Milczałem przez dłuższy czas, uważnie wsłuchując się w jego słowa, bardzo dobrze rozumiejąc jego poczucie winy, które bezpodstawne nie było, gdyby nie jego głupie zachowanie nic by się nie stało, sam jednak bez skazy nie byłem, a co za tym idzie, nie mogłem oceniać go, jeśli sam popełniałem tak trywialne błędy, najpierw zdecydowanie warto przyjrzeć się sobie a później oceniać innych popełniających takie same lub podobne błędy do nas samych, które zdarzają się tak naprawdę każdemu. Karotka zrobił coś głupiego to prawda jednak to moje zachowanie i moje słowa go do tego pchnęły, więc tak naprawdę oboje jesteśmy po połowie winni całej tej sytuacji.
- Nie przepraszaj, nie zrobiłeś nic, za co mógłbym się na ciebie gniewać - Przyznałem, uśmiechając się do niego delikatnie, głaszcząc po czole, które na szczęście nie było gorące, jeszcze tego było nam trzeba, by Karotka mi zachorował, co by nie było, jego stan zdrowia jest dla mnie najważniejszy, kocham go i mimo chwilowych zwątpień wiem, że oddałbym za niego życie, gdyby tylko było trzeba.
- Uciekłem i naraziłem cię na śmierć, jeśli Nadia komuś powie, to ciebie czeka.. - Zaczął niepewnie, wpatrując się w moją twarz, nie ukrywając przerażenia, najwidoczniej słowa, które chciał wypowiedzieć, nawet nie chciały przejść mu przez usta.
- Śmierć? - Gdy dokończyłem to zdanie twarz mojego chłopaka pobladła, wyglądał na naprawdę przestraszanego tą myślą, gdy ja nie specjalnie przejmowałem się tym czy dziewczyna coś komuś powie, czy nie powie, w ogóle mnie to nie obchodziło, doskonale wiedziałem, że nic mi nie grozi, byłem tego bardziej niż pewien.
- Nawet tak nie mów, król nienawidzi wygnańców, na pewno zechce cię zabić - Mówił to z takim przejęciem, że gdybym naprawdę się tym przejmował, chyba umarłbym już ze strachu, rany czasem mam wrażenie, że chłopak przejmuje się mną zdecydowanie bardziej niż ja sobą, czemu to robi, nie wiem, ale to słodkie pierwszy raz ktoś tak się o mnie martwi i muszę przyznać, bardzo mi się to podoba.
- Królem się nie trzeba przejmować, leży chory wręcz konający nie jest w stanie wydawać wyroków, a jego syn następca tronu ma u mojej rodziny pewien dług wdzięczności nie muszę się więc niczym przejmować, nie tylko twoi rodzice mają znajomości, moi również wiele ich mieli, dzięki temu wciąż żyje - Wyjaśniłem, siadając w fotelu, który znajdował się nie daleko kanapy, na której spoczywał mój chłopak.
- Jeśli mieli znajomości, dlaczego ich zabito? - Gdy Karotka o to spytał, westchnąłem cicho, też czasem się nad tym zastanawiając, moi rodzice mogli uciekać, przybrać smoczą postać odlecieć lub zwrócić się z prośbą do króla by ten staną w ich obronie, dlaczego tego nie uczynili? Tę tajemnicę zabrali ze sobą do grobu.
- Nie znam odpowiedzi na to pytanie, nie było mnie w tamtej chwili z nimi, mieli tyle możliwości, aby uciec, dlaczego więc dali się zabić? Cóż sam czasem się nad tym zastanawiam, nie rozumiejąc tego. Problem tkwi w tym, że nigdy nie zrozumiem, niedane mi było ich o to zapytać, a ciocia nigdy nie chciała poruszać tego tematu, zostało mi się żyć w niewiedzy - Wyjaśniłem, nie mając sensu wymyślać niestworzonych historii, które i tak nie miałyby najmniejszego sensu, z resztą to nie było teraz ważne, najważniejsze jest tylko to, że mój chłopak jest cały i zdrowy nic więcej nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia.
Shōyō na szczęście nie drążył tematu, kładąc się na poduszkę, mimo wszystko był zmęczony, a ja widziałem to na pierwszy rzut oka, nie musiał udawać, że wszystko jest super, gdy tak nie jest, przy mnie udawać nie musi, tak jak ja nie chcę udawać przy nim, kocham go takiego, jakim jest i, chce, aby on pokochał mnie takim, jakim jestem, prawdziwym z wieloma skazami, których ukryć nie potrafię.
- Taiki gdzie twoja ciocia? - Shōyō przerwał milczenie, gdy nawet ja tak powoli zaczynałem przysypiać, odczuwając zmęczenie z powodu całej tej sytuacji, która i dla mnie najprostsza nie była, w końcu chcąc czy nie chcąc, jestem w to wciągnięty po same uszy, gdy on utonie, pójdę na dno za nim, za zbezczeszczenie tak w sumie zwłok zakopując je bez godnego pochówka czy jakoś tak za głupi jestem na ogarnianie prawa naszego kraju, po co mi to? I tak się nie przyda.
- Moja ciocia? Sam nie wie, pokłóciłem się z nią, po twoim zniknięciu a później chyba gdzieś poszła z psem - Przyznałem, nie specjalnie przejmując się, tym gdzie ta kobieta mogła sobie pójść, niech idzie, gdzie chce, kłamać potrafiła prosto w oczy to niech teraz radzi sobie sama, nie mój problem.
- O co się pokłóciliście, jeśli mogę wiedzieć? - Nie wiedziałem, czy powinienem, a raczej czy chciałem mu mówić dlaczego, jeśli się dowie, może źle to odebrać, z czasem jednak brzuch mojej ciotki zacznie rosnąć, a on sam się zorientuje, a wtedy będzie już za późno, nie chciałbym, aby się na mnie za to pogniewał, bo go oszukałem miast prawdę powiedzieć.
- Moja ciotka prawdopodobnie lub na pewno koniec końców nie wiem, czy była, czy nie była, u lekarza jest w ciąży i urodzi twojego przyrodniego brata lub siostrę - Przyznałem, wiedząc doskonale, z kim jest w ciąży, z nikim innym w końcu się nie spotykała, a przynajmniej tak uważała.
<Karorka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz