Zaskoczony uniosłem się do siadu i spojrzałem na Taiki’ego, nie za bardzo wiedząc, jak na to wszystko zareagować. Jak to w ciąży? Z moim tatą? To wszystko było takie... dziwne. Nie, niemożliwe, ale na pewno dziwne. Jeżeli to dziecko odziedziczy choć część mocy swojego ojca, będzie musiało być pod ciągłą opieką, kogoś magicznego, jego moc musi być kształtowana od najmłodszych lat, by nie zrobiło nikomu krzywdy. Nawet jeżeli będzie takie, jak ja, czyli niepełne i wybrakowane, może kogoś skrzywdzić, jeżeli jego moc zostanie źle oceniona. Nie jestem pewien, czy człowiek może zapewnić takiemu dziecku odpowiednią opiekę. Chociaż, może bardziej upodobnić się w matkę, na co po cichu liczę.
- Co? Ale jak to? – spytałem, wpatrując się w zmęczoną twarz mojego chłopaka.
- Normalnie. Nie wiesz, jak się robi dzieci? – burknął, najwidoczniej nadal zły na swoją ciocię. Nie dziwiłem mu się, kobieta go oszukiwała do samego końca, ale jeżeli teraz jest brzemienna, należało jej pomagać. Poza tym, w ciąży czy nie, nie powinna chodzić sama w nocy.
- Wiem, wiem, po prostu... jestem w szoku. Poza tym, nie powinniśmy jej poszukać? Spacerowanie po nocy nie jest bezpieczne – dodałem, kładąc uszy po sobie. Złość złością, ale jestem pewien, że nie Taiki nie chciałby, aby coś jej się stało. Mimo wszystko, to jego rodzina, a z tego, co zauważyłem, to on bardzo troszczył się o rodzinę.
- Jest dorosłą kobietą, da sobie radę, poza tym nie jest sama, wzięła ze sobą Kodę – powiedział lekko zdenerwowany, a ja postanowiłem już nie drążyć tematu. Jeśli uważa, że jego ciocia da sobie radę, to niech tak będzie.
- Może się położymy? Jesteś zmęczony – zauważyłem, chcąc go troszeczkę udobruchać. Już wystarczająco mu dzisiaj emocji przysporzyłem, pora, aby odpoczął. Mimo wszystko uważałem, że jest w tym wiele mojej winy, i nadal przeze mnie był w wielkim niebezpieczeństwie. Chyba naprawdę nie powinno mnie tu być, powinienem zniknąć i pewnie bym to zrobił, gdyby Taiki nie poprosił mnie o zostanie.
Chłopak zgodził się ze mną, więc nie pozostało nam nic innego, jak tylko wstać i pójść na górę, do ciepłego łóżeczka. Niepewnie wstałem z kanapy i poczułem, że moje nogi nadal drżały i nie chciały ze mną współpracować. Taiki to zauważył i prawie natychmiast do mnie podszedł, biorąc mnie na ręce... znowu. Podoba mu się to, czy co?
- Wiesz, że umiem chodzić, prawda? – spytałem, lekko pusząc policzki i odruchowo zakładając ręce na jego szyję na wypadek, gdyby miał mnie zaraz upuścić.
- Oczywiście, ale to udowodnisz mi jutro – powiedział, delikatnie się do mnie szczerząc. Miał nadzwyczaj dobry humor, co lekko mnie dziwiło. Jeszcze przed momentem był zły, wspominając ciocię, a teraz dobry humor mu powrócił. – Proszę – dodał, kiedy położył mnie na łóżku i podał koszulę, w której miałem dzisiaj spać.
Nie mając innego wyjścia, przebrałem się w nią i złożyłem swoje ubrania, które były troszeczkę brudne od leżenia w tej ciemnej piwnicy, a dodatkowo moja koszulka była pobrudzona krwią. Zmartwiło mnie to troszeczkę, ponieważ były to moje jedyne ubrania. Szkoda, że nie miałem swojego plecaka, miałem nadzieję, że nadal jest on u Nadii i jeszcze uda mi się go odzyskać. Może to głupie i trywialne, ale bardzo zależało mi na odzyskaniu prezentu od Taiki’ego. Był on dla mnie ważny, zwłaszcza, że był to jeden z takich prawdziwych, nielicznych podarunków. Poza tym, Nadia potrzebowała kogoś, z kim mogłaby porozmawiać i się wyżalić, a ja nie miałem jej tego za złe. Znaczy, może trochę, ale rozumiałem jej postępowanie, a przynajmniej się starałem. Po prostu była zdesperowana, samotna, załamana, nadal nie pogodziła się ze śmiercią brata, potrzebowała kogoś, kto by jej pomógł.
- Jutro się tym zajmę, zostaw te ubrania i chodźmy spać – powiedział cicho, odbierając ode mnie rzeczy i kładąc je na komodzie.
- Ale...
- Cicho, dobranoc – wymamrotał, gasząc świeczkę i kładąc się obok mnie. Przez moment myślałem nad tym, aby wstać i się za to zabrać, ale Taiki musiał to wyczuć, bo chwycił mnie w pasie i pociągnął na poduszki. Nie mając innego wyjścia westchnąłem cicho i wtuliłem się w jego ciało, zamykając oczy.
***
Obudziłem się pierwszy i wcale nie tak późno, co wziąłem za dobry znak. Niepewnie podniosłem się do siadu, niepewnie rozglądając się dookoła. Głowa nadal mnie bolała, ale nie było tak źle. Nadal nie mogłem używać mocy? O tym się zaraz przekonam. Powoli wstałem z łóżka, nie budząc mojego zmęczonego chłopaka, i chciałem ruszyć do łazienki, by uprać swoje ubrania. Nie miałem innego wyjścia, w brudnych chodzić nie będę, a i tak trochę będę musiał poczekać, zanim one wyschną. Ciocia Taiki’ego oraz Koda nie wrócili do domu, więc trochę mogę pochodzić w jego koszuli, ewentualnie posiedzę w jego pokoju. Kiedy przechodziłem obok szafy, moją uwagę przykuło opakowanie znajdujące się na niej oraz wystający z niego pomarańczowy materiał. Tak właściwie... kiedy ostatni raz zakładałem dla niego tę sukienkę? Albo jeszcze lepiej, kiedy ostatni raz uprawialiśmy seks? Trochę czasu minęło od ostatniego czasu, a wiem, że seks był dla niego bardzo ważny. Nic dziwnego, że ostatnio był troszkę poddenerwowany i łatwo było go zirytować. Czy to dobry pomysł i właściwy czas na takie rzeczy? W końcu, dom jest pusty, lepszej okazji mieć nie będziemy. Przysunąłem krzesło do szafy i cichutko zdjąłem stamtąd opakowanie, po czym zniknąłem w łazience.
Dopiero tam, kiedy już ładnie rozłożyłem mokre, wyprane ubrania na suszarce i zacząłem się ubierać, zacząłem mieć wątpliwości. To na pewno dobry pomysł, aby ją ubierać? W końcu, z jakiegoś powodu znajdowała się ona poza moim zasięgiem. W sumie, to może być też dlatego, by jego ciocia nie zwróciła na oto uwagi. Poza tym, Taiki chyba lubił, kiedy ją zakładałem, więc... sam już nie wiem. Najwyżej ją zdejmę jeżeli mu się nie będzie podobać, czy coś.
Wyszedłem z łazienki i skierowałem się do pokoju, cały zarumieniony i niepewny tego swojego ruchu. Może to faktycznie był błąd? Mamy teraz ważniejsze rzeczy niż to... ale nim się rozmyśliłem, Taiki zaczął się budzić. Teraz nie miałem wyboru, najwyżej chłopak każe mi się przebrać w normalne rzeczy, czy coś.
- Karotka? Co ty robisz? – spytał niepewnie, przyglądając mi się uważnie.
- Pomyślałem sobie, że dawno jej dla ciebie nie zakładałem, a teraz mamy idealny czas, bo nikogo nie ma w domu – zacząłem, brzmiąc na całkiem pewnego, i usiadłem okrakiem na jego biodrach. Położyłem jedną ze swoich dłoni na klatce piersiowej, zaczynając zaczepnie kreślić szlaczki na jego piersi. – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, a jeżeli tak, to... po prostu to zdejmę... – powiedziałem już znacznie mniej pewnie, spuszczając wzrok i nerwowo poruszając swoimi ogonami. Co ja tak właściwie najlepszego wyprawiam? Przecież to jest takie żenujące, Taiki na pewno zaraz każe mi z niego zejść i się opanować.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz