Mimo drobnych komplikacje udało mi się dogonić mojego brata i przekonać go, że nie jestem taki jak rodzina która go sprawdziła. Wyjaśniłem, że to matka i siostra mojego chłopaka co nie oznacza, że stoję po ich stronie lub co gorsza, że jestem taki jak człowiek który go uprowadził. Nigdy nie stałbym się taki jak człowiek który go tak skrzywdził, poza tym to był mój brat, oddałbym wszystkie bogactwa świata, aby znów był przy mnie, a teraz gdy wreszcie tu jest, nie pozwolę mu odejść, tyle lat nie miałem rodziny. Myślałem, że odebrano mi wszystko i wreszcie pojawił się on brat bliźniak, za którym tęskniłem najbardziej.
Mój brat zgodził się na powrót do domu, mimo że na początku nie specjalnie chciał to uczynić. Nic w tym dziwnego i jemu musiało być w tej sytuacji trudno, po tylu latach wreszcie może wrócić do domu, może czuć się kochany i ważny, a to może kosztować go więcej niż kogokolwiek innego postawionego w takiej sytuacji.
Po powrocie do domu tak jak mogłem się spodziewać, Shōyō był i czekał na nas, od razu przepraszając, za to, co się stało, kiedy to tak naprawdę nie powinien przepraszać mojego brata, nie za swoją rodzinę nie on był winien tego, co się stało, nie on go porwał i nie on go skrzywdził.
- Twoje przeprosiny dzieciaku akurat najmniej mnie interesują - Mój brat był odrobinkę za oschły, oczywiście rozumiałem, że stres robił swoje, nie zezwala mu to jednak na taktowaniu mojego chłopaka w taki sposób, mógłby być trochę dla niego milszy. Tym bardziej że razem będziemy mieszkać.
- Nie bądź dla niego taki nieuprzejmy, on po prostu czuję się winien tego, co zrobił ci jego ojciec - Starałem się uspokoić mojego brata, by ten po pierwsze się zachowywał, a po drugie nie wyżywał na kimś, kogo kocham.
- Sorry wolałbym, usłyszeć słowa przepraszam, z ust twojego pożal się boże ojca - Burknął, wchodząc do kuchni, gdzie usiadł na jednym z krzeseł, rozglądając się po pomieszczeniu, które od jego zaginięcia i śmierci moich, a raczej naszych rodziców ani trochę się nie zmieniło, cały czas jest, tak jak było, sentyment robił swoje, a jak wiadomo, nasza ciotka była bardzo sentymentalna. - Nic się tu nie zmieniło - Dodał po chwili, a w jego oczach mogłem zobaczyć radość taką samą, jaką widywałem na co dzień, gdy byliśmy jeszcze dziećmi.
- To prawda ciotka nie przepada za zmianami. Sądzi, że nigdy nie są one czymś dobrym - Przyznałem, całkowicie pomijając wcześniejszy temat dotyczący ojca Karotki, jakoś nie chciałem się przyznawać, że nie żyje, a sprawcami tego jesteśmy oboje, co prawda to Karotka zabił, ja jednak zbezcześciłem ciało i zakopałem je w miejscu, do którego nikt nigdy nie zajrzy, by go odszukać.
- Wszystko po staremu tylko ty zupełnie inny, nigdy nie przypuszczałbym, że będziesz bratał się z wrogiem - Mój brat przesadza, Karotka nie jest niczemu winie, on nawet nie wiedział, że coś takiego się działo, był mały nic nieświadomym dzieciaczkiem, dlaczego mój brat ma go za wroga?
- On nie jest naszym wrogiem i nawet nie próbuj go tak traktować - Ostrzegłem mojego brata, nie pozwalając mu na takie traktowanie osoby, którą kocham, brat bratem, ale to Karotka jest tym, z którym chce spędzić resztę swoich dni, nawet jeśli czasem zachowuje się, jakbym tego nie chciał, ale chce i jestem tego pewien jak niczego innego na tym świecie.
Mój brat przewrócił oczami, wzdychając cicho, ukazując tym samym swoje niezadowolenie z moich słów i zachowania, które mu nie odpowiadało, staje w obronie obcego, gdy mój biedny brat jest poszkodowany. Bo jest i to rozumiem, Karotka jednak nie jest tym, na którego można zwalić jakąkolwiek winę, nie zasłużył sobie na to.
- Dobra jak tam chcesz - Wzruszył ramionami, wstając z krzesła. - Rozejrzę się po domu, jeśli można - Kiwnąłem twierdząco głową po jego wypowiedzi oczywiście, że można to tak samo jego dom, jak i mój nie mogę mu niczego zabronić, nawet gdybym chciał.
- Twój brat chyba mnie nie lubi - Lisek szepnął cicho do mnie, gdy mój brat wyszedł z kuchni, zwiedzając dom. Szczerze przyznam, jego słowa ani trochę mnie nie zaskoczyły, mój brat nie był dla niego za miły, zachowywał się jak głupek, mimo że nie miał ku temu powodów.
- Zdaje ci się, dużo przeżył, jest trochę nieswój - Tym razem musiałem stanąć w obronie brata, aby usprawiedliwić go przed moim ukochanym.
- Mimo wszystko uważam, że mnie nie lubi - Smutny spuścił głowę, wpatrując się w ziemię, najwidoczniej trochę a może bardziej niż trochę zależało mu na tym, by mój brat jak najlepiej go postrzegał, mimo że nie musiał się nim przejmować.
- Kochanie, teraz się tym nie przejmuj, to nie jest ważne. Mój brat nie przepadał za obcymi ludźmi w dzieciństwie i podejrzewam, że teraz jest tak samo, daj mu czas, a na pewno się polubicie. I rozchmurz się, głowa do góry nie ma się czym martwić - Chciałem go pocieszyć, aby nie przejmował się kimś, kim przejmować się naprawdę nie powinien, zaszkodzi tylko i wyłącznie sobie nikomu innemu.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz