poniedziałek, 20 stycznia 2020

Od Reo Cd. Yael

Kiwnąłem głową, po czym starałem się przeanalizować, każde słowo kota. Gdy doszedłem w końcu do sedna, zapewne w takich chwilach, bym wykorzystał tę więź na wiele sposobów. Jednak w tym momencie nie byłem w stanie na nic się wysilić.
Jeden z bliźniaków przyniósł tace z jedzeniem dla nas obu oraz napoje. Mnie wręczył, kielich z zawartością płyną o barwie głębokiej czerni, zapach drażnił moje nozdrza. Przed wypiciem, podał mi jeszcze dwie tabletki. Wziąłem i popiłem dość gorzkawym naparem. Oddałem kielich bliźniakowi, po czym ułożyłem głowę na poduszce. Okryłem się kocem i złapałem za ogon Yaela. Powieki zaczęły się powoli zamykać, choć nie chciałem zasypiać. Wiedziałem jednak, że to wyniknie mi na dobre.
- Nie odchodź za daleko. - mruknąłem. Puściłem ogon chłopaka i wtuliłem się w poduszki oraz koc. Zasnąłem w mgnieniu oka.
Coś mi się śniło, coś z przeszłości, a może nawet dzieciństwa.
Nie pamiętałem tej sytuacji, ale też nie widziałem dokładnie, niektórych osób, tak jakby były zamazane, czy też przezroczyste. Ścisnąłem dłoń.
Poczułem, jednak delikatny i ciepły dotyk na ciele, nie potrafiłem się uspokoić. Po usłyszeniu słów, które wydawały się, być znajome. Moje ciało samoistnie się uspokoiło.
Po niedługim czasie się przebudziłem. Brak Yaela obok mnie rozbudził mnie do końca. Żadnego bliźniaka, też nie było. Czułem się znacznie lepiej, jednakże miałem obawę, że ktoś może być w domu. Wstałem z łóżka, powoli ruszyłem do drzwi, by wyjść z pokoju i udać się do kuchni. Chciało mi się pić, a tam zapewne, znajdę to, czego szukam. Korytarzem skierowałem się w stronę schodów, którymi zszedłem na dół. Parter wydawał się taki pusty, tak jakby nikogo tam nie było. Żadnego demona, ich zapach gdzieś znikł. Po dotarciu do kuchni sięgnąłem po szklankę i nalałem do niej wody z dzbanka.
Sięgnąłem po nóż, który znajdował się w szufladzie. Przyłożyłem go do dłoni i przycisnąłem, by sprawdzić, czy przypadkiem nie śnie. Czarna krew, powoli wypływała z rany. Odłożyłem nóż i opłukałem dłoń pod kranem. Zimna woda, dokładnie spłukała krew, a ja mogłem wysilić się, by pomyśleć, gdzie jest reszta. Chciałem się skontaktować z kimś, ale nie wiedziałem i nie słyszałem żadnych szeptów.
Po napiciu się przeszedłem się do salonu i położyłem na kanapie, z chęcią zdrzemnięcia się, by zregenerować nieco siły. Zanim zasnąłem, przyszedł do mnie kot, właścicielki zamku, który wskoczył na kanapę i ułożył się, tuż obok mojego brzucha. Mruczał, gdy głaskałem go. Przynajmniej mam towarzystwo do spania.
Nie spałem za długo, gdyż poczułem ciężar na biodrach.. Jakby ktoś na mnie siedział, otworzyłem oczy, a nade mną znajdował się Yael.
- Co robisz? Gdzie byłeś? - zadałem mu pytania. Chciałem znać odpowiedź oraz czemu teraz nagle zaczął mnie dotykać. Oczywiście miło, że wychodzi z inicjatywą, czy też po prostu. To jednak jest niepodobne do niego. Wciągnąłem dłoń, by sprawdzić, czy przypadkiem nie ma gorączki. Nawet go nie dotknąłem, bo wpierw mnie podrapał i przygniótł mnie swoim ciałem do kanapy. Moje ręce leżały nad moją głową. Zachowanie Yaela było naprawdę dziwaczne. Nie pasowało do niego.

Yael?
488  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz