Czułem się odrobinkę źle, ponieważ chyba w żaden sposób mu nie pomogłem. Mimo wszystko uważałem, że szczera rozmowa mogłaby pomóc, ale to się przecież tyczy obu rozmówców. Naprawdę wierzę, że jego ciocia go kocha i bardzo się o niego martwi, po prostu troszeczkę się pogubiła. To nie jej wina, błądzenie jest rzeczą ludzką, trzeba jej tylko pomóc przejrzeć na oczy, albo poczekać, aż sama dostrzeże to, że mężczyzna, z którym się spotyka, nie jest jej przyjacielem. Miałem nadzieję, że tak się stanie wkrótce, bo przez to nie tylko jej życie jest zagrożenie, ale i jej siostrzeńca. Nie chciałem, aby coś się stało się i Taiki’emu, i jego cioci. Im bardziej sytuacja stawała się gorsza, tym bardziej czułem się winny temu wszystkiemu. Idąc prostą logiką, gdybym się nie urodził, albo gdybym był idealny, życie Taiki’ego i jego najbliższych wyglądałoby o wiele lepiej.
- Jeśli tylko znowu niczego nie przypalisz – powiedziałem lekko kąśliwym tonem, uśmiechając się do niego uroczo, po czym zsunąłem się z jego kolan. Chciałem się odrobinkę z nim podroczyć, to chyba nie zaszkodzi nam obu, a może wręcz przeciwnie pomoże nam to odrobinkę się odstresować. Przynajmniej tyle dobrego mogłem dla niego zrobisz.
- Nie jestem aż tak beznadziejny w gotowaniu, po prostu mnie wtedy zaskoczyłeś – wyburczał, pusząc policzki. Zachowywał się odrobinkę swobodniej, co wziąłem za dobry znak. Wydawało mi się, że w ostatnim czasie żył już w wystarczającym stresie, to oczywiste, że przyda mu się odrobinkę odpoczynku. Tyle dobrego, że udało mu się trochę przespać. Sen był bardzo ważny dla dobrego samopoczucia.
- Całkiem dobra wymówka – odparłem, delikatnie chwytając jego skostniałą dłoń i ciągnąc go w stronę ciepłego wnętrza. Już wystarczająco się wysiedział na mroźnym dworze, jeszcze by się rozchorował. Znaczy, wiem, że smoki są nieco bardziej odporne na takie temperatury, a mimo wszystko i tak się o niego martwiłem.
W środku było ciemno, ale zamiast zapalać świeczki, przywołałem jasny ognik, który wystarczył, by rozświetlić pomieszczenie – w naszym przypadku, była to kuchnia. Początkowo chciałem sam przygotować coś do jedzenia, ale Taiki bardzo nalegał, aby mi pomóc. Nie chciałem, aby się zgadzał, ale nie dla tego, że był kiepski w gotowaniu, ale po prostu chciałem się mu odrobinkę odwdzięczyć za wszystko, co mi dał. Nie miałem jednak wyboru, mój chłopak bardzo nalegał i w końcu się zgodziłem, by mieć spokój. Dawałem mu do zrobienie proste rzeczy, których raczej nikt nie mógł zepsuć, a w razie jakichkolwiek problemów po prostu mu pomagałem. Na szczęście skończyło się bez jakichkolwiek uszczerbków na zdrowiu, zarówno moim jak i jego, chociaż parę razy byłem pewien, że mój chłopak podczas krojenia warzyw skaleczy się w palec. Chyba momentami mam za mało wiary we własnego partnera.
Podejrzewałem, że Taiki poza kanapkami nic dzisiaj nie jadł, dlatego zdecydowałem zrobić się coś bardziej pożywnego, niż jakaś tam jajecznica. W połowie gotowania zdałem sobie sprawę, że nie spytałem się mojego chłopaka, co takiego lubił jeść, w końcu aż tak nie znałem jego gustu, jeżeli chodzi o jedzenie... i w sumie, o inne rzeczy również. Nie mogłem już jednak zrezygnować z pomysłu, dlatego kiedy podawałem nam obu na talerze zasmażany makaron z warzywami, byłem odrobinkę zestresowany. Jak się okazało, niepotrzebnie, bo chłopak zapewniał mnie, że posiłek jest niesamowity. Nie byłem pewien, czy mówił mi prawdę, czy też najzwyczajniej nie chce sprawić mi przykrości, ale i tak zrobiło mi się miło.
- Mógłbyś mi tak codzienne gotować, to smakuje niesamowicie – przyznał, po skończonym posiłku i odsunął od siebie pusty talerz. Czyli wyglądało na to, że naprawdę musiało mu smakować.
- Będę starał się w takim razie jak najczęściej spełniać twoją prośbę – powiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie i zabierając zarówno jego, jak i swój talerz. W końcu wypadało pozbywać, na szczęście niewiele tego było, jedynie nasze talerze, sztućce oraz patelnia. Wcześniej starałem się wszystko na bieżąco zmywać, by się nie odkładało, takie moje małe przyzwyczajenie.
- Nie możesz usiąść na moment? Ja bym to pozmywał – zauważył niezadowolony Taiki, kiedy zabrałem się za sprzątanie. Tak, wiem, on tego nie lubi, twierdzi, że jestem gościem i nie powinienem się wysilać. Tyle, że ja nie potrafiłem być gościem, nigdy nim nie byłem. Zawsze to ja musiałem usługiwać innym, jestem przyzwyczajony do tego i trudno było mi się od tego odzwyczaić.
- Zaraz skończę i dam ci tyle atencji, ile tylko będziesz chciał – powiedziałem, uśmiechając się do niego uroczo.
- Nie chodzi o to. Jesteś gościem, nie powinieneś robić takich rzeczy, a siedzieć grzecznie i poczekać, aż gospodarz się wszystkim zajmie – powiedział, na co na moment zaprzestałem tego, co robiłem.
- Czy w taki razie moje postępowanie jest niegrzeczne? – spytałem, czując się z tym odrobinkę źle. Jeżeli faktycznie postępuję niegrzecznie, po przestanę, nie chciałbym, aby uznał moje zachowanie za niestosowne.
- Bardziej chodzi mi o to, że jest za grzeczne.
- Czyli nie ma żadnego problemu – podsumowałem, powracając do dalszego zmywania. Swoją drogą, czemu on nie może siedzieć grzecznie? Nie jestem do niczego zmuszany, robię to, co uważam za stosowne, a on sobie może odpocząć, w końcu nic złego mi się nie dzieje. Poza tym zaraz będzie go czekać jeszcze jedna przyjemna rzecz, ale to za moment. Chciałem, aby mój chłopak był jak najbardziej odstresowany i wyluzowany, w ostatnim czasie już wystarczająco się stresował i frustrował. Naprawdę czas, aby w końcu się uspokoił i dostał coś dobrego od życia.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz