Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Nigdy nie podejrzewałem, że kiedykolwiek ujrzę Taiki’ego w moim oknie, dobrze wie, że nie powinien tutaj przychodzić, tata… nawet nie chciałem sobie wyobrazić, jak zachowałby się mój tata, gdyby go nakrył na swojej posesji, a co dopiero w jego domu. Jak dobrze, że dzisiaj byłem tylko z ciocią, reszta mojej rodziny miała wrócić dopiero następnego dnia, tak jak zapowiadali. Przyjrzałem się mojej cioci, ale nie wydawała mi się jakaś dziwna, była normalna i nic nie wskazywało na to, że wiedziała o wcześniejszym powrocie mojego taty.
- Miałeś nie robić niczego głupiego – wyszeptałem, czując powoli ogarniającą mnie panikę. To, że mojego taty nie było w domu nie znaczyło, że może sobie do mnie tak po prostu przychodzić. Ciocia nie będzie zadowolona, jeżeli go nakryję.
- Ale niczego takiego nie zrobiłem – odparł chłopak, pusząc niezadowolony policzki i w ogóle nie zachowując ciszy. – Mogę wejść do środka?
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, mając w tamtym momencie na uderzenie go w tył głowy. Czy on siebie w ogóle słyszy? Wydaje się w ogóle nie przejmować tym, że może się mu coś stać. I skąd on w ogóle się dowiedział, że w tej paczuszce są pieniądze? Zakradł się po nią, prawda? Czy on naprawdę nie ma jakiegoś instynktu samozachowawczego? Im dłużej go znam tym bardziej zaczynam się przekonywać do tej małej teorii.
- Nie, to niebezpieczne. Zejdź na dół, ubiorę się tylko i już do ciebie schodzę – poleciłem mu uznając, że to jest najlepsze rozwiązanie. Z tego, co widziałem, był zbyt pobudzony, by teraz go zbywać, zresztą, to może być jedyna szansa, aby z nim porozmawiać, bo później mogłem znowu być uziemiony na kilka dni, kiedy przyjedzie mój tata.
Taiki westchnął niepocieszony, w końcu kiwając głową i schodząc na ziemię. Zamknąłem okno i szybko skierowałem się swoje kroki na dół, starając się nie wydawać ani jednego dźwięku, a podekscytowana Vivi od razu ruszyła za mną. Już wcześniej wyczuła zapach Taiki’ego i teraz bardzo chciała się z nim przywitać. Pewnie nawet nie utrzymałbym w jej w pokoju, zresztą, nie przeszkadzała mi jej obecność ani trochę, a dobrze jej zrobi trochę ruchu, zwłaszcza, że przez ostatnie dni siedziała grzecznie i cichutko w moim pokoju, wychodząc jedynie za potrzebą.
Cichutko założyłem buty oraz kurtkę, postanawiając zrezygnować z takich dodatków jak czapka i rękawiczki, w końcu nie był jakoś bardzo ciepło ubrany i trochę na mnie czekał, nie chciałem, aby bardzo zmarzł. Opatuliłem się ciasno szalikiem i delikatnie przekręciłem klucz w drzwiach, mając cichą nadzieję, że ciocia się nie obudzi. Zwykle wychodzę właśnie przez okno, ale dzisiaj nie miałem w swoim pokoju żadnego ubrania.
Vivi od razu podbiegła do mojego chłopaka, machając wesoło ogonem. Kto by pomyślał, że to małe, wredne, rude stworzenie kogokolwiek tak szybko polubi. Naciągnąłem na swoją głowę kaptur, i cicho zamknąłem za sobą drzwi, po czym podszedłem do Taiki’ego i chwyciłem go za rękaw, ciągnąc go z dala od mojego domu. Byłem odrobinkę na niego zły za to, że tutaj przyszedł, czy on myśli w ogóle o swoim bezpieczeństwie? Obiecał mi, że będzie na siebie uważał, i że nie powinienem się o niego martwić, ale jak mam się nie martwić, kiedy on jest taki lekkomyślny? Chłopak chyba musiał zauważyć, że nie jestem w najlepszym humorze, ponieważ przez kilka pierwsze minut milczał, jakby nie chciał mnie denerwować jeszcze bardziej.
- Jesteś bardzo zły? – spytał, kiedy w końcu znaleźliśmy się na tyle daleko, bym był spokojny.
- Tak, miałeś na siebie uważać, a nie narażać na jeszcze większe niebezpieczeństwo – burknąłem, biorąc głęboki wdech. Naprawdę mnie wtedy przestraszył, miałem nadzieję, że ciocia niczego nie słyszała. A jak słyszała, to powiem, że Vivi bardzo chciała wyjść na spacer, w to na pewno uwierzy. – Miałeś szczęście, że taty w domu nie było, inaczej mogłoby to się skończyć gorzej – dodałem, delikatnie przytulając się do jego ramienia. A może jednak był to błąd, że nie wziąłem ze sobą żadnych dodatków poza szalikiem? Śpieszyło mi się i mam za swoje, mam tylko nadzieję, że nie zachoruję, nie chciałbym tego, bo to oznaczałoby, że musiałbym siedzieć w domu i nie spotykać się z Taikim , a całe obowiązki spadłyby na moją ciocię.
- Nie ma go? Twojej mamy i Natsu także? – spytał chłopak z niedowierzaniem. Nie dziwiłem mu się, też byłem przekonany, że wieczorem zobaczę powóz przed swoim domem, a później do mojego pokoju wpadnie Natsu i zacznie opowiadać mi, jak spędziła tamte dni.
- Nie, myślałem, że wrócą wieczorem, ale… możliwe, że nie chciał, aby ktoś dowiedział się o jego wycieczce i dlatego zdecydował się wrócić tak, jak zawsze – wzruszyłem ramionami, sam już nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. To wszystko nie wydawało się ani trochę logiczne. – Nie rozumiem, tata miałby dawać twojej cioci pieniądze. Przecież ona się go bała… bardzo. To wszystko nie ma najmniejszego sensu – dodałem cicho, marszcząc brwi.
- Może ma cię śledzić i relacjonować mu, co robić? – zaproponował, a ja pokręciłem głową. To byłoby głupie. Jeżeli do niego przychodziłem, to zazwyczaj siedziałem u niego w pokoju, albo gotuję z jego ciocią obiad, albo lepiliśmy bałwana. To są bardzo ważne informacje, bez których mój ojciec nie mógłby żyć.
- Moje życie raczej nie jest dla niego ważne, bardziej interesowałaby go moja śmierć – powiedziałem ponuro, czując się dziwne ukłucie w sercu. Tyle lat starałem się o jego sympatię, chciałem, by choć trochę mnie polubił, robiłem wszystko, by tylko choć troszeczkę był ze mnie dumny, i na co to wszystko? Niezależnie od tego, co zrobiłem, słyszałem jedynie od niego, że jestem nic nie wart i lepiej by było, gdybym umarł.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz