czwartek, 14 listopada 2019

Od Yonkiego CD Hibane

- Jedźmy tam, gdzie więcej zarobię - powiedział po krótkim namyśle. - Jakoś sobie poradzimy z ewentualnymi nieproszonymi gośćmi.
Hibane spoglądała na niego trochę niepewnie. Yonki zmierzył ją wzrokiem, chwilę stał w milczeniu, szybko jednak dorzucił:
- Mamy broń, więc źle nie będzie.
Uśmiechając się delikatnie, wskazał kciukiem pokrowiec, jaki miał na plecach przewieszony przez ramię. Zdawał sobie sobie sprawę, że on sam z tym łukiem niewiele zdziała, ale kto powiedział, że tylko na nim ma polegać? Oczywiście, że w razie czego użyje swoich boskich zdolności, w końcu wystarczyło naprawdę niewiele, by pozbyć się pościgu. Jedynie będzie musiał uważać, by Hibane nie odkryła, kim naprawdę był. Takie niespodzianki wolał zostawić na później.
- Poza tym, to, że tam mogą czyhać rozbójnicy, nie znaczy, że akurat my na nich natrafimy - dalej ciągnął. - Jest szansa, że spokojnie się dostaniemy na miejsce, więc nie bądźmy pesymistyczni.
Nastała cisza. Trwała ona przez pewien czas. Yonki spoglądał raz na dziewczynę, raz gdzieś indziej. Ukradkiem badał wzrokiem wnętrze wozu, poniekąd szukając czegoś, co mógłby wykorzystać w razie, gdyby rzeczywiście ktoś na nich napadł. W sumie z każdej rzeczy można było zrobić pożytek, zwłaszcza, jeśli ją połączyć z mocami boga. Dla niego stworzenie dobrej broni z czegokolwiek nie było problemem.
Ciszę postanowiła przerwać Hibane, oznajmiając, że idzie na górę.
- Czuj się jak u siebie - powiedziała z uśmiechem.
Yonki skinął głową. Gdy dziewczyna zniknęła z jego pola widzenia, usiadł na łóżku. Wziął głęboki wdech. Czekała go niekrótka podróż. Gdzieś tam w duchu trochę żałował, że nie mógł po prostu polecieć. Chciał jednak zachować swoją tożsamość w tajemnicy na dłużej. Nie widział siebie mówiącego dopiero co poznanej osobie: Hej, jestem Yonki, bóg chaosu, nawet jeśli spotkałby się z reakcją: Ta, jasne czy też: Chyba w innym życiu. Nie lubił zdradzać się od razu, chciał podtrzymać tę nutkę tajemniczości. Poczeka na odpowiedni moment i wtedy pokaże swoją prawdziwą naturę. Albo i w ogóle tego nie zrobi, jeśli nie będzie tego wymagała sytuacja.
A poza tym, może rzeczywiście napadnie na nich banda rozbójników i będzie akcja, której odmówić jakoś nie potrafił. Taki z niego żądny adrenaliny typ.
Trwał bez ruchu, szybko jednak znudziło mu się takie siedzenie i nic-nierobienie. Zwilżył językiem usta, po czym wstał. Wóz poskoczył, Yonki się zachwiał, na szczęście nie stracił równowagi. Zdjął z siebie pokrowiec z łukiem, który następnie wsunął pod łóżko. Wyprostowawszy się, odszedł na kilka kroków i zmierzył wzrokiem mebel. Gdy uznał, że pokrowca praktycznie nie widać, udał się do schodów, po których wszedł na dach. Uderzył w niego zimny powiew wiatru, lecz znikł tak szybko, jak się pojawił. Czując przyjemne ciepło, uśmiechnął się na moment do siebie. Naprawdę był wspaniałym bogiem, że mógł czynić takie rzeczy.
Chwila i już siedział na koźle koło Hibane. Dziewczyna odwróciła głowę, spojrzała na niego, unosząc brwi.
- Postanowiłem porozmawiać - wytłumaczył Yonki.
- Nie zmarzniesz? - zapytała, w jej oczach widać było coś w rodzaju zmartwienia.
Yonki przeleciał po sobie wzrokiem. Jego ubrania nie były specjalnie grube: zwykła biała koszula, czarne przylegające spodnie, tego samego koloru buty za kostkę i równie czarna kurtka - ta, którą wczoraj zabrał tamtemu złodziejowi. Czemu ją wziął ze sobą? Dokładnego powodu nie znał. W sumie mu się podobała, choć na niego nieco za duża, była całkiem wygodna. Też myślał sobie, że może dzięki niej przydarzy mu się coś ciekawego. Nigdy nie wiadomo.
- Nie - odparł, odrobinę przeciągając ostatnią literę. - Może na takiego nie wyglądam, ale potrafię wytrwać jakiś tam poranny przymrozek.
Przez chwilę myślał, żeby zapytać, czy jej nie będzie zimno, ale szybko się rozmyślił. Uznał, że skoro podróżowała tym wozem, to pewnie się przyzwyczaiła do takich warunków. O, właśnie znalazł się temat rozmowy.
- To twoje stałe lokum czy masz jeszcze gdzieś dom? - zagadał.
- W chwili obecnej tutaj mieszkam - odpowiedziała Hibane. - A jak z twoim miejscem zamieszkania?
- Można powiedzieć, że mam stały dom, ale i tak więcej czasu spędzam poza nim. Trzymanie się nieustannie jednego miejsca to jakoś nie moje klimaty.
- Czyli lubisz podróżować?
- Tak. Ciekawe przygody można przeżyć.
Schował ręce do kieszeni kurtki, wyprostował nogi najbardziej, jak mógł. Siedział nieruchomo, oglądając otoczenie. Już jakiś czas temu zdążyli opuścić miasto, jechali teraz drogą koło pól. W oddali dało się dostrzec kraniec dosyć sporego lasu. Zmierzył go wzrokiem, dopiero po krótkim zastanowieniu rozpoznał. Z tego, co pamiętał, to właśnie w tym lesie lubili bandyci napadać na wozy. Aż sobie przypomniał przyjaciela, Carlosa, który opowiadał, jak został tam obrabowany z wielu rzeczy - niemal wszystkiego, co wtedy miał przy sobie. Yonki sam był świadkiem kilku takich przypadków.
No, naprawdę go ciekawiło, czy będą musieli uciekać przed rozbójnikami, czy nie.
Chwilę obydwoje trwali w ciszy, dopóki bożek nie postanowił podtrzymać rozmowy. Poprawił swoją pozycję, następnie zapytał:
- Jak długo tak jeździsz?
Liczył na to, że dziewczyna choć trochę rozwinie swoją wypowiedź.

Hibane?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz