Doskonale wiedziałem, co miał na myśli mój mąż, nie trzeba było być geniuszem, by wyczytać to z jego zachowania, które w tej chwili naprawdę mi się podobało, mógłby częściej grać ze mną w tę grę, zdecydowanie nie obraziłbym się na niego, chociaż może jednak bym się obraził, gdyby przesadził, to kto wie, czasem nie pojmuje sam siebie, gniewam się za nic, a przecież to nie jego wina, może faktycznie mam zbyt kobiecy charakter...
- Rano sam mówiłeś, że masz dużo rzeczy na głowie, nie miałem serca ci przeszkadzać. - Zacząłem, przymykając na chwilę oczy, z zadowolenia. - A obroże musiałem zdjąć, nie chciałem przecież zniszczyć prezentu - Przyznałem, w końcu nie złamałem obietnicy miałem nosić obroże i ją noszę czy w nocy, czy w dzień ona ciągle na mej szyi jest, naturalne więc jest to, że do kąpieli muszę ją zdjąć, skóra nie lubi wody i nawet ja głupiutki anioł to wiem.
- Miałem wystarczająco czasu na chwilę przyjemności - Stwierdził, opuszkami palców jeżdżąc po moim policzku, nie drążąc tematu obroży. Myślę, że temat ten został wyczerpany, nie musiałem nic więcej dodawać.
- Oczywiście - Westchnąłem ciężko, po jego wypowiedzi otwierając oczy, które przeżywały go nieodgadnionym spojrzeniem.
- No co? - Nie wiedząc, o co mi chodzi, zmarszczył brwi, próbując mnie zrozumieć, co było nie możliwe, ja nie rozumiem dziś sam siebie więc i on nie zrozumie mnie.
- Naturalnie, miałeś czas na przyjemności, ale na wspólny trening już nie - Zauważyłem, postanawiając już wyjść z wody, by jednym pstryknięciem palców pozbyć się wody mogąc zakładać swoje ubranie.
- Przecież mówiłeś, że nie masz mi tego za złe - Miał rację, nie miałem, tylko stwierdzałem fakty, a to zupełnie coś innego.
- Bo nie mam, stwierdzam jedynie fakty, a fakty są takie, że nie miałeś ochoty na treningi - Przyuważyłem, zapinając guziki swojej koszuli, trochę zaczynając się już nudzić, nie miałem cierpliwości podczas pełni. Więc albo coś szło po mojej myśli, albo szybko znajdowałem sobie nowe zajęcie, a nasza wymiana zdań trwa już za długo, zdecydowanie zaczynam się nudzić.
- To nie tak chciałem, aby trening był później - Przyznał, zapinając obroże, którą mu podałem.
- To już nieważne było minęło - Machnąłem ręką, wychodząc z łazienki, zastanawiając się nad czymś, co mógłbym zrobić teraz zaraz, zamek jest taki nudny, a ja muszę przeżyć tu cały dzień, a mogłem przyspieszyć naszą wędrówkę, aby wyruszyć już dziś, rany jak dobrze by było w takim stanie wędrować.
- Co robisz? - Zaskoczony Sorey przyglądał mi się uważnie, gdy chodziłem po pokoju, szukając sobie zajęcia, tak strasznie szybko się nudzę, może pójdę nad jezioro, nie dopiero byłem w wodzie, trening też już zaliczyłem a może miasto, dawno tam nie byłem, kto wie może zajmie mi to jakoś czas.
- Szukam sobie zajęcia - Przyznałem, wzruszając przy tym ramionami, przykładając głowę do zimnej szyby okna.
- To znaczy, że nie chcesz już nagrody? - Na to pytanie pokiwałem przecząco głową, chciałem to prawda, nawet bardzo chciałem, ale droczenie za długo trwało a ja dziś nie jestem cierpliwy, nie dostanę od razu, to też długo prosić się nie będę, poza tym byłem niegrzecznym chłopcem, a takim prezent się nie należy. Mój mąż nic nie powiedział, jedynie uważnie mi się przyglądał, co zauważyłem, gdy odwróciłem się w jego stronę. Może był na mnie o to zły, może był urażony w końcu to ostatni dzień, kiedy możemy na spokojnie bez stresu spędzić wspólnie czas na przyjemnościach, nie może jednak w takiej sytuacji mieć do mnie pretensji, dobrze wiedział, że trening jest dla mnie najważniejszy i tego nic by nie zmieniło.
Niezadowolony czułem, jak ciało wrzało z bezczynności, a policzki piekły z uderzającego we mnie gorąca, czasem chciałbym przespać cały dzień jak Yuki, on przynajmniej nie męczy się z samym sobą, gdy ja nie znoszę samego siebie w takim wydaniu, nie zachowuje się jak anioł, a raczej jak rozkapryszone dziecko, nie najlepiej to o mnie świadczy.
Nie mając pomysłu na życie, bo i miasto szybko mi się znudziło, położyłem się do łóżka, zakrywając twarz poduszką, próbując zmusić się do snu, kiedyś przez brak możliwości wykorzystania energii potrafiłem jak Yuki przespać cały dzień, kto wie, może teraz też mi się uda, dzięki temu jutro będę czuł się, powiedziałbym lepiej, ale tak wcale nie będzie, niewykorzystana energia będzie się kumulować, by wybuchnąć w najbardziej nieoczekiwanym momencie.
Sorey ciężko wzdychając, położył się za mną, obejmując w pasie, tym samym przyciągając bliżej siebie, głaszcząc mnie po głowie jak małe dziecko.
Odsunąłem od razu poduszkę, od twarzy wpadając na genialny pomysł, który już po chwili przestał być genialny i znów nic ciekawego nie mogłem wymyślić.
- Więc robimy coś ciekawego? - Zapytałem, mając nadzieję na coś ciekawszego niż leżenie, chociaż sam chciałem się do niego zmusić.
- A na co masz ochotę? - Spytał, nie przestając głaskać mnie po głowie, to całkiem przyjemne, w tej sytuacji jednak mało pomocne.
- Szczerze sam nie wiem, może spacer? Albo już wiem. Pójdziemy, a może ja pójdę, jeśli nie chcesz do Lailah, może robi coś ciekawego z Arthurem albo wiem, może warto iść na miasto albo nie, lepiej nad jezioro - Wypaliłem, nie mogąc wybrać jednej konkretnej rzeczy, bo niby jaki lepszy pomysł mógłbym mieć? Nie wytrzymam, leżąc w łóżku, a przecież muszę się czymś zająć bez wykorzystania do tego męża, który nie musi zawsze mieć ochoty i nie musi, zawsze robić tego, co chce, sam się sobą zajmę i wrócę nocą lub nad ranem, gdy poradzę sobie z problemem.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz