Słysząc pretensje w głosie męża, powoli podszedłem do niego, ładnie się uśmiechając, nie chcą, aby się na mnie gniewał, przecież tylko odrobinkę się z nim droczę, nic takiego się nie dzieje.
- Przepraszam, źle to odebrałeś - Wyszeptałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku - To ma być dla mnie nagroda nie dla ciebie - Dodałem, co wywołało niemałe zaskoczenie na twarzy Soreya, który uniósł jedną brew ku górze, czekając na moją dalszą wypowiedź. - Ostatnio nie robię nic produktywnego. Śpię, jem, zajmuje się czasem dzieckiem i kocham się z tobą, a to nie dobrze o mnie świadczy, muszę trenować, by walczyć, muszę walczyć, by uchronić ludzi o zła - Wyjaśniłem, powoli zaczynając przebierać nogami, nawet w tak ważnym momencie nie potrafię ustać w miejscu to silniejsze ode mnie.
- Rozumiem, rozumiem, nie oznacza to jednak, że nie możemy się troszeczkę pobawić przed. Trening przecież nam nie ucieknie - Wymruczał, sadzając mnie na swoich kolanach okrakiem.
Rozbawiony pozwoliłem mu na drobne pieszczoty, nie mając serca mu odmówić, nic przecież się nie stanie, jeśli pozwolę mu na kilka chwil przyjemności.
- Mówiłeś, że nie możemy od razu iść na treningi a do łóżka już tak? - Wyszeptałem między pocałunkami, czując jego dłonie krążące po moich udach.
- Są rzeczy ważne i ważniejsze - Stwierdził, przyciskając usta do mojego obojczyka, pozostawiając po sobie czerwony ślad, z którego jak zawsze był bardzo dumny.
- Nie w tym wypadku - Wyszeptałem, schodząc z jego kolan, poprawiając swoje ubranie. - Masz tak dużo do zrobienia, dlatego ci pomogę, pójdę do Yuki'ego zobaczę, jak się czuje i czy czegoś mu nie potrzeba a później pójdę potrenować, a ty w tym czasie zajmij się sobą i spotkaj się z Alishą - Nie było problemu, naprawdę, jeśli ma tyle na głowie nie musi ze mną trenować, zrobię to sam, nie wytrzymam tyle czasu, siedząc w miejscu, muszę to zrobić teraz, zaraz, aby nie roznieść całego zamku.
- Jesteś pewien, że chcesz iść sam? - W odpowiedzi kiwnąłem jedynie głową, doskonale wiedząc, jak wiele czasu mogę zmarnować na czekanie, nie chcąc tego robić, wolę zdecydowanie iść sam innym razem poćwiczę z mężem dziś najwyraźniej to nie najlepszy dzień na to. - W takim razie widzimy się później - Dodał, chwytając moje dłonie, przyciągając mnie do siebie by po raz ostatni, przed moim wyjściem złączyć nasze usta w dłuższym pocałunku, którego nie mógłbym być mu dłużny.
Zadowolony, a jednocześnie rozpierany od nadmiaru energii uśmiechnąłem się pięknie do męża, znikając za drzwiami pokoju, w tej chwili nie przejmowałem się nawet obrożą znajdującą się na mojej szyi, ona nie miała najmniejszego znaczenia miałem w tej chwili swoje zadanie, które musiałem wykonać, najpierw Yuki później trening reszta w tej chwili nie miała dla mnie najmniejszego znaczenia.
Po cichu i spokojnie wszedłem do pokoju po kolejnym pukaniu do drzwi, na którego dźwięk chłopiec się nie odezwał, zmartwiony tym faktem rozejrzałem się po pomieszczeniu, zauważając dziecko śpiące na łóżku wraz ze swoim psim przyjacielem, to było do przewidzenia, nasze charaktery raz w miesiącu zmieniają się nie do poznania, ukazując nasze drugie głęboko ukryte ja. Chłopcu przyda się odpoczynek, przed jutrzejszym dniem musi mieć dużo siły, aby wędrować kilka, a nawet kilkanaście godzin dziennie.
Nie mając powodu, by wybudzać dziecko ze snu, po cichu wyszedłem z pokoju, zostając chłopca w spokoju, prześpi swoje i poczuje się lepiej, w tym czasie ja skierowałem się do sali treningowej, gdzie mogłem troszeczkę poćwiczyć, jednocześnie przygotowując się do wyprawy, nigdy nie wiadomo co się wydarzy lepiej być gotowym na wszystko...
Po dwóch godzinach solidnego treningu opuściłem salę, wracając do sypialni, po drodze zaglądając ponownie do syna, który wciąż spał, nie było więc sensu go budzić, dlatego cicho wyszedłem z pokoju, zabierając na spacer psa, który potrzebował na dwór, by się załatwić i znów wracać do swojego chłopca, nie mając nawet ochoty długo przebywać na dworze. Dla mnie lepiej im szybciej załatwił swoje potrzeby, tym szybciej zaprowadziłem go do pokoju Yuki'ego mogąc wreszcie wrócić do swojego męża, za którym się stęskniłem mimo tak krótkiego okresu bez niego.
Zadowolony i pełen nadziei na spotkanie z moim mężem wszedłem do pokoju, który okazał się pustym pomieszczeniem bez żywego ducha.
Westchnąłem cicho, trochę tym faktem zawiedziony postanawiając wsiąść ciepłą kąpiel, która trochę powinna uspokoić moje płonące ciało z nadmiaru energii, której w tym dniu miałem aż nadmiar.
Nalewając do bali wody, zdjąłem wszystko to, co nie było mi w tej chwili potrzebne, zanurzając się w gorącej wodzie, mając na celu się zrelaksować, mój spokój nie trwał jednak zbyt długo, gdy to mężczyzna mojego życia wszedł do środka, przerywając panującą ciszę.
- O już wróciłeś? - Zaskoczony wszedł do środka, podchodząc do umywalki, aby umyć dłonie, bardzo dbając o higienę, co w stu procentach popierałem, bardzo ważne, aby był czysty i to nie dla mnie a dla własnego zdrowia i dobrego samopoczucia.
- Tak, jak widać - Krótko odpowiadając, oparłem głowę o bok bali, przyglądając się mojemu mężowi.
- I jak było? Zmęczyłeś się chociaż trochę? A i byłeś u dziecka? - Im więcej pytań zadawał, tym bliżej mnie podchodził, co bardzo mi się podobało, wreszcie miałem go na wyciągnięcie ręki.
- Było bardzo dobrze, trening nie zmęczył mnie ani trochę, a wręcz przeciwnie mam jeszcze więcej energii, a jeśli chodzi o Yuki'ego nic mu nie jest, śpi jak zabity, jutro poczuje się lepiej - Przyznałem, unosząc głowę ku górze, by dosięgnąć ust męża. - A twoja lista została do końca wykonana? - Dodałem, po chwili odrywając się od jego ust.
<Sorey? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz