Uśmiechnąłem się delikatnie na słowa mojego chłopaka, które były bardzo piękne i bardzo dla mnie ważne. Mimo wszystko uważałem, że Taiki nie na mnie powinien się skupiać na mnie, a na swoim bracie, to on jest w tej chwili najważniejszy, a ja wcale nie czuję się z tym źle. Nigdy nie byłem w centrum wydarzeń, dlatego nie czuję się z tym źle, nawet jeżeli trochę tak wyglądam i trochę tak brzmię. Poza tym, to kompletnie nie o to mi chodziło, po prostu czułem się tutaj jak niepasujący element, bo tak właściwie to ja nim byłem.
Zwykle całkiem dobrze szło mi udawanie tego, że wszystko jest w porządku, co było bardzo wygodne. Nikt mnie nie pytał i nikt się o mnie nie martwił, przez co nie stawałem się niczyim problemem i każdy zajmował się swoimi sprawami, zostawiając mnie samego. Taiki jednak wydawał się być na to odporny i doskonale zauważał, kiedy cokolwiek mnie trapiło. Jakby już nie miał wystarczająco problemów na głowie, to jeszcze ja do nich dochodzę, zdecydowanie bardzo daleko mi do ideału chłopaka.
- Jestem szczęśliwy, naprawdę – odpowiedziałem, posyłając mu delikatny uśmiech i chwyciłem jego dłoń w swoje drobne ręce, ściskając ją lekko. Zawsze czułem się dziwnie, kiedy Taiki składał na wierzchu mojej dłoni pocałunek. W końcu, w ten sposób witano damy i okazywano im w ten sposób szacunek, a ja ani nie byłem damą, ani nie byłem witany i ani nie zasługiwałem na szacunek.
- Twoje oczy mówią co innego – odparł, wolną dłoń kładąc na moim policzku, w którą bez zastanowienia się wtuliłem. To był chyba mój taki odruch bezwarunkowy.
- Po prostu boję się o Natsu. Wiem, że fizycznie nic jej się nie stało, ale nie wiem, jak to całe wydarzenie wpłynie na jej psychikę – wytłumaczyłem, przymykając oczy.
To był jeden z powodów, dla którego jestem zmartwiony, ale nie chciałem mu mówić wszystkiego. Bo w sumie, co miałem mu powiedzieć? Uważam, że nie pasuję do twojej rodziny? Albo, że boję się, że twój brat mnie nie polubi? Tego akurat bałem się najbardziej. W końcu, gdyby Shingo mnie nie polubił, zacząłby mieć do mnie pretensje, przed którymi bronił mnie będzie mój chłopak, a to może prowadzić do konfliktów między nimi... Nie chciałem, aby się przeze mnie kłócili. Znaczy, to się jeszcze nie wydarzyło i nie chciałbym, aby kiedykolwiek się wydarzyło.
- To wszystko? Jesteś pewien? – dopytał, a ja powstrzymałem się przed cichym westchnięciem. Czy on potrafił czytać w myślach? Ostatnio coraz częściej mam takie wrażenie. Może po prostu nie wie, że ma takie zdolności?
- Tak, nie musisz się mną przejmować – powiedziałem, otwierając oczy. – Masz wystarczająco problemów na głowie, nie chcę ci ich sprawiać jeszcze więcej.
- Nie jesteś moim problemem, tylko moim chłopakiem. Tak masz siebie postrzegać, nie inaczej. I pomogę ci z każdym twoim problemem – odparł, posyłając mi jeden ze swoich piękniejszych uśmiechów.
Odwzajemniłem jego uśmiech, by był już spokojniejszy i już dalej nie kontynuowałem tej sprawy, ponieważ to nie miało za bardzo sensu. Taiki pewnie uważał, że przesadzam i zbyt bardzo biorę to wszystko do siebie. Cóż, pewnie ma rację, ale inaczej nie potrafiłem, nawet jeśli bardzo chcę. Dlatego z tym jakoś sobie poradzę, w końcu nie mam za bardzo innego wyjścia. Albo jakoś przekonam do siebie Shingo, albo... cóż, będę musiał się troszeczkę odsunąć, ale to nic. Lepiej, by dogadywali się beze mnie, niż gdyby mieli kłócić się przeze mnie.
- Myślę, że jednak powinieneś skupić się na sobie. Pamiętasz o jutrze? – spytałem, przyglądając mu się z uwagą. Nagła zmiana tematu jako odwrócenie uwagi wcale nie wydaje się wcale taką złą taktyką.
- A co jest jutro? – spytał, siadając na parapecie obok mnie. Było tutaj dla niego całkiem dużo wolnego miejsca, w końcu ja specjalnie szeroki nie jestem, ale i tak delikatnie się przesunąłem, by jemu było trochę bardziej wygodnie.
- Miałeś dać temu państwu odpowiedź. Czy będziesz dla nich pracował, czy nie – przypomniałem mu, opierając głowę o jego ramię. Taiki delikatnie objął mnie ramieniem w pasie, zaczynając kreślić na moim udzie małe szlaczki.
- Och, o to chodzi... – w jego głosie wychwyciłem zaskoczenie. Kompletnie o tym nie myślał, i wcale mu się nie dziwiłem. – Zapomniałem o tym, szczerze mówiąc. Wypadło mi to z głowy.
- To zrozumiałe, to był bardzo intensywny dzień nie tylko dla ciebie, ale i dla mnie. Dlatego ci przypominam – powiedziałem, przymykając oczy.
- Dziękuję, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił – odparł, po czym delikatnie, w opiekuńczym geście, pocałował mnie w czoło.
Co by beze mnie zrobił? Co by zrobił, to ja nie wiem, ale jestem pewien, że beze mnie byłby szczęśliwy. I na pewno miałby mniej kłopotów... chociaż w sumie, jedno wiąże się z drugim. Cicho westchnąłem, decydując się zatrzymać te myśli dla siebie. Coś czułem, że Taiki nie zgodziłby się ze mną, dlatego po prosu lepiej będzie, jak będę milczał.
- Proste, zapomniałbyś o oddychaniu – odparłem, szczerząc się do niego. – Swoją drogą, co robi twój brat? Nie powinieneś być teraz z nim? – spytałem niepewnie, poprawiając ostrożnie swoją głowę. Było mi tak wygodnie, że jeszcze moment, a pewnie bym zasnął. Albo może to też dlatego, że nie za dobrze dzisiaj spałem? Tak czy siak, to nie daje mi prawa, aby w tym momencie tak po prostu pójść spać, nie o tej godzinie, przecież to był dopiero wczesny wieczór. Wolałbym wykorzystać jakoś pożytecznie ten czas, zwłaszcza, że jutro będę chciał odwiedzić Natsu, przez co nie będzie mnie większość dnia... a może cały? Dałbym trochę przestrzeni Shingo... sam już nie wiem, nad tym jeszcze muszę się zastanowić i może dopytać o radę w tej kwestii mojego chłopaka.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz