Alibi mojego chłopaka było proste i co ciekawe nie różniło się sporo od prawdziwych wydarzeń mających miejsce tamtego feralnego dnia. Czy to dobrze? Nie mam pojęcia, nie za dobrze znam matkę Karotki, nie wiem, jak bardzo wierzy słowom swojego syna, miejmy jednak nadzieję, że wierzy, bo i od jej wiary bardzo dużo zależy.
- Dobrze, oślepiłeś ojca i uciekłeś, nie tłumaczy to jednak jego zaginięcia - Zauważyłem, zastanawiając się nad tym szczegółem, który również miał, a raczej ma miejsce, jego ojciec zaginął i nikt nie wie, gdzie teraz jest, nikt oprócz mnie.
- Nie mogę wiedzieć, co stało się później. Uciekłem, a on został sam - Miał rację, mogłem wziąć to od razu pod uwagę, nim otworzyłem usta, wypalając z taką głupotą.
- Masz rację, mogłem to od razu wsiąść pod uwagę - Przyznałem, drapiąc się po głowie troszeczkę może i zażenowany tym faktem, mogłem pomyśleć potem mówić, a nie wychodzić na głupka przy swoim chłopaku.
- Myślisz, że mi w to uwierzy? - Spytał, a w jego głosie dało się usłyszeć niepewność, która troszeczkę mnie zaskoczyła, to chyba on zdecydowanie lepiej zna swoją matkę ode mnie, bo przecież zna prawda?
- Nie wiem, nie znam twojej matki tak dobrze, jak ty - Stwierdziłem, mówiąc tylko to, co myślałem, nie mając zamiaru udawać, że wiem, jak zachowałaby się kobieta, gdy jej nie znam, zamieniłem z nią kilka zdań, które nie były najprzyjemniejszymi słowami na świecie.
- Ja sam wcale lepiej jej nie znam - Przyznał, co specjalnie mnie nie zaskoczyło, jego rodzina nigdy nie była normalna, nie mogę więc wiele od niej oczekiwać.
- Nie specjalnie mnie to zaskoczyło, chyba mogłem się tego spodziewać - Przyznałem, wzruszając ramionami, zachowując się chyba trochę zbyt złośliwie, to przecież nie jego wina, że ma taką, a nie inną rodzinę, nie my o tym decydujemy niestety.
- Nie musisz być taki złośliwy - Upomniał mnie, patrząc z politowaniem.
- Przesadziłem tak? - Udałem głupiego, nie mówiąc wprost, że wiem o swojej głupocie, która czasem wręcz kipiała ze mnie.
- Zdecydowanie przesadziłeś - Przyznał, może lekko niezadowolony z moich złośliwości, które nie były potrzebne, tak jestem tego świadom, ale to nie zmienia tego, że chce i nawet muszę być z nim szczery.
- Przepraszam, to było silniejsze ode mnie. Obiecuję, że więcej się coś takiego nie powtórzy - Obiecałem, biorąc moją małą słodką Karotkę na kolana, całując go w kark.
Mój chłopak kiwnął głową, mając najwidoczniej nadzieję, że nie ściemniam, nie żebym miał powód, nie zniżam się do tak prymitywnych zachowań.
- A tak właściwie mówiąc o twojej matce, kiedy tak w teorii ma wrócić do domu?- Dopytałem z czystej ciekawości, zastanawiając się ile mamy jeszcze w miarę spokoju przed nadchodzącym problemem związanym z powrotnym wyciąganiem brudów.
- Najprawdopodobniej wróci za cztery dni - Wyjaśnił, używając słowa najprawdopodobniej, czyli nie był do końca pewien, co w tej sytuacji absolutnie mnie nie dziwiło, ta rodzina już chyba niczym mnie nie zaskoczy, naprawdę niczym.
- Więc sam nie jesteś pewien - Zauważyłem cicho, przy tym wzdychając, co my tak naprawdę wiemy w stu procentach? Chyba tylko to, że jego ojciec nie żyje, a plan awaryjny jest w osiemdziesięciu procentach prawdziwy i może nawet do połknięcie przez jego matkę.
- Niczego nie mogę być pewien po swojej rodzinie - Powiedział, w co oczywiście nie mogłem mu nie uwierzyć, sam nie byłbym niczego pewien, gdybym miał takich, a nie innych rodziców lub raczej w tej sytuacji rodzica, jego ojca nie musimy już w to wszystko mieszać.
Nie komentując już tego, westchnąłem jedynie cicho, doskonale wiedząc, że jakakolwiek dyskusja nie ma tutaj najmniejszego sensu, to niczego nie zmieni, a może jedynie nie potrzebnie nam zaszkodzić, mam już dość myślenia o tym, co będzie, a będzie działo się naprawdę dużo, najpierw załagodzić tę całą sytuację ze zniknięciem ojca Karotki a później tylko czekać na poród co ważniejsze do tego czasu trzeba będzie się bardzo pilnować, nigdy nie wiadomo jak surową karą przyjdzie mi zapłacić za ujawnienia swoich mocy przed człowiekiem, który na pewno zrobi, wszystko bym zapłacił za jej krzywdy.
- Twoje alibi jest, więc nim przejmować się nie musimy, możesz sobie teraz odpocząć, jeśli chcesz, nawet się zdrzemnij, a ja w tym czasie wyjdę na miasto rozejrzeć się za dodatkową pracę - Odparłem, całując moje słodkie maleństwo w czoło.
- Powinienem iść z tobą mam obowiązek ci pomagać - Słysząc jego słowa, zaśmiałem się cicho, kręcąc głową, jako jedyny nie miał żadnego obowiązku, to był mój dom i mój problem on nie musiał się tym martwić.
- Nie powinieneś, nie jesteś zobowiązany do żadnej pomocy to mój problem i ja doskonale sobie z nim poradzę - Przyznałem, nie chcąc, abyś się dla mnie poświęcał, jestem dorosły, a problem dotyczy w tej chwili tylko mnie, on nie musi się tym przejmować, zadbam o rodzinne tak jak kiedyś mój ojciec, zadbał o swoją, zrobię wszystko, by byli bezpieczni i szczęśliwi, nawet jeśli przyjdzie mi pracować od rana do zmroku.
- Dobrze, oślepiłeś ojca i uciekłeś, nie tłumaczy to jednak jego zaginięcia - Zauważyłem, zastanawiając się nad tym szczegółem, który również miał, a raczej ma miejsce, jego ojciec zaginął i nikt nie wie, gdzie teraz jest, nikt oprócz mnie.
- Nie mogę wiedzieć, co stało się później. Uciekłem, a on został sam - Miał rację, mogłem wziąć to od razu pod uwagę, nim otworzyłem usta, wypalając z taką głupotą.
- Masz rację, mogłem to od razu wsiąść pod uwagę - Przyznałem, drapiąc się po głowie troszeczkę może i zażenowany tym faktem, mogłem pomyśleć potem mówić, a nie wychodzić na głupka przy swoim chłopaku.
- Myślisz, że mi w to uwierzy? - Spytał, a w jego głosie dało się usłyszeć niepewność, która troszeczkę mnie zaskoczyła, to chyba on zdecydowanie lepiej zna swoją matkę ode mnie, bo przecież zna prawda?
- Nie wiem, nie znam twojej matki tak dobrze, jak ty - Stwierdziłem, mówiąc tylko to, co myślałem, nie mając zamiaru udawać, że wiem, jak zachowałaby się kobieta, gdy jej nie znam, zamieniłem z nią kilka zdań, które nie były najprzyjemniejszymi słowami na świecie.
- Ja sam wcale lepiej jej nie znam - Przyznał, co specjalnie mnie nie zaskoczyło, jego rodzina nigdy nie była normalna, nie mogę więc wiele od niej oczekiwać.
- Nie specjalnie mnie to zaskoczyło, chyba mogłem się tego spodziewać - Przyznałem, wzruszając ramionami, zachowując się chyba trochę zbyt złośliwie, to przecież nie jego wina, że ma taką, a nie inną rodzinę, nie my o tym decydujemy niestety.
- Nie musisz być taki złośliwy - Upomniał mnie, patrząc z politowaniem.
- Przesadziłem tak? - Udałem głupiego, nie mówiąc wprost, że wiem o swojej głupocie, która czasem wręcz kipiała ze mnie.
- Zdecydowanie przesadziłeś - Przyznał, może lekko niezadowolony z moich złośliwości, które nie były potrzebne, tak jestem tego świadom, ale to nie zmienia tego, że chce i nawet muszę być z nim szczery.
- Przepraszam, to było silniejsze ode mnie. Obiecuję, że więcej się coś takiego nie powtórzy - Obiecałem, biorąc moją małą słodką Karotkę na kolana, całując go w kark.
Mój chłopak kiwnął głową, mając najwidoczniej nadzieję, że nie ściemniam, nie żebym miał powód, nie zniżam się do tak prymitywnych zachowań.
- A tak właściwie mówiąc o twojej matce, kiedy tak w teorii ma wrócić do domu?- Dopytałem z czystej ciekawości, zastanawiając się ile mamy jeszcze w miarę spokoju przed nadchodzącym problemem związanym z powrotnym wyciąganiem brudów.
- Najprawdopodobniej wróci za cztery dni - Wyjaśnił, używając słowa najprawdopodobniej, czyli nie był do końca pewien, co w tej sytuacji absolutnie mnie nie dziwiło, ta rodzina już chyba niczym mnie nie zaskoczy, naprawdę niczym.
- Więc sam nie jesteś pewien - Zauważyłem cicho, przy tym wzdychając, co my tak naprawdę wiemy w stu procentach? Chyba tylko to, że jego ojciec nie żyje, a plan awaryjny jest w osiemdziesięciu procentach prawdziwy i może nawet do połknięcie przez jego matkę.
- Niczego nie mogę być pewien po swojej rodzinie - Powiedział, w co oczywiście nie mogłem mu nie uwierzyć, sam nie byłbym niczego pewien, gdybym miał takich, a nie innych rodziców lub raczej w tej sytuacji rodzica, jego ojca nie musimy już w to wszystko mieszać.
Nie komentując już tego, westchnąłem jedynie cicho, doskonale wiedząc, że jakakolwiek dyskusja nie ma tutaj najmniejszego sensu, to niczego nie zmieni, a może jedynie nie potrzebnie nam zaszkodzić, mam już dość myślenia o tym, co będzie, a będzie działo się naprawdę dużo, najpierw załagodzić tę całą sytuację ze zniknięciem ojca Karotki a później tylko czekać na poród co ważniejsze do tego czasu trzeba będzie się bardzo pilnować, nigdy nie wiadomo jak surową karą przyjdzie mi zapłacić za ujawnienia swoich mocy przed człowiekiem, który na pewno zrobi, wszystko bym zapłacił za jej krzywdy.
- Twoje alibi jest, więc nim przejmować się nie musimy, możesz sobie teraz odpocząć, jeśli chcesz, nawet się zdrzemnij, a ja w tym czasie wyjdę na miasto rozejrzeć się za dodatkową pracę - Odparłem, całując moje słodkie maleństwo w czoło.
- Powinienem iść z tobą mam obowiązek ci pomagać - Słysząc jego słowa, zaśmiałem się cicho, kręcąc głową, jako jedyny nie miał żadnego obowiązku, to był mój dom i mój problem on nie musiał się tym martwić.
- Nie powinieneś, nie jesteś zobowiązany do żadnej pomocy to mój problem i ja doskonale sobie z nim poradzę - Przyznałem, nie chcąc, abyś się dla mnie poświęcał, jestem dorosły, a problem dotyczy w tej chwili tylko mnie, on nie musi się tym przejmować, zadbam o rodzinne tak jak kiedyś mój ojciec, zadbał o swoją, zrobię wszystko, by byli bezpieczni i szczęśliwi, nawet jeśli przyjdzie mi pracować od rana do zmroku.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz