sobota, 6 marca 2021

Od Mikleo CD Soreya

 Nie miałem nic przeciwko wyprawie za dwa dni, akurat zdołamy w stu procentach przygotować się do niej, zapinając wszystko na ostatni guzik, Yuki myślę, również nie będzie miał nic przeciwko, szczerze powiedziawszy, z tego, co mi mówił, podczas naszej rozmowy najchętniej wyruszyłby od razu, co w pełni rozumiem, tak gdzie idziemy, będzie miał towarzystwo w takim samym lub podobnym wieku, co jeszcze bardziej zachęca chłopca do natychmiastowego wyruszenia w drogę. Z tej ekscytacji był w stanie zostawić swojego psiego przyjaciela pod opieką królowej, nie martwiąc się o niego, Codi będzie w dobrych rękach a dzięki dobrej zabawie, która czeka chłopca, nie będzie za bardzo skupiał się na tym, jak ma się pies. Wierząc, że nie stanie mu się żadna krzywda.
- To o tym rozmawiałeś z Alishą? - Dopytałem, tak z ciekawości, czy to źle, że pytam o to? Królowa chciała porozmawiać z moim mężem, może nie powinienem być dociekliwy, to trochę zbyt ludzkie zachowanie, na które nie powinienem sobie pozwalać, z drugiej jednak strony to chyba dobrze, że interesuję się mężem, gorzej chyba by było, gdybym właśnie z nim nie rozmawiał i się nie interesował jego osobą prawda? Sam do końca nie wiem.
- Rozmawiałem z królową o prowiancie na drogę i tak o podróży również, chciała abym poinformował ją dzień przed, podróżą by zdążyła wszystko dla nas przygotować - Przyznał, a w jego głosie nie dało się usłyszeć pretensji za moją dociekliwość, bo to była dociekliwość tak sądzę.
- W takim wypadku możesz poinformować królową o naszej podróży, która odbędzie się za dwa dni - Odrzekłem, nie mając już w tej sprawie nic do dodania, wszystko zostało wyjaśnione i słownie dopięte na ostatni guzik wystarczy jutro lub jeszcze dziś wieczorem poinformować o wszystkim Alishę i Yuki'ego, by całkowicie wyczerpać temat podróży.
- Na pewno to zrobię - Zapewnił, znów tak dziwnie, a jednocześnie bardzo znacząco uśmiechając się do mnie. - Skoro mamy już omówione dwa dręczące cię pytania warto może wykorzystać resztę czasu na przyjemniejsze rzeczy, co ty na to? - Dodając, kolejną wypowiedz, uniósł mój podbródek, kciukiem dotykając mojej dolnej wargi, grzecznie czekając na odpowiedź.
- A myślisz, że zasłużyłeś sobie na drugą rundę? - Wiem, jestem złośnikiem i z pełną świadomością przyznaje się do swoich złośliwości, które zdarzają mi się w stosunku do mego współmałżonka, czuję się z tym źle i to naprawdę źle, nie wiem, jak mogę mu to robić.
- Zasłużyłem na drugą, a nawet i trzecią rudne - Wymruczał, stawiając sprawę jasno, nie dając mi możliwości użycia żadnego argumentu, którego i tak nie miałem zamiaru używać. Czeka nas daleka wyprawa, na której możemy nie mieć okazji spędzić tak przyjemnych chwil sam na sam, musimy więc korzystać z tego, co mamy, dopóki to mamy.
Nie używając już słów, które nie były nam do niczego potrzebne, złączyliśmy nasze usta w pocałunku, oddając się całkowicie sobie, zapominając o całym świecie, który dla nas istnieć nie musiał...

***

Zbudzony promieniami słonecznymi wpadającymi do naszej sypialni rozciągnąłem się leniwie, zerkając na zegarek pełen zdziwienia, jak na wczorajszy wieczór pełen doznań i zmęczenia, które po nim przyszło, zbudziłem się wyjątkowo wcześnie, powiedziałbym nawet zbyt wcześnie jak na mnie, do tego nie odczuwając zmęczenia z powodu zbyt krótkiego snu, co zazwyczaj mi się nie zdarzało, gdy mało śpię, jestem zmęczony, dlaczego wiec dziś czuję się tak dob...rze... Ach prawie bym zapomniał dziś pełnia, moje ciało znów pracuje na pełnych obrotach, bylebym jutro za bardzo tego nie odczuł...
Wzdychając cichutko, położyłem głowę na klatce piersiowej męża, leżąc przy jego boku, nie budząc go o tak wczesnej porze, dotrzymując złożonego mu słowa, wpatrując się w okno, szukając najciekawszego zajęcia, które zmusiłoby mnie do leżenia.
Nie znajdując przez długi czas takiego zajęcia, wstałem powoli z łóżka, nie budząc Sorey ze snu, zniknąłem za drzwiami łazienki, gdzie doprowadziłem się do porządku, nie musząc na tę chwilę martwić się obrożą, dopóki nie wychodzimy z sypialni, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Pewny swojego, prawie że idealnego wyglądu wyszedłem z łazienki, dostrzegając tym samym przebudzenie męża, który przyglądał mi się zaspanym wzrokiem, niemo prosząc mnie o powrót do łóżka. Nie mogąc mu odmówić, położyłem się obok, zajmując swój mózg wszystkim, co tylko możliwe, byleby być cicho i dać wypocząć mojemu człowiekowi.
Nie wytrzymałem dłużej niż dwie godzina niestety, ale dziś dłużej już nie pośpi, godzina dziesiąta rano zdecydowanie nie można nazwać tego pobudką wczesnego ranka, nie powinien więc być na mnie zły, a może jednak będzie zły, zobaczymy.
- Sorey - Wyszeptałem jego imię, delikatnie szturchając ramię. - Wstawaj, idziemy na trening - Nie chcąc za bardzo naciskać, spokojnie czekałem aż otworzy swoje oczy, by na mnie spojrzeć.
- Jeszcze chwilę - Mruknął, zakrywając twarz poduszką, ignorując moją osobę.
- Obiecałeś - Burknąłem, jak małe dziecko pusząc swoje policzki.
- Pięć minut owieczko, pięć minut - Mruknął, nie racząc nawet na mnie spojrzeć, śpiąc dalej.
- Ale ja nie wytrzymam ani minuty dłużej - Przyznałem, kładąc się na łóżku, nie mogąc dłużej powstrzymywać energii, która buzowała w moich żyłach. Tak wiem, zachowuje się jak dziecko, jestem po prostu okropny. Jednak nie potrafię nad sobą zapakować to silniejsze ode mnie. - Sorey no proszę - Zachowywałem się jak uciążliwy dzieciak, czego miałem świadomość, a mimo to nie potrafiłem kontrolować, najwidoczniej pełnia nie tylko mi da dziś w kość...

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz