człowieka, to pewnie dowiedzieli się, jaki to konkretnie człowiek.
- Po pierwsze, twoi rodzice są mocno porąbani – mruknąłem, mierząc demona wzrokiem. Szczerze mówiąc, tacy demoniczni rodzice nie różnili się wiele od tych ludzkich. Najwidoczniej nie różnimy się tak bardzo, jak to zawsze przedstawiano. – Po drugie… wspaniale. Cudownie
- Powinieneś już iść, to ciebie nie dotyczy – zauważyłem, jak kurczowo zaciska palce na materiale swojej koszuli. I on chce w takim stanie iść gdziekolwiek.
- Najwyraźniej dotyczy od chwili, w której przywlokłeś mnie do swojego domu – westchnąłem cicho. – Powinieneś położyć się z powrotem, w takim stanie nawet nie wstaniesz, nie mówiąc już o twoim pójściu do rodziców.
- Sądzisz, że masz tutaj jakąkolwiek władzę? – warknął, trochę wkurzony. Zauważyłem, że nawet okazanie takich emocji kosztowało go część energii, której za dużo nie miał.
- Tak właściwie – wstałem z fotela, po czym podszedłem do niego i położyłem mu dłoń na ramieniu, delikatnie zmuszając go do położenia się. Nie starałem się ani trochę, a i tak Kousuke po chwili opadł na poduszkę. – To tak, tak właśnie sądzę. Przynajmniej w tej chwili – przeniosłem dłoń na jego czoło, które, na szczęście, okazało się zimne. – Powinieneś się cieszyć, że przynajmniej nie masz gorączki.
Usiadłem na kanapie obok niego, nie przejmując się zbytnio jego wszechobecną krwią. Moje ubranie i tak było już nią skażone i nadawało się tylko i wyłącznie do spalenia. Zignorowałem pełne irytacji westchnięcie czarnowłosego i zacząłem nerwowo bawić się swoimi palcami. Mój czteronogi przyjaciel wyczuł moje zdenerwowanie. Pies podszedł do mnie i położył pysk na moich kolanach i teraz nerwowo drapałem go za uszami, przy okazji lekko brudząc jego białą sierść na czerwono.
- Jak szybko ta rana będzie się goić? – spytałem, gestem dłoni wskazując gestem dłoni na jego ranę. W pamięci miałem nadal nasze pierwsze spotkanie, przy którym rozwaliłem mu wargę. Zagoiła się w ułamku sekundy.
- Tyle, ile u człowieka – westchnął cicho, przymykając oczy. – Dawno się nie pożywiałem. W przeciwnym wypadku, trwałoby to szybciej.
Parsknąłem cichym śmiechem, ale nie dlatego, że mnie to bawiło Cała ta sytuacja była po prostu beznadziejna. Kousuke w takim stanie nawet się nie podniesie, a ja niewiele zdziałam przeciwko demonowi. Gdyby Kousuke był w pełni sił, ta sytuacja przedstawiałaby się o niebo lepiej.
Tak właściwie, jestem w stanie go uleczyć. Chociaż wysysanie duszy nie należało do moich najprzyjemniejszych, raczej nie miałem wyboru.
Norton nagle poderwał się na równe łapy i zaczął głośno szczekać. To mnie zaniepokoiło, ponieważ pies nigdy nie reagował tak gwałtownie. Demon przeklął głośno, co tylko wzmogło moje uczucia.
- Jest tutaj – Kousuke przymknął oczy. Miałem wrażenie, że jego oddech stał się bardziej płytki.
- Świetnie – uśmiechnąłem się nerwowo. – Więc się pożyw moją duszą, szybko, póki jeszcze nie przyszedł.
- Nie wierzę, że tak sam z siebie się na to zgadzasz – Kousuke parsknął lekkim śmiechem, co mnie trochę zirytowało.
- Aktualnie, to jest moja najlepsza szansa na przeżycie – nachyliłem się nad nim, czując, jak szybko bije mi serce. Odczuwałem strach i niepokój, nie wiedziałem, czego tak dokładnie się spodziewać. – Więc się zamknij i rób to, co musisz.
<Kousuke? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz