Od rana panowała deszczowa atmosfera. Krople spadające na dach, grały przyjemną dla mojego ucha muzykę. Spędziłam połowę dnia w łóżku, czytając zawiłą powieść. Dzięki niej rozwinęłam zmysł strategiczny i po prostu dobrze się bawiłam.
Od kilku dni nie dostawałam zleceń, a w domu najzwyczajniej nie miałam, co robić. Potrzeba rozrywki się nasilała, a każda godzina bez niej powodowała większe rozdrażnienie. Chociaż nie było znowu tak źle w końcu poleniuchować. Nuda skłoniła mnie do podjęcia porządków i właściwie to świetnie się przy tym bawiłam. Odnalazłam nawet stare zdjęcie mnie i mojej mamy. Jej radosne oczy wydawały się przeszywać nawet przez fotografię, próbując ukarać za złe zachowanie. Ale jej już nie było i nie będzie. Odrzuciłam troski na bok, przeglądając kolejne znaleziska.
Kiedy zaczynało się ściemniać, postanowiłam odetchnąć świeżym powietrzem. Miałam wrażenie, że posiadam nadmiar energii i koniecznie muszę ją spożytkować. To również mogła być okazja do zarobku, więc bez większego zastanowienia skierowałam się do pobliskiej karczmy.
Słysząc nasilającą się ulewę, nie zapomniałam o parasolu i ulubionej narzutce. Chowając rude włosy pod kaptur i zasłaniając twarz, ruszyłam do ustalonego wcześniej celu.
Droga pokryta błotem nie należała do najprzyjemniejszych. Buty niemal całkowicie mi przemokły, ale zdołałam uchronić cenne włosy. Moje myśli krążyły gdzieś w odmętach umysłu, a wzrok stał się otępiały. Nie zdziwiłam się, więc, że na kogoś wpadłam. Niefortunnie osoba ta upadła, najwyraźniej niezbyt zadowolona faktem, że właśnie stanie się jeszcze bardziej umorusana.
Natychmiast rzuciły mi się w oczy niecodzienny kolor włosów. Piękna biel, teraz ubrudzona i przemoknięta, okalała głowę dziewczyny. Patrząc na jej wiotkie dłonie, mogłam stwierdzić, że należy do osób bardzo chudych. Kiedy uniosła nieco głowę i posłała znudzony wzrok, nieco mocniej zacisnęłam dłoń na rączce parasolu. Miała nietypowe oczy, które wydawały się bez życia.
- Czemu wchodzisz mi pod nogi?.. – szepnęła, unosząc się bardzo powoli.
Ciekawiło mnie czy to jej lenistwo, czy może tak bardzo jest zmęczona. Wyciągnęłam dłoń, próbując tym samym ukazać się z dobrej strony. Możliwe, że miałam dzisiaj po prostu dobry humor.
- Nie zauważyłam Cię. – odpowiedziałam niezręcznym tonem. – Nic Ci nie jest?
Zmrużyłam oczy, odchylając nieco spadający na twarz kaptur. Dziewczyna również obrzuciła mnie podejrzanym wzrokiem, ale ostatecznie przyjęła pomoc. Kiedy stanęła na nogi, jeszcze raz przeanalizowałam jej wygląd.
Wydawała się niegroźna, ale skądś ją kojarzyłam. Była niewiele niższa ode mnie, a jednak miałam wrażenie, że wyglądam przy niej na wielką. Prawdopodobnie przez różnice w naszych sylwetkach.
Biało włosa nie odpowiedziała, mijając mnie bez jakiejkolwiek reakcji. Nie chcąc psuć sobie nastroju, po prostu ją zignorowałam. Wypuszczając skumulowane w płucach powietrze, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie.
Tak się złożyło, że maszerowałam teraz za spotkaną wcześniej jasnowłosą. Obrzuciła mnie jeszcze bardziej podejrzanym wzrokiem, kiedy tylko zorientowała się, że idę za nią. Nie miałam jednak ochoty ponownie się błaźnić i zwyczajnie nasunęłam na siebie mocniej kaptur.
Miałam nadzieję, że zaraz stracę ją z oczy, ale chyba jak na złość wparowała do karczy, w której chciałam tej nocy pracować. Właściciel zawsze witał mnie otwartymi rękoma i nie odmawiałam udzielenia pomocy. Miał wręcz złote serce i nie sposób było go nie lubić. Do tego pamiętał moją matulę, często mi o niej wspominając.
Nieznajoma zamaszyście wparowała do środka, a ja potulnie wkroczyłam za nią. Stając za nią, zauważyłam, że jej ciało lekko dygocze. Woda kapała na podłogę, robiąc bałagan. Zrobiłam krok, aby przejść przed nią i udać się do lady, gdzie powitana zostałam szerokim uśmiechem.
- W końcu znów Cię widzę. – gospodarz wytarł ręce w fartuch, który uwydatniał jego duży brzuch.
- Miałam trochę pracy. – odpowiedziałam.
Nie była to do końca prawda, ale też i nie kłamstwo. Słyszałam jak białowłosa robi kilka kroków, a następnie wbiła się w zasięg mojego wzroku, zatrzymując obok przy ladzie.
Pytała o lokum, a ja w międzyczasie dostałam swój fartuszek, mając dzisiaj pracę za ladą. Odpowiadało mi to jak najbardziej, tym bardziej, że Rodriguez był świetnym szefem.
Nagle usłyszałam huk. Natychmiast spojrzałam w bok, chcąc dowiedzieć się o źródle tego dźwięku. Wtedy moim oczom ukazała się nieznajoma, leżąca na ziemi.
Miała zamknięte oczy, a jej twarz spowita była bladością. Natychmiast Rodriguez przeniósł ją do osobnego pokoju, co wcale nie było ciężkie. Ja za to przygotowałam świeżą wodę i suche ręczniki, ostrożnie ją osuszając.
Jej ciało było rozpalone pod wpływem gorączki, a oddech ciężki. Zastanawiałam się jak bardzo musiała przemoknąć, że aż się rozchorowała. Choć patrząc na wahania temperatur i zimne noce, wcale mnie to nie zdziwiło.
Zdziwił mnie jednak fakt mojej dobroduszności i altruizmu. Tak, to było zaskakujące nawet dla mnie samej. W każdym razie, kiedy upewniłam się o stabilności jej organizmu, wróciłam do pracy. Miałam w końcu całą noc pełną roboty. Od czasu do czasu odwiedzałam poszkodowaną, sprawdzając jej stan, ale najwyraźniej zapadła w mocny sen. Na jej szczęście gorączka powoli spadała.
Add? :>
776 słów
776 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz