czwartek, 25 marca 2021

Od Taiki CD Shōyō

Słowa matki Karotki zaskoczyły mnie, nie spodziewałem się takiej prośby z jej strony przecież i ona i jej mąż nie chcieli mieć nic wspólnego ani zemną, ani z moją rodziną, która zginęła właśnie z ich winy, sam nie wiem, czy powinienem im w takim wypadku pomagać..
- Dobrze, spróbuję z nim porozmawiać - Zgodziłem się pomóc im, nie chcąc, aby coś stało się Natsu, to dziecko nie jest winne krzywdy, która została wyrządzona mojej rodzinie.
- Boże dziękuję, nie wiem jak ci się odwdzięczyć - Matka mojego chłopaka odetchnęła z ulgą, gdy tylko zgodziłem się jej pomóc, widać było, że Natsu była dla niej bardzo ważna nawet nie wiem, czy najważniejsza, w takich chwilach współczuję Karotce, on nie jest niczemu winien, a mimo to został odtrącony przez rodzinę, czego kompletnie nie rozumiem, nie zasługuje na takie traktowanie.
- Nie robię tego dla pani ani dla pani męża robię to tylko dla pani syna i pani córki, oboje zasługują na zdecydowanie lepszych rodziców niż wy oboje - Kobieta, słysząc moje słowa, zamrugała zaskoczona oczami, nie wiedząc co powiedzieć, a to i lepiej nie chce z nią więcej dyskutować, pomogę im ale i na tym kończy się pomoc z mojej strony. - Kiedy mam tam iść? - Dodałem, chcąc przerwać to milczenie, które jedynie wydłużyło czas, w którym to kobieta była w moim domu.
- Najlepiej, abyśmy zrobili to od razu - Kiwnąłem twierdząco głową, kiedy to jej słowa dotarły do mnie. Im wcześniej tam pójdziemy, tym szybciej cała ta sprawa się wyjaśni, a ja wrócę do domu.
- A ty idziesz z nami? - W tej chwili zwróciłem się do mojego chłopaka, chcąc wiedzieć, czy i on nie będzie chętny odbić swoją siostrę.
- Lepiej może będzie, jeśli zostanę w domu - Nie byłem przekonany czy myśli to samo co mówi, jak dla mnie chciał iść, ale coś albo ktoś nie pozwalał mu na to.
- Też tak myślę, Shōyō nie jest nam tam potrzebny - Słysząc słowa matki Katotki, zmrużyłem oczy, nie dowierzając w to, co słyszę, jak ona w ogóle może mówić coś takiego, to jej syn on również się martwi i powinien tam z nami być.
- Moim zdaniem.. - Zacząłem, lecz mój chłopak szybko mi przerwał, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Spokojnie poczekam na was w domu - Choć uśmiechał się do mnie, miałem wrażenie, że jest mu z tym źle, co naturalnie było zrozumiałe, na jego miejscu też nie czuł się najlepiej, będąc traktowany w taki, a nie inny sposób.
- Dobrze, w takim razie widzimy się później - Ucałowałem go w czoło, zbierając się wraz z jego matką do wyjścia. Musiałem załatwić to jak najszybciej, aby dowiedzieć się, kto uprowadził Natsu i co najważniejsze, po co to zrobił.
Dotarcie do miejsca, w którym przetrzymywana była dziewczynka, nie trwało za długo, człowiek, który przetrzymywał Natsu, nie specjalnie starał się zatuszować swoich śladów, tak jakby specjalnie chciał, aby go odnaleziono, to pułapka? Sam nie wiem, jestem ciekaw, co się dzieje i dlaczego ten desperacki smok uprowadził niewinne dziecko.
Chłopak musiał nas wyczuć, bo gdy tylko zbliżyliśmy się do budynku, wyszedł z pomieszczenia, trzymając dziewczynkę za kurteczkę, nie mając zamiaru jej tak łatwo oddać.
- Nie zbliżać się jeden zły ruch i ją zabije - Warknął, nie żartował, to na pewno widziałem, z jaką nienawiścią patrzył na matkę Natsu i innych Kitsune, naprawdę musieli mu coś zrobić, smoki bez powodu nie krzywdzą innych, robią to tylko, gdy naprawdę muszą, co popchnęło tego chłopaka do tak drastycznych kroków? I dlaczego mam wrażenie, że już gdzieś go widziałem, znam go? Ta twarz tak strasznie mi znajoma czy to.. Nie, to nie możliwe mój brat nie żyje.
- Mamo ratuj - Krzyk małej Natsu sprowadził mnie na ziemię, a i mimo to wciąż czułem, że ta osoba to on.
- Błagam, zostaw moje dziecko - Matka Karotki zaczęła płakać, błagając chłopaka o wypuszczenie swojej córki, aż byłem ciekaw czy gdyby zamiast jej córki znajdował się tam jej syn, czy też tak bardzo by płakała i błagała o wypuszczenie swojego dziecka.
- Zostaw to dziecko, ono nic ci nie zawiniło - Tym razem odezwałem się, zwracając całą jego uwagę na sobie.
- Ja też, ja też nic im nie zrobiłem a mimo to, jej mąż uprowadził mnie i sprzedał bogatej rodzinie, która traktowała mnie gorzej niż psa, a przecież byłem tylko dzieckiem niewiele starszym od niej - Gdy to powiedział. Wiedziałem, wiedziałem, na pewno to był on, to był mój brat, jednak go nie zabili, on wciąż żył, nie byłem ostatni.
- Shingo? - Nie mogłem pozbyć się tego okropnego wrażenia, że to właśnie on, mój brat, który zniknął tyle lat temu.
- Skąd znasz moje imię? - Chłopak miał prawo mnie nie poznać, minęło wiele lat a my mimo bycia bliźniakami, nie byliśmy do siebie podobni ani z wyglądu, ani z charakteru co doskonale pamiętam z dzieciństwa.
- To ja Taiki pamiętasz mnie? - Zacząłem spokojnie, chcąc jakoś dotrzeć do tego chłopaka.
- Taiki? To nie możliwe on nie żyje, powiedzieli mi to - Zaskoczony jego słowami zmrużyłem oczy, zerkając na matkę Karotki, najprawdopodobniej nie wszystko mi powiedziała i to będę musiał z nią poruszyć w stu procentach, ale to zdecydowanie później teraz najważniejsze jest, aby dziecko wyszło z tego całe i zdrowe.
- Nikt mnie nie zabił, to naprawdę ja - Zacząłem, powoli starając się go uspokoić. - Wszystko będzie dobrze, tylko zostaw to dziecko - Dodałem, powoli podchodząc do chłopaka.
Shingo, chociaż niechętnie oddał mi dziecko, Natsu była bezpieczna, już nic jej nie groziło. Oddałem dziecko matce, odwracając się do brata, który stał w miejscu, uważnie nam się przyglądając.
- Shingo - Chciałem znów podejść do brata, który warknął ostrzegawczo, cofając się.
- Jesteś takim samym zdrajcą jak oni - Warknął, przybierając smoczą postać, wzbijając się w niebo, nie czekając na mnie, nie mogłem mu pozwolić znów zniknąć, już raz straciłem brata, nie mogę stracić go ponownie.
- Zabierz dziecko i wracaj do domu, nie zapomnij o swoim synu, on też musi wiedzieć, że Natsu nic już nie grozi - Zwróciłem się do matki mojego chłopaka, przybierając smoczą postać, ruszając za smokiem, który powoli zaczął mi znikać z oczu, nie mogłem mu na to pozwolić nie teraz gdy wiem, że żyję, on musi wrócić do domu, do mnie czy mu się to podoba, czy nie.

<Karotka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz