poniedziałek, 11 stycznia 2021

Od Mikleo CD Soreya

Bardzo cieszyłem się z obecności Yuki'ego, chłopiec naprawdę bał się, że go nie kocham. Nie rozumiałem tego bo przecież nie dałem mu ku temu powodów, przynajmniej tak myślałem, na początku z czasem uświadomiłem sobie przecież, że zachowywałem się jak dupek, dziecko musiało odebrać to, nie tak jak powinno i z tego też powodu wynikła cała ta sytuacja. Na szczęście już wszystko było dobrze, Yuki wybaczył mi moje zachowanie, radośnie opowiadając mi historię, które przydarzyły mu się ostatnim czasy, Sorey wrócił bardzo szybko, jak obiecał, grzecznie spełniając moją malutką prośbę, jedząc śniadanie, prowadząc rozmowę z Alishą, która przybyła do pokoju w poszukiwaniu mojego męża.
Przyjemnie było znów znaleźć się w bezpiecznym pokoju, gdzie nic mi nie groziło, mając przy sobie wszystkich tych, których się kochało.
- Mamo słuchasz mnie? - Yuki spojrzał na mnie lekko niezadowolony, gdy ja powoli zasypiałem, czując nadchodzące zmęczenie.
- Tak, oczywiście cały czas - Dwa ostatnie słowa powiedziałem, już na wpół śpiąc, nie słysząc już odpowiedzi, która nadeszła ze strony chłopca po prostu zasypiając, potrzebując odpoczynku bardziej niż kiedykolwiek w życiu.

***

Wszystkie kolejne dni były takie same, Sorey bardzo pilnował, abym nie wstawał z łóżka, aby przypadkiem czegoś sobie nie zrobić, Yuki przychodził, opowiadając nowe historyjki, Lailah próbowała pomoc mi z trucizną, która płynęła w moich żyłach, a Arthur przychodzący wraz z nią po prostu towarzyszyły jej, opowiadając jakieś śmieszne żarty, które wielokrotnie potrafiły poprawić mi humor, który nie był najlepszy z powodu ciągłego leżenia w łóżku.
- Pomożesz mi wstać z łóżka? - Pytając męża, podniosłem się do siadu, tyle potrafiłem już zrobić bez jego pomocy, czas mija, a ja wciąż jestem tak beznadziejnie słaby, jestem po prostu do niczego.
- Dlaczego chcesz wstać? - Wiedziałem, że będzie o to pytała, był strasznie przewrażliwiony na moim punkcie i pewnie, gdyby mógł, przywiązałby mnie do łóżka, abym z niego nie wstał i przypadkiem niczego sobie nie zrobił.
- Chciałbym trochę pochodzić - Wyjaśniłem, naprawdę chcąc zrobić kilka kroków, oczywiście wiedząc, że bez jego pomocy nie dam sobie z tym rady, co dodatkowo mnie irytowało, jestem aniołem, jak silna była tą trucizną, aby tak bardzo osłabić mój organizm? Po kilku dniach miało być lepiej szkoda, że lepiej się wcale nie czuje. Może i potrafię sam podnieść się do siadu, a głos był już zdecydowanie lepszy ale to tyle moja moc wciąż nie była aktywna, a moje chodzenie samemu było wręcz niemożliwe, byłem żałosny i słaby, a to mojej psychice w niczym nie pomagało.
Sorey zgodził się, dając mi jeden warunek, spacer tylko po pokoju i pod jego bacznym okiem, tak jakbym miał w ogóle wybór albo siłę iść gdzieś dalej.
Zgodziłem się, więc po prostu chcąc wstać, od leżenia już wszystko mnie bolało, powodując irytację i gorsze samopoczucie tak bardzo chciałem być już zdrowy, nie pragnąłem niczego tak bardzo mocno, jak zdrowa i szczęścia najnowszych.
Mój mąż pomógł mi podnieść się z łóżka, traktując mnie jak jajko, które nie może się wywrócić, to wywoływało we mnie gniew, nie okazywałem go, jednak wiedząc, że nie robi tego mi na złość, po prostu chcąc mojego dobra, za co byłem mu bardzo wdzięczny, opiekował się mną i był przy mnie w tym trudnym dla mnie czasie, mimo tego jak strasznie go traktowało, nie spełniając ani jednej małżeńskiej przysięgi zapatrzony, na której osobę nigdy zaufać nie powinienem był...
Przez cały ten czas Sorey był za mną. Pilnując, abym nie zrobił sobie krzyży, odrobinkę przesadzał z tą nadopiekuńczością, ja naprawdę dobrze sobie radziłem, a przynajmniej starałem się udawać, że wszystko jest po prostu dobrze.
Wszystko zmieniło się, gdy spojrzałem w lustro. Dostrzegając, jak bardzo krótkie są moje włosy, oczywiście byłem świadom tego, że mi je ściął, a że ich długość od tamtej chwili nie przekracza ramion, nie wiedziałem się jednak od tamtej chwili i chyba zobaczyć nie chciałem, nie byłem na to gotowy.
- Hej Miki, wszystko dobrze? - Sorey widząc moją minę, przytulił mnie od tyłu, całując mój policzek.
- Nic nie jest dobrze - Wydukałem, dotykając moich włosów, było mi źle, naprawdę źle z tym, co widziałem, moje piękne długie włosy teraz były do niczego tyle lat i wszystko poszło na marne.
A co jeśli z tego powodu Sorey.. Nie nawet tak nie myśl, teraz za bardzo panikujesz, kocha cię bez względu na długość twoich włosów, tego mogę być pewien. Więc czemu łzy same cisnął mi się do oczu? Czuję się, jakbym stracił bezpowrotnie część siebie...

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz