piątek, 22 stycznia 2021

Od Mikleo CD Soreya

Stanąłem na chwilę w miejscu, przyglądając mu się uważnie, od chwili, w której nauczyłem się rozpoznawać ludzkie uczucia, zaczynam lepiej rozumieć uczucia mojego męża, z tego też powodu widzę, gdy jest czymś zmartwiony lub – co gorsza – czuje się z jakiegoś powodu źle i tym powodem jestem chyba właśnie ja, podpisanie paktu z pasterzem jest dla niego czymś w rodzaju zdrady? Nie jestem przekonany czy dobrze to rozumiem, jeśli tak sprawę stawia to, czy ja nie zostałem zdradzony aż trzy raz, gdy podpisał pakt z Lailah, Edną i Zavidem? Sam nie wiem, bo naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć, mam wrażenie, że on się za bardzo tym wszystkim przejmuje, tworząc sobie w głowie wymyślone historie. Nie ma ich już dość? Jego wymyślone historie już nie raz pakowały nas w kłopoty, dlaczego po prostu ze mną nie porozmawia? Tak otwarcie by rozwiać wszystkie swoje wątpliwości?
- Sorey coś cię gryzie prawda? - Spytałem, chcąc się dowiedzieć, jak on się czuje, nim podpisze pakt z pasterzem, jeśli naprawdę tego nie chce, nie zrobię tego, boję się jednak, jak odebrałby to mój pan i stwórca świata. Żaden serafin nie może odmówić pasterzowi to anielski kodeks, którego nie może żaden z nas naruszyć, Edna i Zaveid również odmówić nie mogli, po prostu odrobinę chcieli go podrażnić koniec końców i tak się zgadzając, nie mając innego wyjścia. Tak jak ja teraz nie mam wyjścia, coś czuje, że Sorey tego nie rozumie tylko dlatego, że mu odmówiłem a pasterzowi nie, on jednak zapomina o tym, że gdy my podpisaliśmy pakt, on nie był pasterzem, stał się nim dopiero gdy wyciągnął miecz pani jeziora, gdyby chciał podpisać pakt, po tej sytuacji nie mógłbym mu odmówić..
- Nie, oczywiście, że nie wszystko ze mną w porządku, coś ci się wydawało - Znów uśmiechnął się do mnie tak szczerze i radośnie jak za dawnych lat, gdy ja poczułem się jeszcze gorzej, miałem nieodparte wrażenie, że zaczyna mnie nienawidzić za to, że się zgodziłem, może to tylko mi się wydaje, przecież tak wcale nie jest prawda? Sam już nie wiem, gdyby tylko szczerze mi powiedział, może nie zacząłbym się tak ohydnie czuć. Nie mogę jednak go winić, sam sobie jestem winien, podpisuje pakt z innym człowiekiem to prawie jak zdrada w jego oczach.
- Jeśli tak uważasz - Westchnąłem cicho, kiwając delikatnie głową, tracą ochotę na uśmiech, poczucie winy trochę mnie niszczyło od środka i z tym nie mogłem sobie poradzić. - Jeśli nie chcesz, nie podpisze tego paktu - Mówiąc to, spojrzałem prosto w jego oczy, najwyżej za kare odbiorą mi moce albo nawet skrzydła, przeżyje to, byleby on był szczęśliwy.
- Nie musisz tego dla mnie robić, ci ludzie cię potrzebują - Podchodząc do mnie, ucałował mnie w czoło, głaszcząc po głowie, drugą dłonią chwytając moją dłoń. - Pójdę tam z tobą, jeśli tego chcesz - Wyszeptał, łącząc nasze usta w krótkim, lecz namiętnym pocałunku.
- Chciałbym, abyś tam ze mną był - Przyznałem gdy tylko odsunął się od moich ust pragnąć tego bardziej niż powietrza. Wiem, że może to być dla niego krzywdzące, dlatego chciałem, aby sam zdecydował, a jednocześnie tak strasznie się boje, dopiero co wyleczyłem się po spotkaniu ze złym pasterzem, nie wiem, czy jestem gotów, aby walczyć ze smokiem. A co jeśli nie podołam?
Nim zdążyłem wypuścić z głowy najgorsze myśli, mój mąż pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia z pokoju, chcąc mieć to wszystko za sobą, przynajmniej takie sprawiał wrażenie...
Podpisanie paktu z nowym pasterzem nie było ani za długie, ani zbyt skomplikowane, podałem mu swoje prawdziwe imię, które powtórzył, łącząc nasze dwa ciała w jedno, poznając moje moce, które należały w tej chwili i do niego. Dopiero po zakończeniu fuzji poczułem się dziwnie, chłopak czuł się znakomicie, co mnie cieszyło, więc czemu sam czułem się źle? Może to moja psychika, tyle czasu byłem wolny, a teraz znów należę do kogoś i tym kimś nie jest już Sorey.
Następnym krokiem był trening, chłopak bardzo chciałbym, z nim trenował, zgodziłem się, za wiele nie robią, chłopak miał za zadanie mnie złapać tylko tyle lub aż tyle, poruszałem się, na tyle szybko by nie mógł mnie dotknąć, tym ćwiczeniem chciałem wyrobić jego refleks, ważne było, aby miał go dobrze opanowany, aby przypadkiem nie stało mu się nic złego.
Po treningu, który nie trwał bardzo długo, dowiedziałem się, że już za trzy dni ruszamy, może i mówił to wcześniej, jednak dopiero teraz dotarło to do mnie tak w stu procentach.
- Więc jeszcze trzy dni - Westchnąłem ciężko, siadając na łóżku, mając już dość całego dnia, mój mąż również miał dość, widziałem to po wyrazie jego twarzy.
- Wyruszycie dzień po naszej rocznicy - Zauważył, siadając za mną, aby wtulić się w moje ciało.
- Rocznicy? Jakiej rocznicy? - Spytałem, nie rozumiejąc, o czym on mówi, czy ja o czymś nie wiem, a wiedzieć powinienem?
- Rocznicy ślubu nie pamiętasz mamy za dwa dni rocznice - W jego głosie usłyszałem niezadowolenie mieszane z pretensją, co wywołało poczucie winy, którego czuć nie chciałem.
- Przepraszam, ja nie wiedziałem, że coś takiego się obchodzi - Zrobiło mi się naprawdę głupio, nie chciałem w taki sposób skrzywdzić męża, ja nie jestem człowiekiem, nie znam ich wszystkich uroczystości, które się obchodzi. Teraz gdy już wiem, że coś takiego jak rocznica ma dla niego znaczenie, spełnię każdą jego fantazję, aby tego dnia był najszczęśliwszym człowiekiem chodzącym po ziemi i będę tylko jego aż do dnia następnego...

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz