Przyznam, nie czułem się najlepiej, kiedy dziewczyna kazała zostać mojemu chłopakowi na zewnątrz. Czułem się o wiele, wiele pewniej, kiedy Taiki był przy mnie, wtedy czułem, że naprawdę mi nic nie grozi. Ale z drugiej strony, miałem tak po prostu zignorować fakt, że Nadia jest w tak złym stanie? Poza tym, on był zaraz za drzwiami, więc to tak, jakby był tuż obok, prawda? Słyszałem, jak Taiki robi nerwowe kółeczka tuż przed drzwiami. I jemu to się nie podobało, podobnie jak mój pomysł, aby porozmawiać z Nadią. Fakt, nie przedyskutowaliśmy tego wcześniej, ja sam nie byłem pewien, że właśnie się na to zdecyduję... ale teraz było za późno. Zaoferowałem swoją pomoc, więc teraz nie mogłem się wycofać. Najważniejsze było to, że moja własność została odzyskana i właśnie pilnuje jej Taiki.
Westchnąłem cicho i już nieco mniej pewnie ruszyłem za Nadią do już dobrze znanej mi kuchni. Nie zamierzałem siedzieć tutaj za długo, by Taiki za długo nie przebywał na dworze i by nie poczuł się urażony. Poczekałem, aż kobieta zajmie miejsce przy stole, a kiedy tak się stało, i ja trochę nieśmiało zająłem miejsce. Przez pierwsze kilkanaście sekund siedzieliśmy w ciszy, nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć. Wiedziałem, że muszę ugryźć ten temat delikatnie, by jej nie zrazić bądź nie pogorszyć jej stanu, który już teraz był nienajlepszy.
- Chcesz coś do picia? – pierwsza odezwała się Nadia, wprawiając mnie w lekkie osłupienie. Nie spodziewałem się, że zaproponuje mi poczęstunek, lekko mnie tym zaskoczyła.
- Nie, dziękuję. Wiesz, po tym, co ostatnio mi zrobiłaś, wolałbym unikać poczęstunku od ciebie – odparłem, nerwowo na nią zerkając. Tak, nadal nie zapomniałem o tym, co mi zrobiła, chociaż czasem miałem wrażenie, że tak właśnie myślał mój chłopak. I chociaż wybaczyłem jej to, zrozumiałem jej intencje, w głębi duszy balem się, że znowu mnie to spotka. W końcu, to było dla mnie przerażające przeżycie.
- Racja... zachowałam się wtedy okropnie. I chciałam cię za to przeprosić. Nie wiem... nie wiem, czemu się w ten sposób postąpiłam, nie planowałam tego. Po prostu, kiedy tak zacząłeś o nim opowiadać, zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest szczęśliwy... i mnie to zdenerwowało... – z każdym jej słowem czułem, że była coraz bliżej płaczu. Ale też jedna dobra rzecz z tego wynikała, teraz miałem pewność, że naprawdę tego żałowała, więc teraz mogłem być raczej spokojny. I Taiki też, gdyby tylko o tym wiedział... oczywiście, opowiem mu później całą tę rozmowę, jeżeli tylko będzie chciał mnie słuchać.
- Przyjmuję twoje przeprosiny. W rzeczywistości, wybaczyłem ci znacznie wcześniej – powiedziałem łagodnym tonem, uśmiechając się do niej ciepło. Czułem się naprawdę miło z powodu tego, że mnie przeprosiłem. – Też mam siostrę, młodszą, bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie, że tak nagle miałoby jej zabraknąć. Rozumiem, że czujesz się strasznie, straciłaś kogoś, z kim łączyła cię wielka więź i teraz starasz się znaleźć kogoś winnego całej tej sytuacji. I tym kimś nie jest Taiki. Nikt nie jest.
- Ale on go wykorzystał – rozległ się jej drżący głos, a z jej oczu popłynęły łzy. Chwyciłem jej dłoń i ścisnąłem ją delikatnie w geście pocieszenia. – Zabawił się z nim i tak po prostu porzucił.
- Powiedział ci to? Zanim... targnął się na swoje życie? – spytałem ostrożnie, uważnie się jej przyglądając i mając nadzieję, że nie palnąłem właśnie czegoś głupiego.
- Nie, wtedy... kilka dni przed tym w ogóle się do mnie nie odzywał. Do nikogo. Nie było go w domu całymi dniami i wracał dopiero wieczorami, jakiś taki nie swój. Aż w końcu któregoś dnia nie wrócił – odparła, ocierając łzy z kącików oczu. – O tym epizodzie z dowiedziałam się dopiero od znajomych Taiki’ego, kilka dni po pogrzebie.
- Z osobistego doświadczenia wiem, że jego znajomi nie są rzetelnym źródłem informacji – powiedziałem, przypominając sobie sytuację z Bradem. Chłopak nagadał mi dziwnych i nieprawdopodobnych rzeczy na temat mojego ukochanego, bym z nim zerwał, bo... bo... w sumie, to nie wiem, Taiki nigdy mi nie wytłumaczył, dlaczego, a ja nie dopytywałem. Miałem tylko nadzieję, że już więcej nie będę pozostawiony w takiej sytuacji. Czułem się dziwnie, musząc słuchać tych wszystkich złych rzeczy na temat kogoś, kogo kocham. – Powinnaś z nim porozmawiać, na spokojnie i bez tych wszystkich plotek, jakie usłyszałaś na jego temat. Nienawiść wyniszcza ludzi.
- Nie chcę z nim rozmawiać – odparła z niezadowoleniem w głosie. Nienawiść do mojego chłopaka siedzi w niej bardzo głęboko, co nie jest dobrym znakiem. Czułem jednak, że jeśli mu nie wybaczy, nie ruszy dalej.
- W porządku. Nie musisz, nikt ci nie każe. Myślę jednak, że to wyjdzie wam obu na dobre. Jeśli czujesz, że tego nie chcesz, to w porządku. Daj sobie tyle czasu, ile tylko potrzebujesz – delikatnie poszerzyłem swój uśmiech. – Na razie mieszkam u Taiki’ego, więc jeśli chciałabyś kiedykolwiek pogadać, jestem do twojej dyspozycji. Nie musimy porozmawiać o tej sytuacji, tylko po prostu, o błahostkach. Czasem takie proste rozmowy sprawiają że człowiek czuje się lepiej.
- I znowu będziemy musieli rozmawiać przy nim?
- Chciałem przyjść sam, ale bardzo nalegał. Po prostu się o mnie martwi, w końcu ostatnio chciałaś mnie zabić, więc może być odrobinkę do ciebie uprzedzony – wytłumaczyłem zachowanie mojego chłopaka, nerwowo drapiąc się po karku. – Po prostu pójdziemy na spacer, czy coś w tym stylu. Oczywiście, o ile będziesz chciała się ze mną spotkać.
Dziewczyna pokiwała głową, wpatrując się w stół, jakby rozmyślając nad moimi słowami, a po kilku minutach powiedziała coś, co mnie bardzo zdziwiło i sprawiło, że poczułem się źle – powiedziała, że bardzo przypominam jej brata. Zaraz po tym pożegnaliśmy się, ponieważ Nadia była zmęczona, przez ostatnie dwa dni niewiele spała. Poza tym, i ja czułem, że muszę wychodzić, nim Taiki wydepta dziurę pod jej drzwiami.
- Wreszcie! Wszystko w porządku? – usłyszałem, kiedy tylko opuściłem jej dom. Zmarszczyłem brwi na jego słowa, nie rozumiejąc jego zmartwienia. Nie przesadza troszeczkę aby przypadkiem? Bo mnie się zdawało, że tak.
- Tak, tylko rozmawialiśmy – wzruszyłem ramionami i wyciągnąłem dłonie po swój plecak.
Chciałem go założyć, w końcu to moja własność, ale Taiki stwierdził, że on go poniesie, co było dla mnie głupotą. Przecież nie był taki ciężki, mogłem go ponieść, nic by mi się nie stało, może i jestem słaby, ale na pewno nie aż tak. Mój chłopak jednak nie chciał mnie słuchać, a moje prośby zignorował. Chwycił mój nadgarstek i pociągnął w stronę domu, najwidoczniej bardzo pragnąc już się w nim znaleźć. Nie dziwiłem się mu, już wcześniej sprawiał takie wrażenie, że nie za bardzo chciał wstawać z łóżka, a ja go tak brutalnie z niego wyciągnąłem... cóż, teraz będzie mógł odespać, jeśli będzie chciał. Albo porobimy inne rzeczy, na które ma ochotę. Miałem już to, co chciałem i teraz mógłbym odwdzięczyć, w końcu przeze mnie się nie wyspał.
- Czemu zaproponowałeś jej rozmowę? – spytał po kilku minutach milczenia. Wychwyciłem w jego głosie negatywną emocję, tylko nie potrafiłem jej nazwać. Był na mnie za to zły? Zazdrosny? Cóż, tak czy siak, nie spodobało mu się to.
- Widziałem, że jej potrzebowała. Od naszego ostatniego spotkania nie spała i zadręczała się tym, że mnie wtedy próbowała zabić... jesteś na mnie za to zły? – spytałem cicho, unosząc wzrok i przyglądając się uważnie oraz niepewnie mojemu chłopakowi. Chciałem po prostu jej pomóc choć trochę, bo tylko tyle mogłem dla niej zrobić. Nie mogłem tak po prostu wziąć swój plecak i zostawić ją w takim stanie.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz