piątek, 1 listopada 2019

Od Keyi CD Louisy

Jasnowłosa kobieta okazała się zwinna oraz silna, więc łatwo skorzystała z mojej nieuwagi i uciekła. Przez moment wydawało mi się, że niepotrzebnie przysparzam sobie problemów, a ona wcale nie kłamała. Ostatnio stałam się wrażliwsza i bardziej ostrożna. Każdy najmniejszy ruch w moich oczach wydawał się skierowany we mnie, a wrażenie obserwowanej potęgowało uczucie obawy.
Patrzyłam jak nieznajoma znika za gęsto porośniętymi krzakami. Jej rany nie były śmiertelne, ale z pewnością spowodują dyskomfort.  Z tyłu głowy pojawiały się nieznajome i ciężkie do określenia dla mnie lęki. Nawet samotność wydawała mi się męcząca, a ciało szukało bliskości. Wmówiłam sobie jednak, że to stan przejściowy i zwykłe gorsze dni.
Pozostawiona sama nad strumieniem, przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w płynącą wodę. Następnie oczyściłam broń, wycierając jasną krew o już nieco zżółkniętą trawę. Jesień trwała, okalając wszystko w kolorowych barwach. Wiatr przyjemnie głaskał ciało, zapewniając o swojej bliskiej obecności. Napawałam się szumem drzew i pozostałych na nich liści. W oddali dało się usłyszeć szmery i ostatnie życzliwe śpiewy ptaków.
Powoli wstałam, chowając katanę do pochwy na plecach. Obraz oczu nieznajomej nadal nie opuścił mojej głowy, mocno się w niej zagnieżdżając. Wydawały mi się wyjątkowo inne i niezwykłe. Ich kolor nawet ciężko mi było opisać, a co dopiero uczucia, które krążyły za nimi. Z nieznanego mi jeszcze powodu nie potrafiłam usunąć jej z pamięci.
Dopiero po dłuższym czasie, powróciłam do rzeczywistości, zostawiając myśli z tyłu. Ruszyłam do z powrotem do domu, opuszczając wcześniejsze postanowienia. Obecnie przytłoczyło mnie zmęczenie zarówno psychiczne jak i fizyczne. Czułam, że popadam w rozsypkę i tylko liczyłam minuty, pozostałe do ostatecznego upadku.
Jednak nic takiego nie nastąpiło. Bezpiecznie wróciłam do domu, gdzie powitał mnie czarny kocur. Natychmiast spoczęłam na łożu, ciężko łapiąc powietrze. Moje myśli nie mogły znaleźć punktu zaczepienia, gubiąc cel. Wszystko wirowało, nie dając chwili wytchnienia. Straciłam kontrolę nad oczami, które postanowiły płakać. Mimo, że zdawałam sobie sprawę jak mocno żałośnie w tym momencie wyglądam, nie potrafiłam się powstrzymać. Czułam, że całkowicie wariuję. Próbowałam zwalić to na brak zajęcia, zamykając powoli senne oczy.

Rankiem obudziłam się późno, ale w nieco lepszym humorze. Sen okazał się wybawieniem, ale jedynie chwilowym. Nadal czułam na sobie dziwny ciężar, nie mogąc go zrzucić.
Nagle do drzwi dobiegło mnie głośne i nerwowe pukanie. Natychmiast wstałam podchodząc do źródła dźwięku i uchylając ostrożnie drzwi. Mało osób znało adres mojego zamieszkania.
- Przychodzę z plotkami. – do środka wparował Kenji, który nawet nie czekał na zaproszenie.
Od czasu do czasu miał w zwyczaju przychodzić niezapowiedziany i po prostu spędzać ze mną czas. Było to z jego strony miłe, a był osobą, która zawsze pozytywnie na mnie wpływała.
- Mogłeś chociaż wspomnieć, że przyjdziesz. – nadęłam policzki, wracając z gościem do salonu. – Nie zdążyłam się nawet przebrać.
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem ,wygodnie rozsiadając się na moim łóżku. Posłał mi współczujący uśmiech, tarmosząc troskliwie Czarnuszka.
- Wyglądasz okropnie. – zaśmiał się szyderczo. – Co ty wczoraj robiłaś?
- Daj spokój. Po prostu miałam gorszy dzień.
Wzruszyłam ramionami, udając się tym razem do kuchni. Uchyliłam również zasłonę, pozwalając słońcu na ożywienie pokoju. Zabrałam z lodówki przekąski i sok, a następnie wróciłam do wylegującego się blondyna.
- Biedactwo. – rzucił sarkastycznie, ciągnąc mnie za rękę do siebie.
Kot natychmiast uciekł obrażony, patrząc na nas jak na powód swojego gniewu. Wylądowałam zaraz obok towarzysza, głośno wzdychając. Ten objął mnie i przycisnął do własnej piersi, mocno tarmosząc moje włosy.
- To boli. – syknęłam, odpychając go siebie. – Jesteś okropny.
Chłopak jedynie się zaśmiał, rozluźniając uścisk. Podniosłam się do siadu i oparłam o jego nogi, poprawiając i tak nie ułożone włosy.
- Za to ty jesteś marudą.
Wzruszyłam ramionami, patrząc na jego wlepione we mnie ślepia. Nasza relacja była doprawdy dziwna. Nawet nie znaliśmy się lepiej niż na poziomie nowo poznanych, a jednak miałam wrażenie, że jest jedyną osobą, której mogę zaufać. Nie darzyłam go mocnymi uczuciami, jedynie na poziomie koleżeńskim. Mimo tego świetnie się dogadywaliśmy.
- Wczoraj spotkałam kogoś o niezwykłych oczach. Nadal pamiętam jej wygląd. Na dodatek chyba niesłusznie ją osądziłam.
- Ktoś tu ma wyrzuty sumienia? – zdziwił się, otwierając szeroko oczy.
- Nie nazwałabym tak tego. Po prostu trochę dziwnie się z tym czuję.
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Kenji siedział u mnie jeszcze przez dobre pół godziny, rozmawiając na różnorodne tematy. Dało mi to upust emocjom, ale nadal nie pozbyłam się dziwnego strachu. Następnie chłopak wyszedł, zostawiając mnie samą i na dodatek znudzoną.
Nie bardzo wiedziałam za co mam się wziąć. Ostatecznie zabrałam małą buteleczkę alkoholu i wyruszyłam na miasto. Tam znalazłam ławkę, na której wygodnie się rozsiadłam. Obserwując otoczenie, pozwoliłam na całkowite rozproszenie. Nie miało to większego celu. Właściwie to było go całkowicie pozbawione. Tak po prostu siedziałam, nawet nad niczym nie myśląc.
Napoju było na tyle mało, aby zachować trzeźwość, ale na tyle dużo, abym poczuła przyjemne rozgrzanie. Słońce nadal się nie schowało, ale powoli ku temu zmierzało. Niebo przybrało pięknych różowopomarańczowych barw, a wiatr stał się zimny i orzeźwiający.
Wstałam, ruszając w kierunku domu. Nagle poczułam jak na kogoś wpadam i usłyszałam jedynie ciche przeklęcie. Zmarszczyłam brwi, wypatrując osoby, z którą się zderzyłam.
Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam dziewczynę sprzed dnia. Jej jasne włosy odbijały różową barwę, a oczy szybko się powiększyły. Wykryłam w nich gniew i niepokój jednocześnie. Nadal biła od nich tajemniczość i dziwna potęga.
Wyciągnęłam przed siebie rękę, próbując pokazać brak jakichkolwiek zamiarów.
- Może to ty śledzisz mnie? – mruknęła, odsuwając się na bezpieczną odległość.
Na jej dłoni i szyi spoczywał bandaż, lekko przesiąknięty krwią.
- Gdybyś chciała mnie zabić, miałaś do tego okazję. – szepnęłam od niechcenia. – Wczoraj trochę mnie poniosło.
Nie odpowiedziała, jedynie zaciskając zranioną dłoń. Zmrużyła oczy, odwracając się na pięcie.
- Nie szłaś czasem w tamtym kierunku? – zapytałam. – Może potrzebujesz pomocy?
Nawet nie wiedziałam dlaczego jej to proponuję. Dziewczyna przystanęła, a ja nerwowo przewróciłam oczami, oceniając sytuację na niezwykle niezręczną. Mimo tego miałam ochotę poznać jej osobę, gdyż była dziwnie intrygująca.

<Louisa?>

953 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz