Byłem bardziej wykończony po fuzji, niż podejrzewałem. Wiedziałem, że było to wymęczające, zwłaszcza ten pierwszy raz, ale przecież ja już miałem to za sobą, więc nie powinienem teraz przechodzić tego tak ciężko, prawda? Szumiało mi w głowie, ledwo trzymałem się na nogach a słowa mojego męża docierały do mnie z małym opóźnieniem, ale myślałem, że to tylko taki mały szok dla ciała po tak wielkim wysiłku, w końcu od naprawdę długiego czasu tego nie robiłem... ale to nie mijało. Miałem wręcz przeciwne wrażenie – że tylko mi się pogarsza. Może jest tak źle, ponieważ jestem bardziej zmęczony niż zazwyczaj? Nie zmrużyłem oka przez ponad dwadzieścia cztery godziny, to pewnie też miało jakieś nieprzyjemne skutki. Nie mogło mnie to jednak usprawiedliwiać, nie popisałem się, nie jestem osobą, która nadaje się do oczyszczania zła, skoro już jestem tak bardzo zmęczony.
- Może masz rację – wymamrotałem, kiedy w końcu zrozumiałem, co do mnie powiedział. Wolałem mimo wszystko jak najszybciej zerwać pakt, nim znowu zostanie zmuszony przez siłę wyższą do oddania za mnie życia, ale teraz... teraz chciałem się tylko położyć. – Zrobimy to później.
- Jesteś pewien, że dobrze się czujesz? – spytał Mikleo, na co jedynie pokiwałem głową. Nie mogłem pozwolić na to, aby zauważył, że coś jest ze mną nie tak, bo jeszcze zacznie się obwiniać. To nie jest jego wina, w końcu to ja to zaproponowałem takie rozwiązanie.
- Tak. Po prostu muszę się położyć, to wszystko – odparłem, uśmiechając się do niego delikatnie, by odrobinkę go uspokoić.
Chłopak pokiwał głową, chociaż jego oczy nadal wyrażały zmartwienie. Naprawdę musiałem być słaby w jego oczach, skoro tak bardzo się mną przejmował. I jak to o mnie świadczy? Może faktycznie było mu lepiej bez tego paktu ze mną? Jakimś cudem udało mi się dojść do jaskini na posłanie bez wcześniejszego wywrócenia się, ale jak, to ja nie wiem. Położyłem się na posłaniu, na którym wcześniej najprawdopodobniej leżał Mikleo, po czym bardzo szybko zasnąłem, nawet nie kwapiąc się, aby przykryć kocem albo zadbać o prowizoryczną poduszkę. Nawet nie przeszkadzało mi to, że nie było mi w tej pozycji jakoś szczególnie wygodnie oraz to, że po wstaniu moje mięśnie będą najprawdopodobniej krzyczeć z bólu.
Obudziłem się kilkanaście godzin później, ku mojemu lekkiemu niezadowoleniu. Myślałem, że Mikleo obudzi mnie nieco wcześniej, a ten jednak pozwolił mi przespać cały dzień i pół nocy, sądząc po tym, jak ciemno było na zewnątrz. Yuki spał na posłaniu obok i wyglądał na wyczerpanego, aż się bałem, jak bardzo szalał za dnia... a to może przez zło był tak wykończony? Mówiąc o wyczuwania zła, sam czułem się... inaczej. Gdzieś daleko wyczuwałem obecność czegoś złego, ale na szczęście to coś było daleko. Szczerze, to odrobinkę zapomniałem, jak to było czuć coś takiego.
Przeciągnąłem się leniwie czując, jak moje mięśnie krzyczą z bólu. Cóż, jakoś się do tego przyzwyczaję, w końcu trochę pobolą i przestaną. Zauważyłem także, że byłem przykryty kocem, a się przecież nie przykrywałem... chyba. Nie no, na pewno się nie przykrywałem, a jedynie się położyłem na miękkim materiale, to wszystko. Najwidoczniej to Mikleo musiał mnie przykryć, albo Yuki. Nieważne, którykolwiek z nich to zrobił, byłem mu bardzo za to wdzięczny, ponieważ byłem odrobinę zmarznięty, więc pewnie byłoby ze mną jeszcze gorzej niż teraz. Szczerze, to nie zdecydowałem się na wzięcie grubszych koców z dwóch powodów; po pierwsze swoje ważyły, a po drugie miało robić się cieplej. Powoli zbliżała się wiosna, przynajmniej w teorii, bo w praktyce absolutnie tego nie czułem. Fakt, były czasem cieplejsze dni, ale zdecydowanie było ich za mało. Dobrze, że na Mikleo i Yuki’ego nie wpływała niska temperatura, ja sobie jakoś dam radę.
- Powinieneś mnie obudzić wcześniej – powiedziałem do mojego męża, przysiadając obok niego na chłodnej ziemi.
- Byłeś zmęczony, więc to oczywiste, że musiałeś się pospać trochę dłużej – powiedział, uśmiechając się do mnie łagodnie. – Jak się czujesz? – dodał, kładąc dłoń na moim policzku.
- Teraz na pewno lepiej od ciebie – odparłem, całując go w czoło. – Powinniśmy się zmienić, również powinieneś odpocząć – dodałem, pozwalając mu się do mnie przytulić.
- Nie trzeba, jakoś wytrzymam – odparł, po czym cicho ziewnął.
- Właśnie widzę – zaśmiałem się cicho, opierając policzek o jego głowę. Nie, żebym mu się dziwił, wcześniej spał jakieś marne trzy godziny, a później przez cały dzień i pół nocy musiał opiekować się Yukim i trzymać wartę, a w dodatku wcześniej był wymęczony przez walkę oraz najpewniej pakt. – A ty jak się czujesz? Wszystko w porządku? Przepraszam że cię zostawiłem tak wymęczonego i na tak długi czas samego z Yukim – dodałem, czując się winny całej tej sytuacji. Tak po prostu poszedłem spać, nie zostawiając go z tym wszystkim samego, i to jeszcze na tak długi czas. Gdybym spał nieco krócej, nie czułbym się tak źle, ale zostawiłem go z tym wszystkim samego, i to jeszcze na kilkanaście godzin... naprawdę jestem beznadziejnym mężem, nie ma we mnie żadnego wsparcia.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz