Ten kompromis wraz ze współpracą wcale mi się nie podobał szkoda, tylko że nie miałem wyjścia. Jeśli faktycznie mu nie pomogę i nie znajdziemy tego człowieka, oboje możemy mieć problemy, co prawda nie przejmuje się tym, jestem tylko przybłędą, której życie jest jak loteria, co zdobędzie, to ma. Ulica również potrafi uczyć, trzeba tylko uważnie słuchać i zwracać uwagę na najdrobniejsze szczegóły wtedy możesz zyskać, wszystko, co chcesz. Jednak liczyć się trzeba z konsekwencjami takich czynów...
- Bez takich - Mruknąłem, ja kradnę, bo muszę, on kradnie, bo musi? Wątpię, wyglądał na takiego, który nie kradnie z powodu biedy, lub głodu miał w tym swój cel przemyślał to, nie spodziewając się trochę tego, co może go czekać, przy skarbie którego tak pożąda. Chyba był niedoświadczony, prawdziwy złodziejaszek nie dałby się nakryć, a uciekając, nie pozwoliłby, aby odszedł bez łup, ten mężczyzna pozwolił sobie na to, co już pokazuje, jak beznadziejnie jest, udawać lub bawić się w złodzieja, do którego jeszcze kiedyś będzie trzeba „zrobić kwalifikacje". Praca brudna, ale bardzo zyskowna
- Więc? - Mężczyzna czekał spokojnie, aż wpadnę na jakiś pomysł, a może nawet trop. Ta, bo ja pies, no może trochę w końcu rodzina psowatych.
- Więc nie mam zielonego pojęcia, gdzie mógł iść, wiem za to, gdzie ja bym poszedł, gdybym miał kłopoty - Odparłem, ruszając przed siebie, zatrzymując się pod wpływem końca łańcucha, przez którego nie mogłem sobie samodzielnie, w świętym spokoju iść tam gdzie chce. - A ty co zaproszenia potrzebujesz? - Spytałem lekko poirytowany, chciałem już znaleźć tego człowieka i zakończyć tą „misję”, do której nas przymuszono.
-Wiesz gdzie iść? - Zapytał w prost, unosząc jedną brew.
- A ty wiesz? - Zadałem pytanie, odpowiadając pytaniem na pytanie, czekając na jego reakcję. Jak się spodziewałem, mężczyzna pokiwał przecząco głową, cicho wzdychając bez słowa, ruszając w moją stronę.- Nareszcie - Dodałem, kierując się do baru, tak właśnie do baru to tam zawsze każdy ukrywa się przed potencjalnym zagrożeniem, bo czasem najbanalniejsze rozwiązania są najmniej logiczne i zauważalne.
- Bar? - W jego głosie dało się usłyszeć zażenowanie, a jednocześnie niedowierzanie.
- Tak, ja wiem, jak to może zabrzmieć, ale uwierz mi, że nawet jeśli teraz go tam nie ma, w końcu przyjdzie, aby tu się ukryć - Przyznałem, siadając na metalowych rurkach.
- Więc możemy tak od razu wejść i go dopaść - Mój nieszczęsny towarzysz myślał tak jak większość ludzi płytko i bez wchodzenia pod górkę, niestety w tym wypadku musieliśmy myśleć inaczej jeśli wejdziemy tam w tych łańcuchach, będą wiedzieli, że coś jest nie tak, jeśli on nas zobaczy, zacznie uciekać. Najlepiej, jeśli tu poczekamy, sam wyjdzie i sam do nas przyjdzie przecież to najprostsze rozwiązanie i wtedy żadne z nas nie będzie musiał bać się tego, jak zareagują inni gdy tam wejdziemy. Poza tym ja z moim wiekiem wejść tam nie mogę a z powodu naszego łańcuchu Mordimer też nie.
- Nie, musimy czekać, nie możemy tam wejść, spłoszymy go, niech ofiara sama do nas przyjdzie - Stwierdziłem, mogłem na niego czekać, nigdzie mi się nie spieszyło, dzieci w domu nie płakały, lekcje na mnie nie czekały. Poza tym mój dom, to najczęściej stara chata w lesie spanie w niej to dla mnie norma, czasem zdarzy się przespać u innych, choć to zdarza się bardzo rzadko. Moja reputacja troszeczkę utrudnia mi życie, ale nie bardzo się tym przejmuję. Nigdy nieprzestane kraść..
- Więc mamy tu do nocy czekać? - Słyszałem to pytanie i tak wiem, to brzmi głupio, tyle czekać, kiedy mamy go na wyciągnięcie rąk, ale chyba oboje wiemy, że tak łatwo go nie dostaniemy, on może podejrzewać, że go szukamy, więc musimy czekać.
- Możesz wracać do domu, jeśli chcesz... A no ta nie możesz, up musisz czekać, nie mamy wyboru - Wzruszyłem ramionami, grzecznie czekając na tego człowieka. Tak nie chce mi się czekać, bo wiem, ile to może trwać, jednakże ja innego pomysłu nie mam zazwyczaj, w końcu jestem tym uciekającym, a nie tym ścigającym.
<Mordimer>
632
- Bez takich - Mruknąłem, ja kradnę, bo muszę, on kradnie, bo musi? Wątpię, wyglądał na takiego, który nie kradnie z powodu biedy, lub głodu miał w tym swój cel przemyślał to, nie spodziewając się trochę tego, co może go czekać, przy skarbie którego tak pożąda. Chyba był niedoświadczony, prawdziwy złodziejaszek nie dałby się nakryć, a uciekając, nie pozwoliłby, aby odszedł bez łup, ten mężczyzna pozwolił sobie na to, co już pokazuje, jak beznadziejnie jest, udawać lub bawić się w złodzieja, do którego jeszcze kiedyś będzie trzeba „zrobić kwalifikacje". Praca brudna, ale bardzo zyskowna
- Więc? - Mężczyzna czekał spokojnie, aż wpadnę na jakiś pomysł, a może nawet trop. Ta, bo ja pies, no może trochę w końcu rodzina psowatych.
- Więc nie mam zielonego pojęcia, gdzie mógł iść, wiem za to, gdzie ja bym poszedł, gdybym miał kłopoty - Odparłem, ruszając przed siebie, zatrzymując się pod wpływem końca łańcucha, przez którego nie mogłem sobie samodzielnie, w świętym spokoju iść tam gdzie chce. - A ty co zaproszenia potrzebujesz? - Spytałem lekko poirytowany, chciałem już znaleźć tego człowieka i zakończyć tą „misję”, do której nas przymuszono.
-Wiesz gdzie iść? - Zapytał w prost, unosząc jedną brew.
- A ty wiesz? - Zadałem pytanie, odpowiadając pytaniem na pytanie, czekając na jego reakcję. Jak się spodziewałem, mężczyzna pokiwał przecząco głową, cicho wzdychając bez słowa, ruszając w moją stronę.- Nareszcie - Dodałem, kierując się do baru, tak właśnie do baru to tam zawsze każdy ukrywa się przed potencjalnym zagrożeniem, bo czasem najbanalniejsze rozwiązania są najmniej logiczne i zauważalne.
- Bar? - W jego głosie dało się usłyszeć zażenowanie, a jednocześnie niedowierzanie.
- Tak, ja wiem, jak to może zabrzmieć, ale uwierz mi, że nawet jeśli teraz go tam nie ma, w końcu przyjdzie, aby tu się ukryć - Przyznałem, siadając na metalowych rurkach.
- Więc możemy tak od razu wejść i go dopaść - Mój nieszczęsny towarzysz myślał tak jak większość ludzi płytko i bez wchodzenia pod górkę, niestety w tym wypadku musieliśmy myśleć inaczej jeśli wejdziemy tam w tych łańcuchach, będą wiedzieli, że coś jest nie tak, jeśli on nas zobaczy, zacznie uciekać. Najlepiej, jeśli tu poczekamy, sam wyjdzie i sam do nas przyjdzie przecież to najprostsze rozwiązanie i wtedy żadne z nas nie będzie musiał bać się tego, jak zareagują inni gdy tam wejdziemy. Poza tym ja z moim wiekiem wejść tam nie mogę a z powodu naszego łańcuchu Mordimer też nie.
- Nie, musimy czekać, nie możemy tam wejść, spłoszymy go, niech ofiara sama do nas przyjdzie - Stwierdziłem, mogłem na niego czekać, nigdzie mi się nie spieszyło, dzieci w domu nie płakały, lekcje na mnie nie czekały. Poza tym mój dom, to najczęściej stara chata w lesie spanie w niej to dla mnie norma, czasem zdarzy się przespać u innych, choć to zdarza się bardzo rzadko. Moja reputacja troszeczkę utrudnia mi życie, ale nie bardzo się tym przejmuję. Nigdy nieprzestane kraść..
- Więc mamy tu do nocy czekać? - Słyszałem to pytanie i tak wiem, to brzmi głupio, tyle czekać, kiedy mamy go na wyciągnięcie rąk, ale chyba oboje wiemy, że tak łatwo go nie dostaniemy, on może podejrzewać, że go szukamy, więc musimy czekać.
- Możesz wracać do domu, jeśli chcesz... A no ta nie możesz, up musisz czekać, nie mamy wyboru - Wzruszyłem ramionami, grzecznie czekając na tego człowieka. Tak nie chce mi się czekać, bo wiem, ile to może trwać, jednakże ja innego pomysłu nie mam zazwyczaj, w końcu jestem tym uciekającym, a nie tym ścigającym.
<Mordimer>
632
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz