*Opowiadanie zawiera sporą ilość przekleństw*
Reo zasnął dość prędko. Musiał być już naprawdę wymęczony. Czułem jak jego mięśnie napinają się pod skórą, by po chwili zacząć drżeć. Co chwilę trząsł się w moich objęciach, Przycisnąłem go więc silniej i delikatnie mierzwiąc jego srebrno białą czuprynę szeptałem uspakajające słowa. Nic nie działało. Jego ciało już nie drżało, a wręcz skręcało się konwulsyjnie. Czułem jego wewnętrzny ból. Musiał śnić naprawdę straszne koszmary. Musiał odpoczywać. Może przynajmniej za odebranie uczuć we śnie mnie nie zwyzywa. Mruknąłem ciche Enno i prawie natychmiast zadrżałem z zimna, które rozlało się w moim sercu. Dziwne, duszące uczucie zdawało się zabierać oddech i rwać duszę na kawałki. Jedyną pociechą zdawało się spokojne ciało mężczyzny. Zbyt spokojne. Z przerażeniem chwyciłem jego nadgarstek, jednak po wyczuciu pulsu odetchnąłem z ulgą. Żył. Na razie jedynie spał. Uspokojony tą myślą postanowiłem zejść na dół i coś przekąsić. Byłem już naprawdę głodny, a kotom nie służy długa głodówka. Poza tym lubiłem jeść.
Wyślizgnąłem się z objęć mężczyzny i po upewnieniu się, że jest mu wygodnie oraz ciepło wyszedłem z komnaty.
Pierwsze co mnie uderzyło, to cisza. Ale nie zwyczajna, panująca w wielkich starych dworach. Ta była inna. Złowróżbna i nienaturalna. Taka gdy drapieżnik czai się by skoczyć na ofiarę, a przyroda dookoła zamiera w pełnej napięcia chwili. Skuliłem się lekko, podciągając bliżej ogon i zaciskając na nim ręce ruszyłem dalej. Miauknąłem nie panując nad delikatnie drżącym z niepokoju ciałem. Od czasu połączenia stałem się niepokojąco bardziej uległy i niewinny. Prawdopodobnie był to wpływ magii wiążącej. Nie mniej jednak taki stan rzeczy nie przypadł mi do gustu. Wcześniej zawsze dumny, buńczuczny, teraz nieco zbyt uległy.
Wszedłem do salonu, aby skrótem jak najszybciej dostać się do kuchni, gdy w moje ciało uderzyła kolejna fala chłodu. Aż zachłysnąłem się wyczuwając tak spiętrzoną nienawiść. Pośrodku pokoju stała nieznajoma mi postać. Nie był to demon, jednak ilość zła wypływając z tej istoty, mogła łatwo zmylić
- Kim jesteś? - warknąłem starając się aby drżenie w moim głosie nie było aż tak słyszalne
- Widzę, że Reo znalazł sobie kolejną szmatę do pieprzenia. Często cię posuwa, dziwko? - zatrząsłem się pod nienawistnym spojrzeniem, a wypowiedziane słowa ukuły boleśnie
- Co ty możesz wiedzieć? Wypierdalaj stąd jeśli ci życie miłe - kocia natura prychnęła w moim wnętrzu, a ja poczułem wysuwające się pazury
- Ach więc przeszedł już do części gdy powiedział ci, że cię lubi. Jakie to żałosne - oślizgły rechot wyleciał spomiędzy ust nieznajomego - Pewnie ostatnio nieco przesadził, co? Musisz być naprawdę niezłą kurwą, że tak cię trzyma. Spokojnie. Następnym razem znów go poniesie. Jestem ciekaw jak długo wytrzymasz. Powiedz. Lubisz być przypalany? A zresztą. Co to za różnica? Jesteś zwykłą dziwką. Niewolnikiem
Te słowa już nie bolały. One rozrywały. Był gorsze od bólu który zabrałem Reo. Sto razy gorsze. Czułem jak coś w środku mnie umiera, wiedząc, że ten obcy miał rację. Najwyraźniej lepiej znał białowłosego. Znał jego potrzeby. Reo chciał mnie tylko pieprzyć. Znalazł sobie sukę, którą mógł rżnąć bez opamiętania, a ona zawsze wracała na kolanach po więcej. Ponownie zadrżałem pod wpływem chłodu.
Chwilę zatracenia w sobie przerwał mi brzęk. Spojrzałem na dwie bliźniacze lampy, które potoczyły się po podłodze. Był to schludnie wykonane dwa naczynia na oliwę. Westchnąłem ze zdziwienia, gdy wyczułem od nich słaby zapach bliźniaczych demonów. Ktoś zaklął ich w naczynia. Ktoś chciał skrzywdzić Reo! Znów się napuszyłem. Mój dominujący mógł mnie mieć za zwykłą lafiryndę, ale ja nie pozwolę go skrzywdzić. Nie znowu! Stojący naprzeciwko mnie nieznajomy musiał być kimś z rodziny Reo. Jeszcze dobrze ich nie poznałem, a już byłem pewien, że ich nienawidzę. Obrzydliwe śmieci. Co oni musieli uczynić Reo, że tak strasznie ich nienawidził?!
Syknąłem agresywnie i skoczyłem na obcego. Nie zdążyłem jednak uczynić dwóch kroków, gdy poczułem jak wylatuje ze mnie cała siła życiowa. Spojrzałem z widocznym przerażeniem, a w jego dłoniach ujrzałem jeden z najmroczniejszych artefaktów. Złodziej dusz. Przedmiot pozwalający na zamianę dusz. Poczułem jak coś wyciąga mnie z mojego ciała i zamyka w szaroburym kocie, który wcześniej umknął mojej uwadze. Moje nowe wcielenie zamknięto w żelaznej klatce, której zimne i twarde zadziory, wbijały się delikatnie w ciało przy każdym ruchu. Zobaczyłem jeszcze jak moje prawdziwe ciało wypełnia inna nieznana mi istota.
- Teraz zobaczysz kurwo, że Reo pragnie jedynie twojego ciała, a nie duszy. Pożałuje gnojek odwlekania odwiedzin u ukochanej rodzinki. A my wrócimy sobie do domku, gdzie z wielką przyjemnością pokażę ci lochy - to rzekłszy, nieznajomy szarpnął klatkę gwałtownie do góry, przez co obiłem się boleśnie o pręty, by następnie z przerażeniem obserwować jego dalsze poczynania.
Obcy wyszedł przed dom, a następnie używając sobie tylko znanego zaklęcia, utworzył teleporter. Magiczny krąg zalśnił krwawym blaskiem, a tajemniczy “gość” wszedł w niego pozbawiając mnie resztek nadziei.
< Reo? Twoja rodzinka chyba się trochę niecierpliwi >
766
766
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz