niedziela, 7 marca 2021

Od Shōyō CD Taiki

Napuszyłem niezadowolony policzki, słysząc jego słowa. Jak to nie mam takiego obowiązku? Mam, i to dość duży, tak jakby nie patrzeć, to również jest moja wina. Wszystkie nieszczęścia zaczęły się od dnia, w którym się urodziłem, to oczywiste i chyba normalne, że odczuwam powinność pomocy mu, czyż nie? Tylko, że jak Taiki się uprze, to nie ma mowy, że się go przekona do zmiany zdania. 
- Może i twój problem, ale chcę ci pomóc. Tak się robi w związkach, prawda? Wspiera się swoich partnerów – powiedziałem, patrząc na niego ze smutkiem, licząc cichutko na to, że może tym jakoś ubłagam Taiki’ego. 
- Już teraz mnie wpierasz, i to bardzo – powiedział, uśmiechając się do mnie szeroko i poprawiając jeden z moich rudych kosmyków opadających mi na czoło. – Dziękuję ci za to bardzo, ale to nie jest twoje zmartwienie, naprawdę. 
- Przecież nic mi się nie stanie, jeżeli trochę popracuję. Ty pomogłeś mi, ja chcę pomóc tobie – wytłumaczyłem mu, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Z nudów zacząłem delikatnie obrysowywać tatuaż mojego chłopaka, znajdujący się na przedramieniu. W sumie, byłem ciekaw, jak długo go ma. Nigdy go o to nie pytałem, bo w sumie wcześniej nie byłem ciekaw i nawet nie za bardzo zwracałem na niego uwagę. 
- Jesteś gościem w tym domu, nie powinieneś pracować i zadręczać się taki sprawami – dalej uparcie trzymał swego, a ja wyczułem, że już nie uda mi się go przekonać żadnym, nawet racjonalnym argumentem. I co ja z nim mam... Chcę tylko jego dobra, czy to jest złe? Wiem, że nigdy nie pracowałem, ale nie może być to takie złe. 
- Kocham cię, wiesz? – wyszeptałem, nie przestając wodzić palcem po jego tatuażu. – Staraj się nie przepracować, dobrze? – dodałem unosząc głowę, bym mógł na niego spojrzeć. 
- Jestem smokiem, nie mogę się przepracować – odparł, jakby rozbawiony, po czym ucałował mnie w czubek nosa. 
- Nie wydaje mi się, aby to tak działało – zauważyłem, delikatnie marszcząc krwi. Miałem cichutką nadzieję, że tylko sobie żartuje i wcale tak nie myśli. A jeżeli jest odwrotnie... wolę nawet nie myśleć, co się stanie. Jeżeli zacznie pracować od wczesnego rana do późnego wieczora, osobiście mu przyłożę. 
- Daj spokój, dam sobie radę – mówiąc to, położył mnie na łóżku i sam wstał, leniwie się przeciągając. 
Naprawdę nie chciałem go tam puszczać samego, przecież nie stałoby się nic złego, gdybym m potowarzyszył. Już nawet nie mówię o szukaniu pracy dla mnie, chociaż... chyba lepiej, abym aktualnie nie wychodził z domu, wydaje mi się, że raczej mój wygląd jest dość charakterystyczny i pewnie wielu ludziom rzucałbym się w oczy, a przecież ukrywam się przed wściekłym ojcem... Tak, chyba może jednak, abym siedział w domu i nigdzie nie wychodził. Jeżeli on będzie pracował i jego ciocia również, będę całe dni siedział tutaj sam. Znaczy, może nie aż tak do końca sam, będą jeszcze ze mną zwierzaki, ale i tak nie będę za bardzo mógł wychodzić poza podwórko. Co ja będę robił tyle czasu? Mógłbym im co najwyżej gotować obiady, albo sprzątać dom, ale to wszystko. W sumie, to nie nadaję się do wielu rzeczy, który się bardziej temu przyjrzeć. 
- Wróć szybko dobrze? – poprosiłem, delikatnie machając swoimi ogonami. W końcu... dzisiaj nie pójdzie pracować, prawda? Ma tylko szukać pracy, a to coś zupełnie innego. Chciałbym dzisiaj jeszcze trochę spędzić z nim czasu, i to w jakiś przyjemny sposób. Sytuacja z Nadią uświadomiła mi, że bardzo łatwo mogę stracić życie i tym samym jego.  Jeszcze po tych wszystkich strasznych słowach, jakie mu powiedziałem... po tym już chyba nigdy nie powiem mu nic złego. 
- Oczywiście, słońce – powiedział, gładząc mnie po głowie trochę jak psa. W sumie, przecież jestem lisem, lisy to psowate, czyli... to czyni ze mnie tak troszeczkę psa? Co ja wymyślam, przecież jestem Kitsune, lisim demonem, a nie jakimś tam lisem. Przynajmniej w teorii, ponieważ nie czuję się jakoś specjalnie demonicznie. – Wypocznij i się niczym nie przejmuj – dodał, nachylając się nade mną i całując mnie w czoło. 
Kiedy drzwi się zamknęły, z mojej piersi wydobyło się ciężkie westchnięcie. Nasłuchiwałem jeszcze, jak rozmawia o tym z ciocią i usłyszałem, jak kobieta obwieściła, że po południu postanowi się spytać o dodatkową pracę jedną z przyjaciółek. Znowu będziemy mieć dom dla siebie... a przynajmniej miałem taką cichą nadzieję, że Taiki do tego czasu wróci. Nie za bardzo zdążyliśmy się sobą nacieszyć rano, a troszeczkę zdążyłem się stęsknić za naszymi zbliżeniami... powinienem myśleć teraz o takich rzeczach? Chyba nie za bardzo. Mamy wiele problemów na głowie i wcale nie zapowiada się na to, że szybko się skończą. Powinienem skupiać się na nich, a nie myśleć ciągle o zbliżeniach... mój chłopak musiał mnie tym zarazić. Wkrótce zamknęły się drzwi wejściowe, dlatego wstałem z łóżka i podszedłem do okna, by wzrokiem odprowadzić Taiki’ego najdalej, jak tylko mogę. Naprawdę na niego nie zasługiwałem. Taiki był niesamowity i zrobiły dla mnie wszystko, a ja jedynie przysparzałem mu kłopotów. Naprawdę powinienem coś dla niego zrobić, a nie ciągle siedzieć w domu. 
Mój chłopak zniknął pomiędzy drzewami, więc teraz już nie za bardzo miałem co robić. Mogłem zejść na dół, do jego cioci, ale... czy to byłoby właściwe? Nie byłem pewien, czy jego ciocia mnie lubi, ostatnio miałem wrażenie, że tak nie za bardzo, a przecież nie zrobiłem jej nic złego. Chociaż, to też było wtedy, kiedy spotykała się z moim ojcem , a teraz sam już nie wiem. Mimo wszystko wolałem nie ryzykować. Może faktycznie powinienem się przespać? Głowa jeszcze trochę mnie bolała, zapewne po tej substancji, którą podała mi Nadia. W sumie, będę musiał jeszcze o niej porozmawiać z Taikim, a tak konkretnie o swoim plecaku. Te rzeczy, które się w nim znajdowały, przydałyby mi się nawet teraz, w końcu nie mogę ciągle chodzić w tych samych ubraniach. Swoją drogą, może powinienem się przebrać, może ubrania są już suche... albo i nie, zrobię to, jak wstanę, czy coś. 
Położyłem się na łóżku, przykryłem kołdrą i wtuliłem się w poduszkę, która nadal pachniała moim chłopakiem. Może to nie odda całkowicie jego bliskości, ale lepsze to niż nic, prawda? 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz