Ten młody gówniarz był niedorzeczny. Najpierw próbuje ich okraść, a potem rezygnuje z ostatniej szansy. Już na samym początku chłopaka podziałał Mordimerowi na nerwy, ale ten nie postanowił tracić równowagi przez jakiegoś smarkacza, w końcu miał do czynienia z takimi w szkole, więc powinien się przyzwyczaić. Gdyby ten chłopak był jego uczniem, prawdopodobnie dostał by linijką po łapach i dodatkową pracę, za którą znowu dostałby linijką, gdyby jej nie zrobił, niestety w tym przypadku nie mógł go uderzyć, nie był dla niego nikim znaczącym, dlatego postanowił zrobić ostatnią rzecz, na jaką by się w szkole zgodził. Postanowił go zmusić do współpracy.
- Nie masz wyboru – korzystając z tego, że zostali połączeni kajdanami, Mordimer pociągnął chłopaka na swoje plecy tak, że dłoń z kajdanami wisiała na przodzie, a on sam leżał mu na plecach, nawet nie dotykając podłoża.
- Co ty robisz?! - krzyknął zdenerwowany. - Postaw mnie! - zaczął się rzucać, ale mężczyzna twardo szedł przed siebie. Złapał go za obie ręce, aby go nie uderzył w twarz, aż trafił do studni. Dopiero tam postanowił go z siebie zrzucić, dość boleśnie. Kiedy młodszy się podniósł i zaczął wyzywać starszego, ten go uciszył jednym szybkim ruchem; złapał go za kark i wsadził do studni tak, że chłopak sobie wisiał, nie mogąc nic zrobić, tylko trzymać się kurczowo nauczyciela.
- Powiem krótko: jak nie będziesz współpracował, wrzucę cię do studni – chłopak popatrzył na niego zdziwiony, ale po chwili przepełniła go wściekłość. Znowu zaczął go wyzywać, a mężczyzna wiedząc, że każdy gówniarz musi dać ujść swoim emocjom, cierpliwie czekał na koniec, ignorując przechodniów, którzy im się przyglądali. Kiedy nadszedł koniec i chłopak się uspokoił, Mordimer ponownie zapytał o współpracę.
- Ale wiesz, że jeśli ja będę wisieć, możesz spaść ze mną? - w odpowiedzi nauczyciel pokiwał głową.
- Wiem, ale mi nie chodzi o to, byś zginął, nie lubię zabijać ludzi – wytłumaczył spokojnie i wtedy puścił chłopaka, przez co ten zawisł tylko na kajdanach. - Mi chodziło o to, że jeśli naderwiesz sobie mięśnie w jednej ręce, kradzieże będą trudniejsze, a może i nawet niewykonalne jedną ręką, jeśli doprowadzisz się do gorszego stanu, niż tylko naderwanie mięśni – wytłumaczył mu swój plan. Nieznajomy patrzył na niego z lekkim szokiem, aż w końcu zmarszczył brwi.
- Niech ci będzie – mruknął bardziej do siebie.
- Ciesze się, że zgodziłeś się współpracować – Mordimer go wyciągnął, łapiąc za kark i stawiając przed sobą.
- To nie fair – dodał masując dłoń z kajdankami.
- Czy ja wiem, jestem po prostu większy i silniejszy – zauważyłem i się rozejrzałem. - Tak w ogóle, nazywam się Mordimer, aby nie było, że współpracujesz z nieznajomym.
- Nie obchodzi mnie to – mruknął i kopnął kamyczek, który znajdował się blisko jego stopy. - Ja jestem Yasu – dodał trochę żywiej.
- Świetnie. To skoro wiemy, jak do siebie mówić, przydałoby się zacząć szukać złodziei.
- Ta? - młodszy odezwał się ironicznie. - A jak masz zamiar ich znaleźć? - lis wzruszył ramionami.
- Z tego co widziałem, też lubisz kraść, więc skorzystałbyś z tego. Gdzie taki potencjalny złodziei może się ukrywać? - zapytał.
Cała ta sytuacja była zwariowana; przypadkowi cywile, którzy znaleźli się w złym miejscu w złej chwili, zostają wmieszanie w kradzież i ich życie stawia się na szali. Muszą odnaleźć złodziei, bo sami zginą. Gdyby ktoś rano powiedział Mordimerowi, że ma nie wychodzić na ulicę, bo spotka go coś takiego, głośno by się roześmiał i zignorował ostrzeżenie. Z drugiej strony, sytuacja nie była taka dziwna, często spotyka się złodziei, lepszych i gorszych (w swej profesji) i czasem bywa, że ktoś kogoś wrobił. Nauczyciel miał tylko nadzieje, że sam nie skończy na stryczku, jeśli już ma trafić, to tylko za udowodnienie bycia Wygnańcem, lub udowodnienie, że miał swój udział w niektórych morderstwach. Za zwykłą kradzież nawet za kratki nie pójdzie!
<Yasu?>
601 słów
601 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz