Nie podobało mi się to, że zostałem w domu sam, i to z samego rana. Dobrze, może nie całkowicie sam, oba zwierzaki bardzo uważnie mnie pilnowały, jakby bały się, że zaraz zrobię coś głupiego, i w sumie, za bardzo się nie myliły. Mój chłopak już poszedł do pracy, ekstremalnie niebezpieczniej swoją drogą, jego ciocia również robiła coś produktywnego, a ja? Ukrywałem się przed wściekły ojcem, który tak swoją drogą nie żyje, i nawet nie mogłem w jakikolwiek sposób pomóc siostrze, by samemu nie zostać osądzony o jej porwanie. Nie tak powinien się zachowywać starszy brat, jestem beznadziejnym bratem i partnerem... nawet nie wiem, co jest z Natsu. Minęły już dwadzieścia cztery godziny od porwania... co ja gadam, nawet więcej. Gdyby to było porwanie dla okupu, pewnie już dawno skontaktowaliby się z mamą. A może już to zrobili, tylko ciocia jeszcze mnie nie poinformowała, bo chciała to zrobić, kiedy dziewczynka będzie bezpieczna? Rany, ta niewiedza mnie dobijała. Może powinienem pójść do domu?
- Jak myślisz, Vivi? Powinienem wrócić i sprawdzić, co z Natsu? – spytałem cicho lisicy, siedząc skulony na krześle. Irytowała mnie moja bezczynność, powinienem coś zrobić, cokolwiek... Moja towarzyszka była jednak innego zdania, ponieważ stanowczo zaprzeczyła na moje pytanie. Chciała, bym tu został i poczekał, czyli to, czego nie chciałem robić. Gdybym tylko urodził się taki, jaki urodzić się powinienem, nikt bliski mi nie musiałby cierpieć.
W pewnym momencie usłyszałem, jak drzwi do domu otwierają się, a Koda poszedł się przywiać ze swoim panem. Czemu... Taiki jest tak wcześnie? Znaczy, nie to, że się nie cieszę, bo cieszę się bardzo, tylko... nie sądziłem, że obrona kogokolwiek zajmuje tak mało czasu. Myślałem, że nie będzie go cały dzień, jak nie dłużej... może już na wstępie stało się coś złego? Zsunąłem się z krzesła i ruszyłem w stronę korytarza, a Vivi od razu poczłapała za mną. Kiedy znalazłem się przy swoim chłopaku, uważnie mu się przyjrzałem. Wyglądał całkowicie normalnie... czyli nic mu nie było. Rozmyślił się? Może. Miałem taką nadzieję. Nie chciałem życzyć mu źle, oczywiście chciałem, aby udało mu się uratować ten dom, ale nie za cenę jego życia.
- Coś się stało? – spytałem cicho, uważnie mu się przyglądając.
- Co? Nie, czemu miałoby się coś stać? Mówiłem ci przecież, że niedługo wrócę – odparł, podchodząc do mnie i całując mnie w czoło.
- Więc już ich... obroniłeś? – spytałem niepewnie, przyglądając mu się z uwagą.
- Nie, chciałem się trochę zastanowić, zanim podejmę decyzję – wzruszył ramionami i ruszył w stronę kuchni, a ja z chęcią ruszyłem za nim. Nie brzmiał na zadowolonego, a ja nie rozumiałem, dlaczego. Płaca była za mała? Wydali się wobec niego nie w porządku? – Może zrobię nam coś obu do jedzenia? – spytał, przeszukując szafki. A kiedy ja mu to proponowałem wcześniej, że mu coś przygotuję, to zaprzeczał... może dlatego, że był trochę spóźniony.
- Jeżeli jesteś głodny, mogę ci przygotować – zaproponowałem wiedząc, że gotowanie nie jest jego najlepszą stroną. Ale to nie szkodzi, ma wiele innych zalet, które mi w zupełności wystarczają. Dla mnie i tak jest idealny taki, jaki jest. I chociaż wiem, że z czasem będzie się zmieniał, bo każdy się zmienia, to i tak to zaakceptuję.
- Daj spokój, śniadanie akurat potrafię sobie przygotować, to nie jest nic trudnego? – burknął, wyciągając składniki, z których chciał przygotować sobie jakiś posiłek. Z tego, co wyjął, mogłem wywnioskować, że będą to kanapki. Fakt, przygotowanie kanapek nie jest specjalnie trudne, z tym mogę przyznać mu rację.
- Myślałem o czymś bardziej pożywnym – odparłem, siadając przy stole. Co prawda, przed chwilą tutaj siedziałem i tego nie cierpiałem, ale teraz, kiedy Taiki jest obok mnie, nie jest to takie złe, chociaż nadal miałem wrażenie, że kompletnie nic nie robię.
- Że co, kanapki nie są bardziej pożywne? – burknął, jakby oburzony moimi słowami, ale wiedziałem, że tylko się przekomarza. – Też ci kilka zrobię. Poznasz potęgę kanapek – dodał, z taką jakby dumą.
Westchnąłem cicho czując, że nie ma sensu zaprzeczać, chociaż nie byłem pewien, czy zjem chociaż jedną. Ciekawiła mnie zupełnie inna rzecz, a mianowicie, dlaczego Taiki chciał się zastanowić nad tą propozycją. I czy jest bardziej za czy przeciw. Musiałem wiedzieć, na czym stoję. Taiki pewnie uważa to za przewrażliwienie, ale co jest złego w tym, że się o niego martwię? Albo, że nie wierzę w jego umiejętności, co nie jest prawdą. Oczywiście, że wierzę, ale nie wiem, przeciwko czemu ma stawać.
- Więc... jak to było z tą pracą? Czemu chcesz się jeszcze zastanowić? – spytałem ostrożnie, nie za bardzo interesując się talerzem pełnym kanapek.
- Ponieważ nie ma w niej niczego ciekawego. To tylko bogata rodzina, którą mam obronić przed ludźmi. Nic ekscytującego – wytłumaczył mi wzruszając ramionami, po czym zabrał się za jedzenie. Przyznam, wprawił mnie w niemałe zaskoczenie, w końcu... tak jakby, wiedział o tym od początku.
Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy o tej propozycji, ponieważ próbowałem zrozumieć jego punkt widzenia i przyznam, było mi trudno zrozumieć jego motywy. Może dlatego, że nie miałem tej jego ciekawości. Owszem, wiele rzeczy mnie intrygowało, ale wiedziałem, kiedy powinienem przestać. Taiki chyba tego nie wyczuwał, a jedynie starał się zaspokoić swoją ciekawość, i to właśnie tego nie potrafiłem zrozumieć.
W pewnym momencie rozległo się donośne szczekanie psa, co lekko mnie zaskoczyło. Ktoś przyszedł w odwiedziny? Kto? Może Nadia? W końcu powiedziałem jej, że jeżeli będzie chciała porozmawiać, może tutaj przyjść. Tylko nie mówiłem o tym Taiki’emu, bo nie byłby zadowolony, nie uważał, że powinienem być tak bardzo miły wobec niej, a ja uważałem wręcz odwrotnie. Wkrótce jednak do moich nozdrzy dotarł zapach osoby, która przyszła.
- To mama – poinformowałem Taiki’ego, zaniepokojonym głosem. Nie za bardzo wiedziałem, czego się po niej spodziewać. Dobrych informacji? Złych?
Taiki wyszedł, by pewnie uspokoić psa i wpuścić kobietę do środka. Albo porozmawiać z nią na zewnątrz. Sam już nie wiedziałem, co chciał zrobić, dlatego siedziałem cicho na swoim miejscu, z mocno bijącym sercem. Coś złego stało się z Natsu? Zadrżałem na samą myśl, że coś mogło się stać tej drobnej istotce...
Wydawało mi się, że czekałem wieczność, ale w końcu oboje wrócili do domu. Kiedy mama weszła do kuchni, od razu wstałem od stołu, nie mogąc za bardzo usiedzieć na krześle. W pierwszy odruchu chciałem się do niej przytulić, ale zdałem sobie sprawę, że to byłoby chyba nie na miejscu, w końcu nie za często byłem przez nią przytulany, nawet w dzieciństwie. Od razu zauważyłem, że wyglądała... cóż, okropnie. Ma za sobą nieprzespaną na pewno jedną noc, o ile nie więcej.
- Co z Natsu? – spytałem cicho, w duchu przygotowując się na najgorsze.
- Jeszcze niewiele wiemy – przyznała, cicho wzdychając. – Mamy trop i jest wysokie prawdopodobieństwo, że znaleźliśmy kryjówkę porywacza.
- Więc czemu się tam od razu nie udacie? – tym razem odezwał się mój chłopak, a w jego głosie od razu wychwyciłem oburzenie.
- I tutaj chciałabym ciebie prosić o pomoc – moja mama odwróciła się w stronę Taiki’ego, a ja poczułem się bezużyteczny. Oczywiście, że przyszła tutaj do niego, by to jego prosić o pomoc, a nie do mnie. W końcu, jestem słaby i do niczego się nie nadaję, po co miałaby prosić o pomoc mnie? Spuściłem głowę i wbiłem wzrok w podłogę, zawstydzony swoimi myślami. Nie powinienem w tym momencie myśleć o sobie, najważniejsze w tym momencie było to, by pomóc Natsu, a to, czy zrobię to ja, czy Taiki, nie miało żadnego znaczenia. – Po zapachu mogę wywnioskować, że jest to smok. Podejrzewam również, że to porwanie może być formą zemsty za to, co w przeszłości mógł zrobić mój mąż, dlatego pod jego nieobecność chciałabym załatwić tę sprawę w sposób pacyfistyczny. Już wystarczająco krwi zostało przez niego przelane. Stąd moja prośba do ciebie... mógłbyś pójść wraz ze mną i porozmawiać z nim? Nikt nie zrozumie smoka lepiej niż smok.
Słuchałem uważnie jej słów i kiedy ich sens do mnie dotarł, poczułem się gorzej. Chciała wziąć tylko Taiki’ego, a ja miałem tu zostać... znowu miałem siedzieć w domu i tylko czekać, jak silniejsze, lepsze jednostki ode mnie coś zrobią. Ale tak w końcu powinno być, jestem za słaby i lepiej, bym jednak został i im nie przeszkadzał, moje pragnienia nie powinny być brane pod uwagę.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz