O to kolejny dzień z cyklu nie daj się złapać. Macie czasem tak, że cały wasz świat zdaje się wam wrogi, a tylko wy możecie pomóc sami sobie? Ja ostatnio tak mam, cięgle trzymam się na dystans, omijając ludzi jak patrzące strumienie ognia, które krzywdzą, gdy tylko wkładasz rękę do ognia.
Nawet w szkole nie mogę na nikim polegać, to znaczy może i bym mógł, gdyby był troszeczkę milszy dla ludzi, ale nie jestem, tak więc winę ponoszę sam.
Mniejsza od zawsze przychodzę do tego „więzienia". Nie tylko ja mam szkołę za więzienie, większość populacji młodych ludzi uważa szkołę za coś złego i nie chce do niej chodzić, chociaż musi. Co prawda ja w teorii chodzić tam nie muszę, bo nikt mnie do tego nie zmusza, jednak w praktyce kiedyś zostałem tam przez kogoś zapisany, sam zresztą nie pamiętam przez kogo. Zapewne przez opiekunów przytułku, którzy przypominają sobie o moim istnieniu tylko, gdy coś nabroję, ścigając mnie wszędzie, gdzie popadnie. Wtedy właśnie muszę bawić się w chowanego aż do momentu, kiedy znów znudzi im się szukanie mnie. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że gdyby bardzo chcieli, już dawno by mnie dopadli, chodzę w końcu do szkoły, a stąd nie ma ucieczki. Jednak po co próbować, jeśli ma się z tego powodu korzyści, nie muszą opłacać mojego jedzenia, nie muszą płacić za moje ubrania lub miejsce do spania, gdyby się tak nad tym zastanowić to dobry biznes każde dziecko, które ucieknie spod ich dachu, musi radzić sobie sam, a oni w ten sposób oszczędzają na wszystkim.
Westchnąłem cicho, kładąc głowę na stole, właśnie sobie to uświadamiając.
~ Życie jest do kitu - Mruknąłem, w myślach znudzony cierpliwie czekając na koniec zajęć, które trwały i trwały niemające końca.
Kolejny raz wzdycham, dziś na zajęciach wpatrując się w zegarek, głupio marząc, aby czas przyśpieszył. On jednak ma inne plany, jak na złość zwalnia, irytując mnie tym niemiłosiernie, do tego ta szklana pogoda niczego nie ułatwia. Deszcz jesienny nie jest niczym dziwnym jednakże przyjemnym i ciepłym też nie jest. A mi czasem z tego powodu lubi doskwierać nieprzyjemny chłód związany z mokrymi włosami lub sierścią.
***
I przeżyłem męczące lekcje, zakończyły się. A ja mogłem pognać w swoją stronę, oczywiście deszcz nadal padał. A z minuty na minute zdawał się coraz mocniejszy i upierdoliwszy. Byłem już cały mokry, idąc spokojnie alejkami, omijając drzewo po drzewie, ocierając twarz z kropli deszczu.
Po drodze widziałem rodziny bawiące się z dziećmi w kałużach na deszczu, czasem zazdroszcząc im wszystkim tej rodzinnej atmosfery, mieszanej z radością ja sam nigdy jej nie zaznałem i pewnie nie zaznam, jednakże muszę się z tym pogodzić, gdyż są zauważalne plusy w moim życiu, z tego powodu dlatego nie mam na co narzekać, przynajmniej takie wmawianie sobie trochę mi pomaga.
Westchnąłem cicho, siadając na ławce, wpatrując się w przestrzeń, pozwalając mojemu ciału na moknięcie w zimnym deszczu, nie zachoruje, przecież wiem, a nawet jeśli nikt współczuć mi nie będzie, takie są już uroki samotności...
488
Nawet w szkole nie mogę na nikim polegać, to znaczy może i bym mógł, gdyby był troszeczkę milszy dla ludzi, ale nie jestem, tak więc winę ponoszę sam.
Mniejsza od zawsze przychodzę do tego „więzienia". Nie tylko ja mam szkołę za więzienie, większość populacji młodych ludzi uważa szkołę za coś złego i nie chce do niej chodzić, chociaż musi. Co prawda ja w teorii chodzić tam nie muszę, bo nikt mnie do tego nie zmusza, jednak w praktyce kiedyś zostałem tam przez kogoś zapisany, sam zresztą nie pamiętam przez kogo. Zapewne przez opiekunów przytułku, którzy przypominają sobie o moim istnieniu tylko, gdy coś nabroję, ścigając mnie wszędzie, gdzie popadnie. Wtedy właśnie muszę bawić się w chowanego aż do momentu, kiedy znów znudzi im się szukanie mnie. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że gdyby bardzo chcieli, już dawno by mnie dopadli, chodzę w końcu do szkoły, a stąd nie ma ucieczki. Jednak po co próbować, jeśli ma się z tego powodu korzyści, nie muszą opłacać mojego jedzenia, nie muszą płacić za moje ubrania lub miejsce do spania, gdyby się tak nad tym zastanowić to dobry biznes każde dziecko, które ucieknie spod ich dachu, musi radzić sobie sam, a oni w ten sposób oszczędzają na wszystkim.
Westchnąłem cicho, kładąc głowę na stole, właśnie sobie to uświadamiając.
~ Życie jest do kitu - Mruknąłem, w myślach znudzony cierpliwie czekając na koniec zajęć, które trwały i trwały niemające końca.
Kolejny raz wzdycham, dziś na zajęciach wpatrując się w zegarek, głupio marząc, aby czas przyśpieszył. On jednak ma inne plany, jak na złość zwalnia, irytując mnie tym niemiłosiernie, do tego ta szklana pogoda niczego nie ułatwia. Deszcz jesienny nie jest niczym dziwnym jednakże przyjemnym i ciepłym też nie jest. A mi czasem z tego powodu lubi doskwierać nieprzyjemny chłód związany z mokrymi włosami lub sierścią.
***
I przeżyłem męczące lekcje, zakończyły się. A ja mogłem pognać w swoją stronę, oczywiście deszcz nadal padał. A z minuty na minute zdawał się coraz mocniejszy i upierdoliwszy. Byłem już cały mokry, idąc spokojnie alejkami, omijając drzewo po drzewie, ocierając twarz z kropli deszczu.
Po drodze widziałem rodziny bawiące się z dziećmi w kałużach na deszczu, czasem zazdroszcząc im wszystkim tej rodzinnej atmosfery, mieszanej z radością ja sam nigdy jej nie zaznałem i pewnie nie zaznam, jednakże muszę się z tym pogodzić, gdyż są zauważalne plusy w moim życiu, z tego powodu dlatego nie mam na co narzekać, przynajmniej takie wmawianie sobie trochę mi pomaga.
Westchnąłem cicho, siadając na ławce, wpatrując się w przestrzeń, pozwalając mojemu ciału na moknięcie w zimnym deszczu, nie zachoruje, przecież wiem, a nawet jeśli nikt współczuć mi nie będzie, takie są już uroki samotności...
488
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz