niedziela, 14 marca 2021

Od Taiki CD Shōyō

Rozumiałem, że ten sweter, który mu podarowałem był ważny, nie sądzę jednak aby był ważniejszy od jego życia, przecież mogłem kupić mu raku sam na kolejne święta teraz już i tak było to niemożliwe, nic się przecież nie stanie, jeśli tego nie odzyska to tylko sweter rzecz materialna, którą można kupić, nie ma więc czym się aż tak przejmować.
- Ten sweterek nie jest wart tego poświęcenia, może ci się coś stać - Zauważyłem, zmartwiony jego chęcią spotkania się z Nadią, ta dziewczyna nigdy mi nie wybaczy śmierci jej brata, będzie mnie nienawidzić do końca swoich dni za to, co „zrobiłem” A mój chłopak będzie również przez nią znienawidzony tylko dlatego, że jest ze mną.
- To pierwszy prezent prosto z serca nie chce, nie ja nie mogę go stracić - Gdy to powiedział, łagodny uśmiech pojawił się na moich ustach, a serce wypełniło ciepło. Naprawdę było mi z tego powodu miło, taka drobnostka a tak bardzo go uszczęśliwiła, nie zmienia to jednak faktu, że to tylko i wyłącznie rzecz nie jest tak ważna, jak jego zdrowie.
- A mówisz, że to ja jestem nieodpowiedzialny, gdy sam chcesz pakować się w coś takiego - Burknąłem, cicho przy tym wzdychając, nie mając pomysłu jak go od tego pomysłu odwieść.
- Widzisz, jak ja się czuję, gdy ty chcesz pracować dla nieznanego ci człowieka? To działa tak samo - Na jego słowa napuszyłem policzki, to nie była prawda, to nie działało tak samo. Ja jestem po prostu ciekawy, bo nie wiem, na co mogę liczyć, a on chce ryzykować życie dla sweterka, to chyba jest jednak różnica.
- Nie prawda, ja nie wiem, co mnie czeka, a ty wiesz, że Nadia jest niebezpieczna dla ciebie, a nawet może dla mnie - Nie było mowy, byśmy wracali po sweter, on nie jest wart tego, co może nas spotkać po powrocie.
- Jest mniej niebezpieczny niż mężczyzna, którego nie znasz i praca, która może skończyć się twoją śmiercią - Po tych słowach nie miałem już żadnych argumentów, które mogłyby mi dać szansę na przekonanie go do swoich racji.
- Jeśli odmówię i tak postawisz na swoim prawda? - Spytałem, unosząc jedną brew ku górze. Podejrzewając, że i tak odpowiedź będzie pozytywna, nie odpuści sobie prezentu, który najwidoczniej bardzo wiele dla niego znaczy.
- Prawdopodobnie tak - Słysząc jego wypowiedź, westchnąłem cicho, wiedząc na pewno jedną rzecz, jestem albo z nim, albo przeciwko niemu.
- W takim razie nie mam wyboru, muszę się zgodzić - Zabrakło mi zdecydowanie argumentów, aby postawić na swoim, poza tym sweterek dla Karotki znaczy naprawdę bardzo wiele, a ja nie chcę, aby chodził smutny z tak błahej sprawy, gdybym tylko mógł, kupiłbym drugi raz ten sweter, abyśmy nie musieli iść do Nadii, nie mogę zrobić tego jednak po świętach, za późno na kupno sweterków z takim naszyciem musimy więc odebrać kobiecie własność chłopaka, aby ten poczuł się lepiej.
- Cudownie, to co? Idziemy od razu? - Na te słowa zamrugałem zaskoczony oczami, nie spodziewając się usłyszeć takiego zdania wypowiedzianego z jego ust.
- Teraz? - Zaskoczony powtórzyłem jego słowa, unoszą jedna brew.
- Tak, teraz a na co będziemy czekać? - Miałem nadzieję, że Karotka żartuje, przecież jest późne popołudnie, można nawet powiedzieć wczesny wieczór, nie będziemy teraz szli do Nadii, to mija się z celem.
- Jest wieczór, pójdziemy tam jutro rano - Nie wiem, czy zwrócił uwagę na mrok za oknem, czy nie, nieistotne nie pójdziemy tam dziś, jest zdecydowanie za późno na takie wyprawy.
Karotka lekko zaskoczony skierował wzrok w stronę okna, najwidoczniej na chwilę tracąc świadomość odnośnie do godzin, która teraz jest na zegarze.
- Masz rację, zrobimy to jutro - Przyznał mi rację, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
- Doskonale wiem, że mam rację - Jak zawsze bardzo, ale to bardzo skromny nie odnosiłem się ze swoją racją, przecież to było takie niepodobne do mnie, ach jak fajnie by było, gdyby czyny współgrały z myślami.
- Skromność przede wszystkim, co? - Słysząc wypowiedziane przez niego słowa, nie mogłem się nie uśmiechać, nie byłem za bardzo skromny, nawet jeśli zawsze powtarzam, że jestem. Każdy, kto mnie dobrze zna, doskonale to wie.
- Jak najbardziej - Rozbawiony ucałowałem chłopaka w czoło, podnosząc się do siadu, byłem już trochę głodny, dlatego chętnie zjadłbym coś, by zaspokoić głód po tak intensywnych"ćwiczeniach" - Zjemy coś?- Spytałem, leniwie rozciągając swoje zastygłe mięśnie.

<Karotka? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz