środa, 13 stycznia 2021

Od Shōyō CD Taiki

Uśmiechnąłem się smutno na jego słowa, czując wzbierające się w oczach łzy. To było rozwiązanie, którego pragnąłem, ale nie mogłem się na nie zgodzić. Co, jeżeli mój tata następnym razem zrobi coś Natsu? Nie mogłem tak po prostu zostawić jej samej, dziewczynka i tak była przerażona tym wybuchem złości oraz tym, co później się ze mną stało. Naraziłbym ją na niebezpieczeństwo, gdybym zostawiłbym ją samą z tatą. Moja ciocia uważała inaczej, twierdziła, że lepiej by było, gdybym się nie wtrącał, bo on i tak by jej nic nie zrobił, ale… nie potrafiłem tak słuchać tych krzyków. Musiałem zareagować, nawet jeśli faktycznie skończyłoby się jedynie na podniesionym tonie 
Delikatne wtuliłem się w jego ciało, powoli się uspokajając oraz wyciszając. Mogłem zostać na te kilka dni, kiedy nie ma mojego taty, ale później muszę wrócić. Teraz czułem się zobowiązany do chronienia jej bardziej, niż kiedykolwiek, nawet za cenę własnego zdrowia, a nawet życia. 
- Dziękuję – wyszeptałem, będąc mu naprawdę wdzięczny. Może nie skorzystam z tej propozycji w chwili, kiedy naprawdę będę potrzebował miejsca, w którym mogę się schować. – Ale chyba nie będę mógł teraz u ciebie zostać na kilka dni – dodałem, delikatnie się od niego odsunąłem i otarłem łzy z kącików oczu. Sam nawet nie byłem do końca pewien, skąd one się wzięły, chyba po prostu mnie to wszystko przytłoczyło. 
- Czemu? Twojego ojca nie ma w domu, a tutaj będziesz czuł się bezpieczniej niż w swoim własnym domu, i będziesz mógł wypocząć – odparł mój chłopak, marszcząc brwi, chyba nie za bardzo rozumiejąc mój tok myślenia. Cóż, kiedyś może i tak było, czułem się tutaj chciany i bezpieczny, ale od kiedy jego ciocia spotka się z moim tatą. Nie znałem jej intencji, nie wiedziałem, czego się po niej spodziewać, ale… teraz byliśmy sami. I chyba nie będzie przez następne kilka dni, z tego, co zrozumiałem. 
- Bo ani moja ciocia, ani Natsu o tym nie wiedzą. Najpierw powinienem je poinformować, by się o mnie nie martwiły. No i nie mam ubrań na przebranie, przyszedłem do ciebie tylko na jedną noc, o ile mi pozwolisz – powiedziałem już nieco głośniej, uśmiechając się do niego delikatnie, by jeszcze bardziej nie poszerzyć swojej rany. 
- Oczywiście, że możesz, zawsze jesteś tutaj mile widziany – Taiki delikatnie ucałował mnie w nos i posłał mi ciepły uśmiech. Powtarzał mi to za każdym razem, kiedy pytałem się go o możliwość przenocowania u niego, więc pewnie mogłem przewidzieć jego odpowiedź, ale i tak musiałem zapytać. Ostatnie, czego chciałem, to być dla niego problemem. – Chodź – dodał, delikatnie chwytając mój nadgarstek oraz gdzieś ciągnąc. 
- Ale herbata… - wymamrotałem cicho, rzucając szybkie spojrzenie w stronę kubka pełnego cudownie ciepłej cieczy. Przecież ona wystygnie, i będzie zimna, a zimna herbata już nie jest taka dobra. 
Taiki jednak nie zwrócił na mnie uwagi i zaciągnął mnie na górę. Przez moment myślałem, że pójdziemy do pokoju, z czego specjalnie nie byłbym zadowolony, w moim aktualnym stanie nie miałem za bardzo ochoty na zbliżenie. Byłem jednak zaskoczony, kiedy ominęliśmy jego pokój. Skoro nie idziemy tam, to gdzie indziej? 
Okazało się, że chłopak zaprowadził mnie do łazienki, czego nie za bardzo rozumiałem. Posadził mnie na małym stołku i chyba chciał zapalić świeczkę, ale go wyprzedziłem, przywołując jasnego ognika. Jeden w zupełności wystarczył, by rozświetlić małe pomieszczenie, a to było o wiele bardziej praktyczne i skuteczniejsze od świeczki. Chłopak podziękował mi za to, po czym z szafki nad umywalką wyjął apteczkę. A więc po to mnie tu przyprowadził? Przyznam, troszeczkę się tego nie spodziewałem. 
Taiki delikatnie chwycił mój podbródek i lekko go uniósł, po czym zaczął przemywać moje rany jakimś mocnym alkoholem, sądząc po zapachu. To był rozsądny ruch z jego strony, mogłem trochę zabrudzić rany, kiedy przechodziłem przez las. Swoją drogą, miałem całkiem dużo szczęścia, że nie zostałem zaatakowany przez… coś. W końcu, słońce już zaszło, wiele niebezpiecznych stworzeń budziło się o tej porze, a ja za bardzo nie byłem w stanie uciekać. 
Cicho syknąłem, kiedy podczas przemywania mojego rozcięcia na dolnej wardze poczułem mocne szczypanie. Rany jeszcze były całkiem świeże, czego nie za bardzo potrafiłem zrozumieć. Minęło już całkiem sporo czasu, powinno to wyglądać nieco lepiej, prawda? Może, gdybym więcej wychodził na słońce, faktycznie byłoby lepiej, dla odłam mojej rasy ma wielkie znaczenie. 
- Przepraszam – powiedział skruszony chłopak, na moment odsuwając swoją dłoń z wacikiem nasączonym alkoholem. 
- Nic się nie stało, to nie twoja wina – powiedziałem cicho, posyłając mu uspokajający uśmiech. W końcu, to nie od niego zależało, czy to mnie zaboli czy nie. 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś o tym od razu? – spytał, powracając do oczyszczania moich ran. Czułem się troszeczkę nieswojo, musiał mnie nadal o to wypytywać? Powiedziałem mu już wszystko, a miałem tego nie robić, by go niepotrzebnie nie denerwować. 
- Bo wiedziałem, jak zareagujesz i bałem się, że dasz się ponieść emocjom – przyznałem, spuszczając wzrok. Czułem się troszeczkę głupio, bo wiedziałem, że to może wyglądać tak, jakbym mu nie ufał, ale to nie była prawda. Martwiłem się o niego, a ja… cóż, przecież nic takiego mi nie było. To były tylko rany, które już się goiły, nie trzeba było się mną aż tak bardzo przejmować. 
- Jestem tutaj dla ciebie i zawsze ci pomogę, ale musisz ze mną rozmawiać, nie jestem w stanie wszystkiego się domyślić. Chciałbym, abyś zaczął mi ufać – powiedział, przez co poczułem się jeszcze bardziej winny. Aż tak źle to wyglądało? Nie chciałem, aby pomyślał, że mu nie ufam, czy coś w tym stylu, po prostu bałem się o niego. Zresztą, nie musiał wiedzieć, co się wydarzyło, aby mi pomóc, sama jego obecność wiele, ale to wiele dla mnie znaczyła. 
Nie powiedziałem jednak tego na głos, a jedynie pokiwałem głową. Wiedziałem, że mam w nim oparcie, ale też wiedziałem, jak bardzo emocjonalny potrafił być. Widziałem, jak wielka nienawiść nim zawładnęła, kiedy zobaczył, co zrobił mi mój tata. Gdyby tylko mój tato był blisko, byłem przekonany, że coś by mu zrobił. 
- Jesteś głodny? Zrobić ci coś? – spytał, gdy tylko uważnie opatrzył moje rany. Przyznam, byłem zaskoczony jego delikatnością i precyzją, jaką się przy mnie wykazał, w końcu jego dłonie były naprawdę duże, w porównaniu do moich. 
- Nie dziękuję, ale… ja mógłbym ci coś przygotować – zaproponowałem wiedząc, że Taiki raczej nie miał zdolności kulinarnych. Zresztą, bardzo chciałem w końcu się do czegoś przydać, przez kilka dni musiałem leżeć i odpoczywać, ciocia zabroniła mi przemęczania się i nie mogłem ani pomagać jej w gotowaniu, ani w sprzątaniu, a Natsu mnie pilnowała. Poza tym, trochę stęskniłem się za gotowaniem, a wiedziałem, że Taiki’emu smakuje to, co przygotowywałem. Znaczy, tak przynajmniej twierdził, a ile w tym prawdy, nie byłem pewien, może tak tylko mówić, aby nie sprawić mi przykrości. 

<Taiki? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz