Zagryzłem nerwowo wargę, wpatrując się z uwagą w mojego chłopaka. Czyli był gotów mi pomóc, a nawet nie wiedział, na co się pisze. Ja sam również nie wiedziałem, na co się piszę, bo w końcu nie wiedziałem, z kim zadzieram. Wolałem jednak podjąć każde ryzyko, byleby tylko zrobić coś, co mogłoby jej pomóc. Moja ciocia jednak poprosiła mnie, abym nic nie robił, tylko siedział tutaj i uważał na siebie... ale może dlatego, że bała się powrotu mojego ojca, który nigdy nie nastąpi, tylko po prostu ona o tym nie wiedziała.
- Została porwana z prosto z podwórka państwa Fukui – powiedziałem, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że nie powiedziałem mu praktycznie nic o Natsu. Naprawdę powinienem się ogarnąć i zacząć normalnie, racjonalnie myśleć. Trochę spanikowałem po tym, jak się dowiedziałem o jej porwaniu, ale panika nic nie da mi, ani jej.
- Wchodzenie na czyjąś posiadłość raczej nie skończy się dobrze – odparł, a ja w duchu się z nim zgodziłem. Jeżeli ciocia mówiła prawdę podwórko i okolice posiadłości już są patrolowane. Czy gdybyśmy się tam udali, wzięliby nas za porywaczy? Albo za jakichś wspólników, czy coś. Tak czy siak, jeżeli ktoś by nas znalazł, ciekawie by dla nas nie było.
- Wiem, ale... nie mogę tak po prostu czekać nic nie robiąc – wymamrotałem spuszczając wzrok.
- Moglibyśmy przejrzeć okolice, ale jeżeli nas przyłapią... – zaczął, a ja doskonale wiedziałem, co miał na myśli. W końcu, sam przed chwilą dokładnie o tym pomyślałem.
- Mogą nas o coś posądzić, wiem – powiedziałem cichutko.
- Chodźmy do domu, zastanowimy się tam na spokojnie – powiedział, uśmiechając się do mnie delikatnie i chwytając mój nadgarstek, ciągnąc mnie w stronę ciepłego wnętrza.
Wiedziałem, że Taiki nie chciał dla mnie źle, a wręcz przeciwnie. Starał się mnie pocieszyć i wesprzeć najlepiej, jak tylko potrafił, ale pomimo tego poczułem rozgoryczenie. Dosłownie nie mogłem nic zrobić, miałem związane ręce i mogłem tylko czekać na jakąkolwiek wiadomość od cioci. Gdybym tylko był w domu, te informacje dotarłyby do mnie znacznie szybciej, ale oczywiście nie mogłem wrócić do domu przez „ojca, który był na mnie wkurzony”... gdybym powiedział jej prawdę, może był mógł wrócić. Albo i bym nie mógł, bo jeszcze ciocia wzięłaby mnie za zagrożenie. W sumie, to za bardzo by się nie pomyliła.
Taiki zaprowadził mnie do kuchni, gdzie już krzątała się jego ciocia, pewnie przygotowując sobie albo nam śniadanie, zanim wyjdzie do pracy. Właśnie, praca... pozostała jeszcze kwestia pracy Taiki’ego, nadal nie wiem, czy zdecydował się przyjąć pracę od nieznajomego mężczyzny, czy może jednak nie. Miał się zastanowić już wczoraj i może faktycznie to zrobił, tylko się ze mną tym nie podzielił. Boże, jeżeli miałbym stracić i jego... bez niego i Natsu nie mam po co i dla kogo żyć.
Mój chłopak spytał się mnie, czy chcę herbaty, na co pokręciłem przecząco głową. Czułem, że nie byłem w stanie niczego przełknąć, w gardle miałem wielką gulę, a żołądek był mocno ściśnięty z tego całego stresu i zmartwienia. Jednak moja przecząca odpowiedź nic mi nie dała, ponieważ Taiki stwierdził, że i tak mi zrobi. Westchnąłem cicho i usiadłem na krześle, już nie zwracając mu uwagi. Jeżeli to sprawi, że poczuje się lepiej, to niech już zrobi mi tę herbatę, jakoś ją wypiję. Ale nie ma mowy, że cokolwiek zjem, pomimo tego, że mój organizm trochę domagał się jedzenia. To ja po prostu nie chciałem czegokolwiek jeść.
Vivi od razu wyczuła mój paskudny humor, ponieważ podeszła do mnie i wetknęła swój pyszczek w moje dłonie. Zacząłem delikatnie głaskać jej łebek, trochę się z tego ciesząc, w końcu mogłem czym zająć ręce.
- Wiadomo, co się stało z twoim ojcem, chłopcze? – spytała nagle ciocia Taiki’ego, czym odrobinkę mnie zaskoczyła. Więc to ją tak bardzo interesowało? Myślałem, że po tym ,co jej powiedział, nie chce już więcej o nim słyszeć.
- Ciociu, proszę cię – usłyszałem jeszcze cichy, ostrzegawczy szept mojego chłopaka, na który jego ciocia za bardzo zwróciła uwagę.
- Nie wiem, on w tym momencie interesuje mnie najmniej – powiedziałem beznamiętnym głosem, wzruszając ramionami. Nawet gdyby żył, to i tak Natsu była dla mnie najważniejsza.
Wyczułem, że kobieta chce zadać jeszcze jedno pytanie, ale została powstrzymana przez Taiki’ego, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Nie miałem za bardzo ochoty odpowiadać na jej pytania, co mój chłopak idealnie wyczuwał. Zacząłem się zastanawiać nad tym, kto mógł porwać Natsu. Według Taiki’ego to mógł być jakiś wróg taty, bo jak inaczej wytłumaczyć jego pytanie, tylko... nie miałem pojęcia, kto mógłby to być. Naprawdę nie miałem pojęcia, czy miał jakichkolwiek wrogów. Znaczy, na pewno miał, musiał mieć. Owszem, był szanowany zarówno wśród ludzi jak i wygnańców, więc pewnie miał tyle samo wrogów, jak i przyjaciół. Jakich konkretnie? Nie miałem pojęcia. Czasem, kiedy sprzątałem zdarzało mi się słyszeć jakieś nazwiska podczas jego rozmów z mamą, nie za specjalnie się z tym krył, chyba uważał, że byłem za głupi... i w sumie, mógł mieć trochę racji. Nie zwracałem za bardzo uwagi na te rozmowy. W końcu, czemu miałbym być zainteresowany, jak ktoś tam jest niezadowolony w powodu tego, że tata zawarł umowę z kimś jeszcze innym. Może gdybym jednak zwrócił wtedy na to jakąś uwagę, teraz miałbym chociaż jakiś pomysł, kto mógłby to zrobić.
Z rozmyślań obudził mnie dotyk dłoni na moim policzku. Zaskoczony zamrugałem kilkukrotnie i uniosłem wzrok, napotykając tym samym zmartwione spojrzenie Taiki’ego. Rozejrzałem się po kuchni i zauważyłem, że jego cioci już nie było, musiała wyjść.. tylko kiedy? Nie kojarzyłem momentu, kiedy to wyszła z domu.
- Gdzie twoja ciocia? – spytałem zaskoczony, poprawiając się delikatnie na krześle i zabierając dłonie z łebka Vivi. Lisica westchnęła cichutko i zwinęła się w kulkę przy moich nogach.
- Wyszła do pracy kilka minut temu – odparł, siadając na krześle obok mnie i nie przestając się we mnie wpatrywać tym zmartwionym spojrzeniem. – Jesteś głodny? Zrobić ci coś do jedzenia? – dopytywał, na co pokręciłem przecząco głową.
- Nie, dziękuję, nie chcę jeść – powiedziałem cichutko, posyłając mu delikatny uśmiech, by się o mnie nie martwił. Ze mną było wszystko w porządku, to nie o mnie powinien się martwić. – A co z twoją pracą? Będziesz jutro chronił tę rodzinę? – dopytałem, nawet nie ukrywając zmartwienia. Po tym, co się stało z Natsu, zacząłem martwić się o jego zdrowie jeszcze bardziej.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz