wtorek, 2 marca 2021

Od Soreya CD Mikleo

Napuszyłem niezadowolony policzki, słysząc jego słowa. Czy on jest poważny? Teraz, w takiej chwili, mówić o obiedzie? Mógł to zrobić w każdej innej i byłoby lepiej, ale nie, zdecydował się na dokładnie tą, kiedy powoli zaczynało robić się gorąco. Odsunąłem usta od jego szyi oraz dłonie od jego ciała, czując się troszeczkę źle. Naprawdę nie może mi być dane zaznać odrobiny przyjemności, zwłaszcza po tym, przez co ostatnio przeszliśmy. 
– A wiesz, na co ja mam ochotę? Na chwilę przyjemności, a ty mi ciągle przerywasz – wyburczałem, mało zadowolony. Nie na to byłem nastawiony, kiedy Yuki opuścił nasz pokój.
 – No już, nie gniewaj się, po prostu chciałem się upewnić, czy nie jesteś głodny – powiedział, może odrobinę rozbawiony moim zachowaniem, czego kompletnie nie rozumiałem. 
Co było zabawnego w moim zachowaniu? On jakoś się nie cieszył, kiedy ja się z nim drażniłem, więc przestałem to robić. Może nie całkowicie, ponieważ nadal zdarzało mi się go zaczepiać, ale zwykle kończyłem robotę. A on to tak odwleka, i odwleka... To już nie było ani trochę fajne. 
– Oczywiście, że jestem głodny, od dłuższego czasu chodzi za mną owieczka, która ciągle mi umyka – odparłem, schodząc z niego i kładąc się na łóżku.
 To nie tak, że przeszła mi ochota, absolutnie, po prostu byłem odrobinkę na niego obrażony, to wszystko. On czasem tak robił, to ja niby nie mogłem? Usłyszałem, jak materac cicho skrzypi, ponieważ mój mąż zmieniał pozycję. Po chwili delikatnie przytulił się do moich pleców. Niewzruszony jego zachowaniem, nie zdawałem się w ogóle zwracać na niego uwagi. Chciałem zrobić jemu przyjemność, chciałem zrobić sobie przyjemność, a jak zostałem potraktowany? Nie wiem, czy teraz będzie można mnie tak łatwo przekonać do zmiany zdania, w końcu ochota mi przejdzie po jakimś czasie, a co z nim, to nie byłem pewien. Zauważyłem, że ostatnio nie miałem takiego problemu i trochę łatwiej nad sobą panowałem oraz nie zawsze miałem tak wielką ochotę jak mój mąż. Z jednej strony, to dobrze, z drugiej to chyba oznacza, że powoli zaczynałem się uspokajać i starzeć. Czy aby trochę nie za szybko? Ledwo dwadzieścia lat skończyłem, a już miałabym nie wystarczać mężowi jako mężczyzna? To dopiero byłaby skaza na moim honorze.
 – Daj spokój, tylko rzuciłem luźny pomysł, nie obrażaj się – wymruczał mi wprost do ucha, po czym delikatnie ucałował mnie w kark.
 – Odnośnie pomysłów, mogę mieć jeszcze lepszy – powiedziałem nagle, odwracając się do niego i posyłając mu delikatny uśmiech. – Pójdę na obiad, pod warunkiem, że pójdziesz ze mną.
 – No dobrze – powiedział, sięgając dłońmi do swojej szyi, dlatego szybko chwyciłem go za nadgarstki.
 – Ale idziesz w tym – dodałem, szczerząc się do niego szeroko. Ten pomysł zaskoczył mojego męża, który zamrugał kilkukrotnie, nie za bardzo wiedząc, jak powinien zareagować i czy się zgodzić. Jak dla mnie mógł zawsze chodzić w tej obroży, pasowała do niego i oznaczała, że należy tylko i wyłącznie do mnie, a ostatnio przez Arthura trochę zacząłem w to wątpić.
 – Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież nie mogę tego zakryć, jak to Alisha, zauważy, albo Lailah, co ja im powiem? – spytał, oczywiście początkowo będąc na nie.
 – Jak się nie zgadzasz, możemy zostać tutaj – wzruszyłem ramionami, nie widząc w tym żadnego problemu. Po prostu zostaniemy, powrócimy do tego, co wcześniej przerwał, mówiąc o obiedzie. 
– A mógłbym założyć coś innego? – dopytywał dalej. Chyba mu zależało na tym, abym naprawdę zjadł ten obiad. 
– Oczywiście, tylko obroża musi zostać – powiedziałem, nie za bardzo wiedziałem, co on kombinuje. Przecież on nie ma za dużo rzeczy, bo nie potrzebuje ich. W końcu, on jest aniołem, nie poci się ani nic, więc jego ubrania wytrzymują dłużej. Jeżeli zakłada coś nowego, to są to moje rzeczy, i zwykle robi to do snu... No cóż, aż jestem ciekaw, co takiego zrobi. 
– Jestem gotowy – odezwał się po kilkunastu minutach, na co podniosłem się do siadu. 
Mikleo zmienił koszulkę na szary golf, który dawno temu dostałem od Alishy, to było tuż przed tym, jak wyruszyłem w świat po śmierci Mikleo. Szczerze, kompletnie o nim zapomniałem, założyłem go raz czy dwa, ale szybko przestałem, czując się źle z zakrytą szyją, poza tym teraz chyba byłoby to na mnie za małe. Nie, to co dla mojego męża; rękawy były odrobinkę za długie. Wstałem z łóżka i podszedłem do niego bez słowa, po czym delikatnie chwyciłem go za kołnierz i sprawdziłem, czy obroża była na swoim miejscu. Była, i tylko to się dla mnie liczyło. Ucałowałem go delikatnie w policzek i delikatnie podciągnąłem jego rękawy, by ładnie się prezentował. 
– Dzięki temu będziesz mógł zawsze ją nosić, co? – wymruczałem mu do ucha czując, jak dobry humor znowu do mnie powraca.
– O nie, nie, nie, robię to dlatego, abyś zjadł obiad – odparł, odsuwając się ode mnie. 
– A może jednak? Lubię, kiedy ją nosisz, nawet, jeżeli jej nie widzę. Wystarcza mi świadomość, że znajduje się na twojej szyi – uśmiechnąłem się do niego niewinnie i chwyciłem delikatnie jego dłoń, którą ucałowałem. Nie byłem pewien, czy coś ugram, ale trochę udobruchać go musiałem. 

<Mikleo? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz