Rozumiałem, że ten sweter, który mu podarowałem był ważny, nie sądzę jednak aby był ważniejszy od jego życia, przecież mogłem kupić mu raku sam na kolejne święta teraz już i tak było to niemożliwe, nic się przecież nie stanie, jeśli tego nie odzyska to tylko sweter rzecz materialna, którą można kupić, nie ma więc czym się aż tak przejmować.
- Ten sweterek nie jest wart tego poświęcenia, może ci się coś stać - Zauważyłem, zmartwiony jego chęcią spotkania się z Nadią, ta dziewczyna nigdy mi nie wybaczy śmierci jej brata, będzie mnie nienawidzić do końca swoich dni za to, co „zrobiłem” A mój chłopak będzie również przez nią znienawidzony tylko dlatego, że jest ze mną.
- To pierwszy prezent prosto z serca nie chce, nie ja nie mogę go stracić - Gdy to powiedział, łagodny uśmiech pojawił się na moich ustach, a serce wypełniło ciepło. Naprawdę było mi z tego powodu miło, taka drobnostka a tak bardzo go uszczęśliwiła, nie zmienia to jednak faktu, że to tylko i wyłącznie rzecz nie jest tak ważna, jak jego zdrowie.
- A mówisz, że to ja jestem nieodpowiedzialny, gdy sam chcesz pakować się w coś takiego - Burknąłem, cicho przy tym wzdychając, nie mając pomysłu jak go od tego pomysłu odwieść.
- Widzisz, jak ja się czuję, gdy ty chcesz pracować dla nieznanego ci człowieka? To działa tak samo - Na jego słowa napuszyłem policzki, to nie była prawda, to nie działało tak samo. Ja jestem po prostu ciekawy, bo nie wiem, na co mogę liczyć, a on chce ryzykować życie dla sweterka, to chyba jest jednak różnica.
- Nie prawda, ja nie wiem, co mnie czeka, a ty wiesz, że Nadia jest niebezpieczna dla ciebie, a nawet może dla mnie - Nie było mowy, byśmy wracali po sweter, on nie jest wart tego, co może nas spotkać po powrocie.
- Jest mniej niebezpieczny niż mężczyzna, którego nie znasz i praca, która może skończyć się twoją śmiercią - Po tych słowach nie miałem już żadnych argumentów, które mogłyby mi dać szansę na przekonanie go do swoich racji.
- Jeśli odmówię i tak postawisz na swoim prawda? - Spytałem, unosząc jedną brew ku górze. Podejrzewając, że i tak odpowiedź będzie pozytywna, nie odpuści sobie prezentu, który najwidoczniej bardzo wiele dla niego znaczy.
- Prawdopodobnie tak - Słysząc jego wypowiedź, westchnąłem cicho, wiedząc na pewno jedną rzecz, jestem albo z nim, albo przeciwko niemu.
- W takim razie nie mam wyboru, muszę się zgodzić - Zabrakło mi zdecydowanie argumentów, aby postawić na swoim, poza tym sweterek dla Karotki znaczy naprawdę bardzo wiele, a ja nie chcę, aby chodził smutny z tak błahej sprawy, gdybym tylko mógł, kupiłbym drugi raz ten sweter, abyśmy nie musieli iść do Nadii, nie mogę zrobić tego jednak po świętach, za późno na kupno sweterków z takim naszyciem musimy więc odebrać kobiecie własność chłopaka, aby ten poczuł się lepiej.
- Cudownie, to co? Idziemy od razu? - Na te słowa zamrugałem zaskoczony oczami, nie spodziewając się usłyszeć takiego zdania wypowiedzianego z jego ust.
- Teraz? - Zaskoczony powtórzyłem jego słowa, unoszą jedna brew.
- Tak, teraz a na co będziemy czekać? - Miałem nadzieję, że Karotka żartuje, przecież jest późne popołudnie, można nawet powiedzieć wczesny wieczór, nie będziemy teraz szli do Nadii, to mija się z celem.
- Jest wieczór, pójdziemy tam jutro rano - Nie wiem, czy zwrócił uwagę na mrok za oknem, czy nie, nieistotne nie pójdziemy tam dziś, jest zdecydowanie za późno na takie wyprawy.
Karotka lekko zaskoczony skierował wzrok w stronę okna, najwidoczniej na chwilę tracąc świadomość odnośnie do godzin, która teraz jest na zegarze.
- Masz rację, zrobimy to jutro - Przyznał mi rację, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
- Doskonale wiem, że mam rację - Jak zawsze bardzo, ale to bardzo skromny nie odnosiłem się ze swoją racją, przecież to było takie niepodobne do mnie, ach jak fajnie by było, gdyby czyny współgrały z myślami.
- Skromność przede wszystkim, co? - Słysząc wypowiedziane przez niego słowa, nie mogłem się nie uśmiechać, nie byłem za bardzo skromny, nawet jeśli zawsze powtarzam, że jestem. Każdy, kto mnie dobrze zna, doskonale to wie.
- Jak najbardziej - Rozbawiony ucałowałem chłopaka w czoło, podnosząc się do siadu, byłem już trochę głodny, dlatego chętnie zjadłbym coś, by zaspokoić głód po tak intensywnych"ćwiczeniach" - Zjemy coś?- Spytałem, leniwie rozciągając swoje zastygłe mięśnie.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz