sobota, 2 stycznia 2021

Od Mikleo CD Soreya

Ostatnimi dniami nie mogłem porozumieć się z mężem, miałem nieodparte wrażenie, że wcale nie chce spędzać ze mną czasu, a jedynie robi to z przymusu mamy jeden pokój i chyba to nie pozwala mu odpocząć ode mnie. Sam już nie wiem co mam zrobić, aby przestał się gniewać. Ja nigdy nie miałem nic przeciwko jego spotkań z Alishą, tak nie lubiłem jej, a on o tym wiedział, mimo to nigdy nie kłóciliśmy się z jej powodu, dlaczego więc Sorey musi być takim dzieciakiem? Zawsze jestem przy nim, zawsze staram się mu pomóc, dla niego nawet polubiłem Alishe, dlaczego on nie może zrobić tego samego dla mnie? Czy ja naprawdę nie mogę mieć nikogo, z kim mogę porozmawiać? Powoli mam tego dość to wszystko jest naprawdę męczące.
Westchnąłem cicho, gdy drzwi zamknęły się, podążając za nimi wzrokiem.
- Baw się dobrze i uważaj na siebie - Te słowa miał w zwyczaju powtarzać mi mój mąż, nim wychodziłem bez niego, od naszej ostatniej kłótni nie odzywał się za wiele, a ja nie chciałem się narzucać, powiedziałem co myślałem, a on cóż, zamiast porozmawiać ze mną, o tym odwraca się ode mnie, pokazując mi, ile tak naprawdę dla niego znaczę, czasem naprawdę żałuje powrotu, nie tego mężczyznę pokochałem.
Poczułem łzy zbierające się w moich oczach, nie radząc sobie z tym problemem, nie chciałem rozmawiać o tym z nikim, trzymając wszystko w sobie, niszcząc się od środka.
- Idziemy już? - Słysząc głos Yuki'ego szybko przetarłem oczy, kiwając głową. - Ty płaczesz? - Gdy to usłyszałem, pokręciłem szybko głową, uśmiechając się ciepło do chłopca.
- Nie tylko coś wpadło mi do oka - Skłamałem, nie chcąc, aby Yuki się mną przejmował, to sprawa dorosłych a ostatnio chyba już tylko moja. - Jesteś już gotowy, chodźmy. Rachel będzie już czekać - Chwyciłem dłoń chłopca, idąc z nim do dziewczyny, która tak jak podejrzewałem, czekała na nas ciesząc się na nasz widok, ugaszczając nas, najlepiej jak potrafiła.
To było dziwne, ale ten dzień świąt, to najlepszy dzień od tamtego dnia, w którym wszystko straciłem, naprawdę przez te ostatnie dni brakowało mi tej radości, brakowało mi duchowego spokoju i rozmów, które nie musiały mieć większego sensu, sam Yuki również był zadowolony, mógł jeść, co chciał, mógł rysować w salonie a Rachel mimo swojej niechęci do dzieci, o której mi powiedziała, dobrze go traktowała, bo w końcu były święta wyjątkowy czas radości i pojednania.

***

Od świąt między mną a moim mężem zaczęło psuć się jeszcze bardziej, on wciąż chodził, niezadowolony nie odzywając się do mnie, a jeśli już coś mówił, robił to gdy tylko naprawdę musiał, starałem się coś na to zaradzić, nic jednak nie działało, nie chciał ze mną rozmawiać, a ja coraz częściej chodziłem do Rachel. Zzułem, że tylko ona mnie rozumiem, tylko na nią mogłem liczyć. Z czasem przestałem się wysilać, aby spróbować rozmawiać z mężem zrozumiałem, że on jest wciąż o coś zły, a ja nic nie mogę z tym zrobić. To właśnie wtedy role się odwróciły chłopakowi złość odeszła i to on, a nie ja zaczął się starać, na marne zbyt długo starałem się, zbyt długo poniżałem, aby teraz tak po prostu udawać, że znów jest wszystko dobrze.
- Daruj sobie - Mruknąłem, czując jego dłonie na moich biodrach, nie miałem na pewno ochoty na zbliżenie nie po tym wszystkim.
- Co jest z tobą? - Burknął, odsuwając się ode mnie, a w jego głosie usłyszałem złość.
- Co jest ze mną? Chodzisz obrażony, masz mnie w nosie, a teraz zebrało ci się na amory i może mam ci od razu dać co? - Burknąłem, odwracając się w jego stronę.
- Dziwisz się mi? Odkąd pojawiła się Rachel, ciągle tylko spędzasz z nią czas, na mnie nie zwracasz uwagi - Gdy to powiedział, zagotowało się we mnie.
- Ja nie zwracam uwagi? Starałem się prawe dwa tygodnie, abyś zwrócił na mnie uwagę, ale wielmożny pan był obrażony, bo przecież jego własność nie jest już na każde jego skinienie - Moje słowa wywołały jeszcze większą złość u Soreya. Oboje naprawdę ostro się pokłóciliśmy, wyrzucając sobie wszystko, to czego wyrzucić nie powinniśmy.
- Więc może skoro jest ci ze mną tak źle, nie powinienem był w ogóle wracać, na pewno lepiej było ci beze mnie - Warknąłem, nie kontrolując już swojego gniewu.
Sorey zamilkł, patrząc na mnie przez chwilę, w jego oczach zobaczyłem ból, a sens wypowiedzianych przeze mnie słów dopiero teraz do mnie doszedł. - Przepraszam, nie to chciałem.. - Ne dokończyłem, gdyż przerwał mi, biorąc poduszkę do rąk.
- W porządku może faktycznie tak byłoby lepiej, gdybyś nie wrócił - Syknął zły, podchodząc do drzwi. - Od dziś śpię z Yukim, nie będę ci przeszkadzał - Po tych słowach wyszedł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi, wprowadzając mnie w stan osłupienia. Co się z nami stało? Co my robimy? Dlaczego do tego dopuściliśmy? Załamany usiadłem na łóżko, patrząc na odbicie w lustrze, słysząc odbijające się echem słowa, które mi powiedział, więc nie tylko ja tak myślałem. Może, gdy odejdę, on znów będzie szczęśliwy.
Załamany i wykończony po prostu położyłem się na łóżku, starając się uspokoić skołatane nerwy, mając nadzieję, że to wszystko jeszcze się uspokoi, przecież czasem nam się zdarzało, kłócić jednak zawsze się godziliśmy tym razem będzie tak samo prawda? Nie może być inaczej, to tylko małżeńska kłótnia on tak wcale nie myśli prawda? Sam już nie wiem..

<Sorey? C :> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz