Ludzkie życie jest takie kruche. Gdy tak siedziałem, na jednej z wyżej położonych kościelnych wierz i obserwowałem kotłujących się na rynku mieszkańców wsi, tylko ta myśl przychodziła mi do głowy. Wystarczyło upuścić kamień na ich czaszki, dosypać trującej substancji do pożywienia, odciąć dopływ tlenu do płuc, rozciąć tętnice i pozostawić do wykrwawienia. Pomimo tych licznych słabości jest to rasa, która podporządkowała sobie resztę żyjących istot, do tego stopnia, że obecnie muszą się ukrywać niczym szczury na statku. Żałosne.... Uśmiechnąłem się delikatnie. Jednakże czy to nie ja przyczyniłem się do takiego stanu rzeczy? W końcu poluję na jednych „ze swoich”. Niektórzy nie zatrzymaliby się przed niczym, by odpłacić mi pięknym za nadobne, myśl ta wywoływała u mnie miłe podekscytowanie. Przynajmniej ich pojawienie się urozmaiciłoby mi monotonne dni, podczas których czekałem wyłącznie na kolejne zlecenie. Gdy wyczułem, jak ktoś używa kontraktu do porozumienia się ze mną, szybko zostałem wchłonięty w cień rzucany przez iglicę i powędrowałem wprost do miejsca, gdzie była osoba potrzebująca moich usług. Stanąłem przed wystraszonym szlachcicem, który najwyraźniej nie spodziewał się tak szybkiego pojawienia mojej osoby. Spojrzałem na niego z uśmiechem i spytałem zaciekawiony:
-Wzywałeś?
-T...tak. – Odparł bez werwy, szybko jednak odchrząkując i wracając do swojej pewności siebie:
-Otrzymałem informacje, że w pobliskim lesie dostrzeżono jakąś magiczną istotę – Zmaterializowałem w swoich dłoniach nóż, którym bawiłem się znużony:
-Tylko po to mnie wezwałeś? – Spytałem, dając mu do zrozumienia, że moje niezadowolenie może szybko zostać na niego przelane. Gdy naciąłem delikatnie swoją skórę, przyłożyłem zraniony kciuk do ust, by zlizać napływającą krew. W tym czasie świdrowałem uważnie mężczyznę:
-Bo....bo....to nie jest główna informacja. Chodzi o to, że ktoś zabiera ci zlecenia. Na tę istotę poluje ktoś jeszcze....I...i żąda mniej niż ty- Wyszeptał blady na twarzy szlachcic. Słysząc tę informację, odłożyłem nóż, uśmiechając się przy tym szeroko, aż do rozerwania policzków:
-Idealnie, idealnie – Zamruczałem usatysfakcjonowany wizją przyszłej zabawy, jaką będę mieć z tą konkurencją. Podszedłem do swego dłużnika i przyłożyłem palec wskazujący do jego nadgarstka, na którym wytatuowany był wąż zjadający swój ogon. Pod wpływem mojego dotyku jedna z łusek na grzbiecie stworzenia zniknęła, informując, że zdjąłem jeden rok z puli lat, jakie podarował mi podczas zawierania kontraktu. :
-Pracuj tak dalej, a może uda ci się odpracować swoją część kontraktu – Oznajmiłem, wychodząc z pomieszczenia, pozostawiając wystraszonego mężczyznę w pustym pokoju. Smród strachu, jaki się tam rozgościł był aż duszący i trudny do wytrzymania. Ruszyłem lekkim krokiem w stronę lasu, by odnaleźć osoby, o których mówił szlachcic, nie zajęło mi to długo, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jednym z poszukiwanych jest anioł, który capił świętością na kilometry. Mdły zapach przywołujący na myśl watę cukrową i ciastka. Nie wiem, czy tylko demony tak miały, czy każda rasa odczuwała ten dziwny zapach. Podniosłem głowę do góry, by choć na chwilę odpocząć od tej słodyczy. Przyglądając się chmurom, zastanawiało mnie, z jakim aniołem będę mieć do czynienia. Jeśli jakiś staruszek, to zostawię piernika w spokoju. Zabawa z reliktami jest nudna i monotonna. Wątpiłembym natrafił na dorosłego osobnika, taka jednostka szybko uporałaby się z podrzędnym samozwańczym łowcą. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Na polanie, z której roztaczał się ten anielski smród, zobaczyłem jakiegoś mężczyznę i małą dziewczynkę z zielonymi włosami, za które była ciągnięta i przytrzymywana w miejscu. Wyglądało to tak, jakby wściekły pijany ojciec bił swoją córkę drewnianą pałką. Zdjąłem z twarzy szalik, który dotychczas przysłaniał usta i nos, po czym uśmiechnąłem się szeroko do zdezorientowanego chłopa. Gdy nieznajomy zobaczył moje charakterystyczne zęby, upuścił pałkę na ziemię i odepchnął od siebie poturbowaną dziewczynkę. :
-Dzięki za odwalenie najgorszej roboty. Nie ubite mięso jest takie twarde i żylaste – Oznajmiłem, pojawiając się za mężczyzną, korzystając z cienia, jaki był przez niego rzucany. Bez chwili zwłoki chwyciłem jego głowę i włożywszy nieco siły, przekręciłem ją tak, by móc usłyszeć dźwięk łamiącego się karku. Gdy napastnik padł martwy na ziemię, a ja zjadłem jego duszyczkę, podszedłem do nieznajomej dziewczynki. Pomimo tego wszystkiego, co ją spotkało, na jej twarzy nadal błądził delikatny uśmiech, choć czułem, jak bije od niej strach. By nie czuć tego słodkiego odoru, który roztaczał się wokół zielonowłosej, wyczarowałem koc, którym ją okryłem, by przytłumić smród choć na chwilę. Uklęknąłem i patrząc jej w oczy, mruknąłem beznamiętnie:
-Więc tak. Albo chcesz, bym cię zabił, albo zawierasz ze mną kontrakt. Do 15 roku życia będziesz mi gotować, prasować i inne takie babskie rzeczy, ja za to mogę ci zaoferować jako takie schronienie i bezpieczeństwo. Więc jak będzie? – Spytałem, wyciągając przed siebie dłoń, by mogła ją uścisnąć i zaakceptować warunki naszej umowy. Zamiast jakiegoś papierka miałem przygotowanego małego węża, który czekał, aż wespnie się na nadgarstek małolaty i go oplecie, pieczętując nasz kontrakt. Nie robiłem tego dlatego, że było mi jej żal.....po prostu mieszkanie na ulicy bez mocy bywa trudne, sam miałem ciężko, póki nie nauczyłem się panować nad swoimi umiejętnościami. Z tego, co widziałem, nie potrafi jeszcze się bronić, a mi przyda się jakaś gosposia..... Może nawet będzie na tyle znośna, że nawet będzie dane się z nią pogadać? Kto tam wie.
(Harmony?)
828
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz