Moja mała siostrzyczka przywitała mnie radosnym uśmiechem, kiedy tylko wszedłem do domu. Dzięki niej uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy, najchętniej wziąłbym ją na ręce i mocno do siebie przytulił, ale wolałem nie ryzykować. Co prawda, czułem się już lepiej, moje rany również były w lepszym stanie, ale wolałem jednak oszczędzać na wieczór. Moja ciocia była bardzo zaskoczona moim pojawieniem się, bo – jak sama mi powiedziała – myślała, że przyjdę później. Cóż, pewnie gdyby mój chłopak jednak spał w nocy i się nie zadręczał. Jak strasznie musiał się czuć w tej sytuacji? Oszukuje go najbliższa i jedyna rodzina, jednocześnie wystawiając siebie i jego samego na niebezpieczeństwo. To oczywiste, że jest poddenerwowany. A ja nie mogłem mu w żaden sposób pomóc.
Resztę dnia spędziłem z ciocią i Natsu, które znowu pilnowały mnie, abym niczego „męczącego” nie robił, co niekoniecznie mi się podobało. Nie lubiłem siedzieć na tyłku i niczego nie robi, to było okropne uczucie, ale nie mogłem postąpić inaczej. Dzięki temu moja ciocia będzie spokojniejsza i bez problemów puści mnie do mojego chłopaka. Nawet grzecznie zjadłem obiad, a przynajmniej tak dużo, na ile pozwolił mi mój żołądek. Wczesnym wieczorem, kiedy już położyłem moją siostrzyczkę spać, poszedłem do łazienki przy moim pokoju, by się umyć. Przechodząc obok gabinetu mojego taty poczułem nagłe uczucie, aby tam wejść. W końcu, tam musi być coś, co dałoby odpowiedź na pytania Taiki’ego. Nie powinienem tego robić, gdyby tata się dowiedział, zdenerwowałby się bardziej niż ostatnio. Mimo mocno bijącego ze strachu serca podszedłem do drzwi, nacisnąłem na klamkę i... nic. Drzwi były zamknięte. Poczułem ulgę, że nie muszę tam wchodzić, to miejsce wywoływało u mnie paniczny strach. Znaczy, nie musiałem tam wchodzić, nikt mi nie kazał, ale czułem, że tak muszę. Skoro jednak nie miałem takiej możliwości, pozostało mi jedynie porządne umycie się. Swoją drogą, może powinienem wkrótce skrócić włosy? Wydawały mi się, że były już troszeczkę za długie, tylko nie wiem czy to spodoba się mojemu chłopakowi.
- Znowu do niego idziesz? – spytała ciocia, kiedy przechodziłem obok kuchni.
- Tak, obiecałem mu. Vivi śpi z Natsu, jakby co – dodałem, przypominając sobie o lisicy skulonej w nogach łóżka. Miałem lekkie wrażenie, że chyba było z nią coś nie tak. Była jakaś taka osowiała, niewiele dzisiaj zjadła i praktycznie ciągle spała. Cóż, może ma po prostu słabszy dzień i skoro nie chciała mi towarzyszyć, nie będę jej zmuszać. – Tak właściwie... znasz może ciocię Taiki’ego? – spytałem, nim wyszedłem. Nie wiem, czy to jakkolwiek pomoże nam w tej całej dziwacznej sytuacji, ale zapytać nie zaszkodzi.
- Nie, nie miałam z tą rodziną nic do czynienia – odparła, mrużąc podejrzliwie oczy. – Tak właściwie, czemu pytasz?
- Nie ważne. Tak... po prostu – powiedziałem, mimo wszystko czując lekkie rozczarowanie.
- O takie rzeczy powinieneś pytać swoją matkę. Czasem odwiedzała państwa Yamamoto, więc możliwe, że spotkała i jego ciocię – wyjaśniła, powracając do sprzątania. Powinienem spytać moją mamę o kobietę, która może być kochanką jej męża? To chyba nie był najlepszy pomysł.
Mimo tego podziękowałem cioci i życzyłem jej dobrej nocy, po czym wyszedłem z domu. Teraz czułem się jeszcze lepiej niż rano, a to prawdopodobnie dlatego, że spędziłem więcej czasu na słońcu; Natsu chciała wyjść na krótki spacer. Teraz powinno być z moimi ranami tylko lepiej.
Droga do domu mojego chłopaka zajęła mi znacznie mniej czasu niż wczoraj, a to raczej był bardzo dobry znak. Taiki siedział na ganku, a kiedy tylko mnie zauważył, posłał mi jeden ze swoich najszerszych uśmiechów. Przybrałem swoją ludzką postać, zostawiając tym samym widoczne swoje ogony oraz uszy – jego cioci nie było w domu, a doskonale wiedziałem, że je lubi, chociaż nadal nie potrafiłem zrozumieć, co w nich takiego widział. Wszedłem na ganek, przywitałem się z cieszącym się na mój widok Kodą, a dopiero później pocałowałem mojego chłopaka w policzek. Wyglądał nieco lepiej niż rano, chociaż nadal miałem wrażenie, że czymś się bardzo przejmuje. Co ja gadam, przecież doskonale wiem, czym się przejmuje, tylko... teraz chyba wydawał się jeszcze bardziej przybity.
- Coś się stało? – spytałem cicho, patrząc na niego ze zmartwieniem. W odpowiedzi mój chłopak jedynie wyciągnął ręce, a ja zrozumiałem ten gest doskonale. Usiadłem na jego kolanach i pozwoliłem, aby wtulił się w moje ciało. Najwidoczniej potrzebował mojej bliskości, a ja nie zamierzałem mu tego zabraniać. Położyłem swoje dłonie na jego własnych, delikatnie gładząc jego knykcie. Zauważyłem, że jego skóra była bardzo zimna, chyba siedział tutaj za długo.
- Okłamała mnie – powiedział cicho, nie odsuwając się ode mnie nawet na milimetr. – Spotkałem na mieście Meridę, a ona powiedziała mi, że moja ciocia i jej mama jakiś czas temu się pokłóciły. Ciocia nic mi o tym nie mówiła. Nie wiedziałem o tym – wytłumaczył mi po dłuższej chwili, a ja poczułem się źle, ponieważ niewiele mogłem dla niego w tej sytuacji zrobić.
- Może spróbuj z nią porozmawiać. Ale nie o moim tacie, ale właśnie o spotkaniu z Meridą. Może poczuje się winna i przyzna się do innych kłamstw. Albo spanikuje, zacznie kręcić jeszcze bardziej i pogubi się w swoich kłamstwach, a wtedy będzie musiała się przyznać – zaproponowałem, unosząc głowę tak, by móc spojrzeć na jego twarz. Wydawał się być bardzo zamyślony i smutny jednocześnie. Chciałbym wywołać na jego twarzy uśmiech oraz dać mu szczęście, na które zasługuje bardziej niż ktokolwiek inny. – W razie czego, jestem tu dla ciebie, wszystko się ułoży – wyszeptałem, delikatnie całując go w kącik ust.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz