Ten pomysł z byciem dobrym dla tej dziewczyny wcale a wcale mi się nie spodobał, ona nie zasłużyła na pomoc, nawet jeśli żałowała tego, co zrobiła, gdyby nie moja szyb ka reakcja Karotka zostałby bardzo mocno zraniony, a może nawet zabity jak mogę myśleć pozytywnie o takiej osobie, nie wspominając już o pomaganiu jej. Nie zasłużyła sobie na naszą lub raczej na jego pomoc.
- Nie jestem zły. Jestem, delikatnie mówiąc niezadowolony, z twojej dobroduszności - Przyznałem, patrząc z lekko niezadowoleniem wypisanym na twarzy na mojego chłopaka, który oczywiście nie widział niczego nieodpowiedniego w swoim i jej zachowaniu.
- Dlaczego? Przecież to ważne, aby pomagać innym - Wyjaśnił, nie do końca rozumiejąc, dlaczego mam pretensje do tego, co zrobił, przecież postąpił prawidłowo. Bo tak postąpił prawidłowo i nawet bym mu przyznał racje, gdyby nie to, kim jest ta dziewczyna i co chciała mu zrobić.
- Nie zrozum mnie źle. Bardzo imponuje mi to jakie wielkie serce masz i bardzo cieszę się z powodu twojego dobrego serca, ale nie w tej sytuacji. Ona prawie cię zabiła to tylko dlatego, że chciała się zemścić na mnie, czy takie zachowanie powinno się wybaczać? Nie powiedział bym - Burknąłem, nie, nie chciałem się kłócić, chciałem tylko aby mój chłopak trzymał się z daleka od tej dziewczyny, kto wie, na jaki kolejny genialny pomysł wpadnie aby się zemścić na mnie za coś, czego nie zrobiłem. Nie zabiłem jej brata i nie sprowokowałem go do zabójstwa, jasno już na samym początku określiłem się, czego szukam, był świadom tego, że go nie kocham, był świadom tego, że nie będę z nim na dobre i na złe a mimo to próbował wymusić na mnie współczucie. Wielokrotnie grożąc, że się zabije, nie robiło to wtedy na mnie najmniejszego wrażenia, myślałem, że kłamie, dopiero później okazało się, że zrobił to naprawdę. Czy czułem się winien? Na początku tak, czułem, że mogłem temu zapobiec, z czasem zrozumiałem, że to nie moja wina ja mu tego nie kazałem zrobić, nie mogłem przecież być, z kimś, kogo nigdy bym nie pokochał, skrzywdziłbym siebie i jego, a to nie miałoby najmniejszego sensu.
- Była zdesperowana i osamotniona czuje, że to twoja wina i nie mogła przeżyć tego, że jesteś teraz szczęśliwy, gdy ona wciąż cierpi - Gdy to usłyszałem, zagryzłem dolną wargę, przypominając sobie na chwilę jej brata, miałem tyle partnerów i partnerek, że imiona same mi się mieszają, nie jestem pewien czy imię, które pamiętam, należało do niego czy może do innego chłopaka, z którym byłem, nigdy jednak nie zapomnę jego pięknych lazurowych oczu, były wyjątkowe i tak cudownie czarujące. Jedyna rzecz, która skradła moje serce, nie trwało to jednak zbyt długo, lazurowe oczy nie wystarczą aby żyć długo i szczęśliwie..
- Jej brat popełnił samobójstwo, bo miał dość tego życia. Nadia nie mówi ci wszystkiego, nie ja byłem pierwszym, przez którego ten chłopak chciał się zabić, byłem niestety ostatnim, co nie oznacza, że to moja wina do niczego go nie zmuszałem, on od początku miał problemy z psychiką może gdyby się leczył, tak jak mu radziłem może wtedy dalej by żył - Mruknąłem, niezadowolony starając się powstrzymać od niepotrzebnych kłótni i złośliwości. Shōyō nic mi nie zrobił, abym gniewał się na niego, gdy jednak myślę o tamtym chłopaku, krew buzuje we mnie jak szalona. Nadia zrzuciła całą winę na mnie, chociaż sama święta nie była, jej zachowanie również wpędziło go do grobu szkoda, że tego nigdy nikomu nie powiedziała.
Karotka nic już nie powiedział, w ciszy przysłuchując się moim słowom, trawiąc to, co zostało przeze mnie powiedziane, tak wiele nie wie o tak wielu rzeczach, nie ma pojęcia i pojęcia mieć nie będzie, to co było kiedyś, jest kiedyś, nie chcę tego już nigdy więcej poruszać.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy i tak właśnie było najlepiej, każde z nas skupiło się na sobie i na swoich sprawach, dzięki czemu miałem czas uspokoić swoje wewnętrzne zirytowane, ja porzucając sprawę z moim dawnym nieżyjącym już kochankiem.
- Cześć dzieciaki - Wchodząc do domu, napotkaliśmy nie tylko zwierzaki czekające na nas w domu, ale i ciocie, która najwidoczniej już zdążyła się wyspać. - Gdzie byliście? - Dopytała zaciekawiona.
- Cześć, byliśmy po kilka rzeczy Karotki - Przyznałem, nie mając zamiaru wtajemniczać ciotki, w to u kogo byliśmy, lepiej aby myślała, że byliśmy domu Karotki.
- Rozumiem, Shōyō ktoś do ciebie przyszedł - Gdy to powiedziała, zwróciłem uwagę na swojego chłopaka, który jakoś tak dziwnie zaczął się zachowywać, że niby kto przyszedł o tym czasie do nas? Wchodząc do kuchni, zamrugałem zaskoczony oczami, to była jego ciocia, która wyglądała, jakby się czegoś obawiała. Czy coś się stało?
- Ciociu? - Karotka równie zaskoczony co ja spojrzał na swoją ciocię, która szybko do niego podbiegła, a że kiedy ona wróciła?
- Tak się cieszę, że wszystko z tobą w porządku, myślałam, że i tobie coś się stało. Shōyō twój ojciec zaginął, do tego ktoś uprowadził twoją siostrę - Słysząc te słowa, ponownie zamrugałem zaskoczony oczami, nie spodziewając się usłyszeć czegoś takiego, sprawa nie dotyczyła mnie, ale mimo wszystko lubiłem tę dziewczynkę, kto mógłby zrobić coś takiego i dlaczego?
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz