Miałem wrażenie, że cały świat wali mi się pod nogami. Jak to Natsu została porwana? Kiedy? I przez kogo? W jakim celu? Nie potrafiłem znaleźć racjonalnego powodu, dla którego ktokolwiek miałby porywać tak młode dziecko. Dla okupu? Miałem nadzieję, to wydawała się dla niej najlepsza opcja... co ja myślę, każda opcja była beznadziejna. Poczułem, jak moje dłonie zaczynają niekontrolowanie drżeć, dlatego zacisnąłem je w pięści, by choć trochę nad nimi zapanować. Mojemu chłopakowi takie zachowanie jednak nie umknęło uwadze, ponieważ zaraz poczułem jego dłoń na swoim ramieniu.
- Co się stało? – spytałem cicho drżącym głosem, wpatrując się w zmartwioną kobietę. Starałem się zachować spokój, chociaż najchętniej chciałem działać. Nasu... nawet nie wyobrażałem sobie, jak musiała być przerażona w tej chwili. Im szybciej ją wydostaniemy, tym lepiej dla niej. I dla mnie w sumie też.
- Możemy... porozmawiać na osobności? – spytała, patrząc ponad moje ramię. Podążyłem za jej spojrzeniem, nie za bardzo rozumiejąc jej obawy. Przecież był tu tylko Taiki oraz jego ciocia, która... przysłuchiwała się nam z, jak dla mnie, nadmierną uwagą. Widocznie była bardzo ciekawa całej tej sytuacji, podczas kiedy ja już teraz umierałem ze strachu, a nie znałem szczegółów.
- Oczywiście – to mój chłopak zabrał głos i już po chwili poczułem, jak przyjemny ciężar dłoni znika z mojego ramienia. Owszem, czułbym się bardziej komfortowo bez ciekawskiego spojrzenia jego cioci, ale Taiki jak najbardziej mógł zostać, jego obecność była dla mnie naprawdę bardzo ważna i podtrzymywała mnie na duchu. – Ciociu, chodźmy, dajmy im porozmawiać – dodał, chwytając kobietę pod ramię i ciągnąc ją w stronę wyjścia z kuchni. Nim drzwi za nimi się zamknęły usłyszałem lekko oburzony szept kobiety „ale to mój dom”, jednak obyło się bez większych scen i już po chwili zostaliśmy sami.
Już otwierałem usta, aby zasypać ja lawiną pytań na temat Natsu, ale nie zdążyłem, ponieważ ta przytuliła mnie do siebie mocno. Byłem zaskoczony, ponieważ nawet od niej w dzieciństwie dużo czułości. Ale teraz, kiedy sobie o tym pomyślę, musiała być naprawdę przerażona. Tata... tata by jej przecież nie wybaczył, że pozwoliła na uprowadzenie jego jedynego i ukochanego dziecka. Albo nie byłby wściekły, bo to by się nigdy nie stało, w końcu gdyby żył, byłby wtedy tam z nimi i na pewno jakoś zdążyłby zareagować... na tą myśl poczułem tylko większe wyrzuty sumienia. Jeżeli to właśnie przeze mnie i moje postępowanie Natsu coś się stanie, nie wybaczę sobie tego.
Odwzajemniłem gest cioci, a po chwili oboje usiedliśmy przy stole. Moim zniknięciem również musiała być przerażona, w końcu wróciła do pustego domu pomimo tego, ze obiecałem jej, że będę przecież czekać na ich powrót. Ponowiłem swoje pytanie na temat co tak właściwie się stało i kiedy, a ciocia opowiedziała mi wszystko jak najdokładniej i najspokojniej, jak tylko mogła – nią też targały silne emocje, widziałem to po jej nerwowych ruchach oraz zerkaniu co chwila na boki. Dowiedziałem się, że zdarzyło się to wczoraj wieczorem, Natsu wyszła pobawić się na zewnątrz ze swoim prawdopodobnie przyszłym mężem. Wszystko było dobrze do czasu, kiedy to zaczęli bawić się w chowanego i przyszła kolej chłopca na to, to on zaczął jej szukać. Nie mógł jej znaleźć, więc powiadomił dorosłych, a ci natychmiast rozpoczęli poszukiwania i szybko odkryli ślady kogoś jeszcze. Od razu państwo Fukui poleciło mojej cioci, aby wróciła do domu i natychmiast powiadomiła rodziców, a oni będą dalej jej szukać i dadzą natychmiast znać, jeśli cokolwiek. Mama powinna dostać wiadomość już dzisiaj, a po tacie ani śladu. Co za zaskoczenie, czyż nie?
- Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać? – spytałem cicho po kilku sekundach, kiedy w końcu przetrawiłem te wszystkie wiadomości. To było zaplanowane wcześniej? Czy totalna improwizacja? Nie, to nie mogła być improwizacja, inaczej przecież znaleźliby go już dawno. Chyba, że użyłby magii... ale przecież mogliby go jakoś odnaleźć nawet po tym, to jest możliwe.
- Twoja matka mi powiedziała, jak tu trafić. Tylko nadal nie wiem, co tutaj robisz. Miałeś czekać w domu. Widziałeś ojca? Zaglądał tam? – dodała, przyglądając mi się uważnie i jednocześnie ze zmartwieniem. Jej również będę musiał powiedzieć to kłamstwo... to wszystko dzieje się z mojej winy i przeze mnie cierpią najbliższe mi osoby. Wlepiłem wzrok w stół, zaczynając bawić się nerwowo palcami. Przynajmniej nie musiałem udawać zdenerwowania, ponieważ w rzeczywistości naprawdę je czułem.
- Ja... widziałem się z tatą. W tym samym dniu, w którym wyjechaliście. Kazał mi iść za sobą i zaprowadził mnie gdzieś w głąb lasu, by tam... – tutaj głos delikatnie mi się załamał, ponieważ znów przed oczami widziałem tę straszną scenę. – Chciał mnie zabić. Ponieważ wcześniej widziałem go na mieście z kochanką – wyszeptałem cichutko, decydując się na powiedzenie powodu. Nie uzgadniałem tego z Taikim, ale chyba nie będzie na mnie o to zły, w końcu nie powiedziałem i nie powiem, że tą kobietą była jego ciocia.
Znowu zapadła pomiędzy nami cisza, a ja czułem, że ciocia powoli przetrawia moje słowa. Nerwowo przygryzłem wargę, czekając na jej jakąkolwiek reakcję. Zapyta o te moje rzeczy, po które poszliśmy? Miałem nadzieję, że nie, nie wiedziałem, co miałbym jej odpowiedzieć . Może pomyślała, że Karotka to jakieś zwierzę? Albo ktoś zupełnie inny? W końcu, ona nigdy nie słyszała, że ktoś się do mnie zwraca w ten sposób.
- Zrobiłeś mu coś? – spytała, a ja poczułem się źle. Najwidoczniej i ona wierzyła, że byłem w stanie zrobić komuś krzywdę... To było naprawdę motywujące.
- Oślepiłem. I uciekłem tutaj, do Taiki’ego, nie wiedziałem, gdzie indziej miałbym się udać – odparłem, nadal nie unosząc wzroku.
- Dobrze zrobiłeś. Nie chciałabym, aby i tobie coś się stało – dodała, delikatnie ściskając moją dłoń. – Jest ci tutaj dobrze? – na jej kolejne pytanie po prostu pokiwałem głową, bo co innego miałem odpowiedzieć? W końcu, czułem się tutaj dobrze i byłem traktowany za dobrze jak na kogoś, kto miał na sumieniu czyjeś życie. – Zostań tu jeszcze przez parę dni. Jeżeli ojciec wróci i zastanie cię w domu... nie chcę nawet pomyśleć, co by z tobą zrobił.
- A co z Natsu? – tym razem to ja zadałem pytanie. Chciałem cokolwiek zrobić w tej sprawie, jakkolwiek pomóc, nie mogłem przecież siedzieć w bezpiecznym miejscu, podczas gdy jej dzieje się coś złego.
- Przyjdę tutaj, jeżeli się czegoś dowiem. Teraz jednak muszę wracać, nie powinnam na długo opuszczać domu – dodała, wstając od stołu. Więc... mam zostać tutaj? Tak po prostu?
Odprowadziłem ciocię do drzwi, pożegnaliśmy się i jeszcze przez chwilę obserwowałem, jak kobieta znika w swojej lisiej postaci pomiędzy drzewami. Może i ja mógłbym się tam rozejrzeć? Wiedziałem, gdzie znajdowała się rezydencja państwa Fukui, już raz tam byłem rok temu, oczywiście jako zwykły sługa i pomagier... wszystko byłoby lepsze od siedzenia w bezpiecznym miejscu.
- W porządku? – usłyszałem za sobą głos mojego chłopaka. Pokręciłem przecząco głową, skąd w ogóle wzięło mu się to pytanie? To oczywiste, że nic nie było w porządku. – Nic jej nie będzie, odnajdą ją.
- Nie wiadomo, kto ją porwał, dlaczego ją porwał i jakim cudem to mu się udało zrobić pod nosem potężnych kitsune. Skąd masz pewność, że nic jej nie jest? Może już teraz jej coś zrobili – syknąłem, nie potrafiąc zapanować nad swoimi emocjami. Nie powinienem tak się zachować, w końcu Taiki nic mi nie zrobił, ale ta bezsilność mnie dobijała i irytowała. Jeżeli coś stanie się Natsu, nie wybaczę sobie tego.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz