czwartek, 28 listopada 2019

Od Aldis CD. Hatashi

Nie zdawałam sobie sprawy ile sarkazmu można umieścić w jednym prostym zdaniu, dopóki ciemnoskóry mężczyzna nie pojawił się na przyjęciu ojca. Nie wiem po jaką cholerę mój rodziciel zaprosił Łowcę ale widząc przebiegł błysk w oku mogłam się domyślić. Chciał wydać za mąż mnie lub Gundis. Po prostu wspaniale. Musiałam dać jasno do zrozumienia, że nie jestem takowym związkiem zainteresowana. Gardziłam zaaranżowanymi małżeństwami. Oczywiście. Były te udane, jednak ich odsetek ginął gdzieś w morzu zdrad, intryg oraz zabójstw. Nie miałam zamiaru skończyć tak prędko swojego i tak dość marnego życia.
Ale mężczyzna miał rację. Doprawdy "cudowna" rodzina. Ojciec przypominający ciepłą, nadopiekuńczą pyzę. Starszy brat szkolący się na rycerza, który jest zarazem jedyną osobą w rodzinie do jakiej darzę tak silne przywiązanie. Od zawsze nierozłączni. Dalej tak zwane przyklejki, przyczepki czy jak kto zwie. Upierdliwa części "rodziny", której udało się wcisnąć jedynie dzięki zabiegowi okoliczności. Okropna macocha, która pluje jadem na odległość niczym rasowa kobra oraz jej różowa, wypchana watą beza, całymi dniami chichocząca jak w napadzie epilepsji. Gundis. Owszem. Ja również miałam swoje wady. Kto ich nie ma? Jednak z moim charakterem, oraz tendencją do ignorowania ludzi poniżej wyznaczonej granicy inteligencji czy dobrego smaku, długo ze mną nie wytrzymają. 
Prychnęłam pod nosem widząc pod suknią Fanney zbyt mocno ściśnięty gorset. Nie rozumiem kobiet katujących się tym żelastwem. Tak samo krynolina. Kolejny absurd, który był nieodłącznym elementem garderoby pozostałych domowniczek. 
Dopiero w tym momencie zauważyłam przypatrującego mi się ojca. Ugh… co on znów knuje? Doprawdy. Czasem brak mi sił na tego człowieka. 
Odwróciłam się w kierunku sali, nie zaszczycając gościa ojca ani jednym spojrzeniem. Owszem. Był ciekawą postacią, jednak nie chciałam dawać ojcu nic do myślenia. Żal mi było jedynie tego, że nie porozmawiam z Czarnym jegomościem na tematy naprawdę interesujące. Podróżując po całym kraju musiał widzieć i słyszeć wiele ciekawych rzeczy, a moja spragniona przygód dusza mimo ciekawych zajęć na uniwersytecie, usychała. Od dwóch lat nie ruszałam się poza stolicę. Jedynie do domu i z powrotem. Tęskniłam za dalekimi wyprawami. Tą niepewnością, dreszczykiem ekscytacji. Bo któż mógł wiedzieć co kryje się za kolejnym zakrętem, zrębem skalnym, czy też po drugiej stronie jeziora. Na te wspomnienia zmarkotniałam troszeczkę, ale zaraz przywołam się do porządku. Jak na razie nie ma nawet co marzyć o powrocie do dawnego życia.
Następne pół godziny, wciąż wirowałam pośród gości, cierpliwie podążając za ojcem. Tym razem nie pozwolił bawić mi się samej. Przedstawiam mnie każdej napotkanej osobie, co potęgowało tylko moje wrażenie uwiązania. Zdaje się, że owo przyjęcie poza świątecznym kontekstem miało również drugi mniej oczywisty. Przyjęcie zaręczynowe. Musiałam jak najszybciej stąd zniknąć
I właśnie w chwili, w której taktycznie przesunęłam się pod drzwi, poczułam zdecydowane szarpnięcie. To ojciec wepchnął mnie w objęcia jakiegoś kolejnego amanta. Nie zdążyłam, choćby zaprotestować, a nieznajomy porwał mnie do tańca. Nie wspominając o tym, że z ust zionął mu nieziemski odór, a jego wzrok umiejscowił się zdecydowanie poniżej obojczyków, mój “partner” szczególnie upodobał sobie moje stopy do deptania. Szczególnie palce u lewej nogi. Zaraz po skończonym utworze, wyszarpnęłam się z bądź co bądź delikatnego uścisku mężczyzny i zastanawiając się czy amputacja lewej stopy jest konieczna, umknęłam nieco kuśtykając w kierunku otwartych drzwi balkonowych. Żaden tleniony fircyk, nie będzie mnie dotykał! Wyglancowany modniś o dłoniach miękkich jak pupa niemowlęca. I on ośmiela nazywać się mężczyzną! Od jego pulchnych dłoni znajdujących się poniżej linii bioder, brały mnie mdłości. Czy do ojca nie dociera, że nie chcę jakiegoś durnego pawiana w pstrokatych pantalonach?! Tak trudno zrozumieć, że nie interesuje mnie rodowód?! Prychnęłam głośno i nie myśląc wiele, wspięłam się na balustradę. Usiadłam na niej w balowej sukni machając nogami paręnaście metrów nad ziemią. To był jeden z niewielu sposobów na uspokojenie.
- Widzę, że Panience bardzo śpieszno na tamten świat
Słysząc głos podskoczyłam delikatnie z zaskoczenia aby następnie odwrócić się z wyrzutem w oczach. Któż znowu ośmiela się przerwać mój odpoczynek od tłumu porcelanowych dworskich lalek. I oto w drzwiach balkonowych ujrzałam wysoką barczystą postać o ciemnej, prawie czarnej skurzę oraz przeszywających turkusowych oczach.

< Co ty na to? >
658

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz