sobota, 23 stycznia 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Podczas ich kłótni czułem się naprawdę głupio.  Trochę miałem wrażenie, że nie powinno mnie tam być, nie za bardzo miałem gdzie się podziać. Przez moment miałem wrażenie, że gdybym wyszedł, żadne z nich by tego nie zauważyło. Chociaż kłótnia chyba nie była najlepszym określeniem na ich rozmowę, po prostu była to bardzo nieprzyjemna wymiana zdań. Doskonale widziałem, jak i wyczuwałem, że mój chłopak jest zły. Nie za bardzo wiedziałem, co powstrzymywało go przed wybuchnięciem gniewem i wygarnięciem kobiecie wszystkiego, co mu leży na duszy, chociaż był blisko tego. Byłem mu bardzo za to wdzięczny. Nie lubiłem wściekłości oraz złości, ponieważ zbyt bardzo kojarzyło się to z moim własnym ojcem. 
- Aż tak bardzo chcesz mnie się pozbyć? – spytałem, lekko żartobliwym tonem, chcąc rozluźnić atmosferę. Nadal czułem się niepewnie, miałem wrażenie, że to przeze mnie jest w tej strasznej sytuacji. Nie żałowałem ani trochę, że napotkałem Taiki’ego w swoim życiu. Byłem przy nim szczęśliwy, bardzo, dzięki niemu uczyłem się nowych rzeczy i poznawałem nowe spojrzenie na świat. Tylko czy on był szczęśliwy ze mną? Odkąd tylko pojawiłem się w jego życiu, chyba nie za dobrze się mu powodzi. 
- Myślałem, że już będziesz chciał iść – odparł Taiki, biorąc kolejną kanapkę do ust. Cieszyłem się, że mu smakowało, nawet jeśli wiedziałem, że odrobinkę przesadzał w ich ocenie. To były zwykłe kanapki, nic nadzwyczajnego, by tak to od razu wychwalać. Najważniejsze było dla mnie, że je jadł. Chociaż, jak teraz sobie myślę, może powinienem przygotować mu coś bardziej pożywnego? W końcu, jego ciocia wraca dopiero jutro, a doskonale wiem, że mój chłopak nie ma talentu kulinarnego. 
- Muszę jeszcze przypilnować, abyś zjadł wszystko. I poszedł spać – powiedziałem niewinnie, biorąc swój kubek z herbatą do dłoni, napawając przyjemnym ciepłem swoje może odrobinkę chłodne dłonie. 
Jak dobrze, że już powoli na zewnątrz robiło się coraz cieplej, nie mogłem się doczekać, jak przyjdzie wiosna, a po nim lato. Tęskniłem za długimi, gorącymi dniami i krótkimi nocami, wtedy czułem się najlepiej. Ciekawe, czy wrócimy  moich lekcji pływania. Co prawda, szło mi okropnie, ale dobrze się bawiliśmy... chyba. Zresztą, teraz czułem, że będzie szło mi nieco lepiej głównie dlatego, że będzie mi nieco lepiej głównie dlatego, że będę czul się pewniej w jego towarzystwie. A może wręcz przeciwnie – jego obecność bez koszulki równie dobrze może mnie rozpraszać. Jeszcze pytanie, czy Taiki będzie chciał mnie dalej uczyć. 
Stęskniłem się także za nocnymi lotami. Fakt, stało się tak jedynie raz, i byłem z początku śmiertelnie przerażony i myślałem, że to ostatni dzień mojego życia, ale później przekonałem się, że było to całkiem przyjemne doświadczenie. Tylko podczas takich lotów musiało być ciepło, albo musiałem być bardzo grubo ubrany, bym nie zmienił się w lód. Coś czułem, że w zimę nawet ciepłe ubranie by mi nie pomogło, dlatego nic nie wspominałem mojemu chłopakowi... a może powinienem? 
- Nie jestem śpiącym. I ty tez masz jeść – dodał, lekko oburzony moimi słowami. Wywróciłem oczami i mało chętnie wziąłem się do jedzenia. To nie były kanapki dla mnie, ale dla niego, ja nie byłem głodny, chociaż czułem, że co nieco powinienem zjeść. W końcu, wczoraj zjadłem jedynie lekki obiad, ponieważ mój żołądek po tym pobiciu nie do końca przyswajał każdy posiłek. 
- Chciałbym, abyś był wypoczęty na wieczór, może byśmy coś porobili – powiedziałem uroczo, posyłając mu niewinny uśmiech. Chłopak powoli się rozluźniał, co wziąłem za dobry znak. 
- Wieczorem? Więc jednak zostajesz? – wydawał się zaskoczony moimi słowami. Najwidoczniej mnie źle zrozumiał. Albo ja to źle się wyraziłem. 
- Nie do końca. Teraz wrócę do domu, spróbuję pomóc cioci, o ile mi pozwoli. I zajmę się trochę Natsu, po tym incydencie potrzebuje mojego wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. A jeżeli taty nie będzie, to przyjdę do ciebie raz jeszcze. Wczoraj nie za bardzo się popisałem – wyjaśniłem mu, przy ostatnim zdaniu spuszczając wzrok. Tak, zdecydowanie się nie popisałem. Zamiast spędzać przyjemnie czas z osobą, którą kocham i której tak długo nie widziałem, to zwyczajnie zasnąłem. Nie tak miał wyglądać wczorajszy wieczór. Pewnie bardzo go zawiodłem. 
- To bezpieczne dla ciebie? Trochę masz do przejścia, zarówno w jedną, jak i w drugą stronę, w twoim stanie to może być niebezpiecznie – powiedział, a ja jakimś cudem powstrzymałem się od wywrócenia oczami. Martwił się o mnie, doskonale to rozumiałem, w końcu też się o niego martwiłem, ale przecież już mu mówiłem, że czuję się dobrze. 
- Czuję się dobrze, już ci to mówiłem. Poza tym, im więcej czasu będę spędzał na słońcu, tym szybciej wrócę do zdrowia – powiedziałem, posyłając mu łagodny uśmiech. 
- Odprowadzę cię, wolę się upewnić, że nic ci się nie stanie. 
- Powinieneś iść spać, jesteś zmęczony, widzę to po tobie – zaprzeczyłem temu pomysłowi i już po chwili wywiązała się między nami mała dyskusja. Ja nie chciałem, aby Taiki mnie odprowadzał, był zmęczony i jeszcze później musiałby wracać, przebędzie dwa razy dłuższą drogę ode mnie, a to on czuł się gorzej. 
Finalnie zgodziłem się, aby odprowadził mnie do połowy drogi, chociaż i z tego nie byłem zadowolony. Taiki jednak bardzo nalegał i musiałem się zgodzić, dla jego oraz swojego spokoju. Poczekałem więc, aż mój chłopak pozmywa naczynia – ja chciałem to zrobić, ale Taiki mnie przed tym powstrzymał twierdząc, że jestem gościem i mam siedzieć, bo już się wystarczająco napracowałem – po czym oboje się ubraliśmy i wyszliśmy na zewnątrz. Vivi przypomniała o sobie w ostatniej chwili, wychodząc zza pieca i leniwie się przeciągając. Osobiście byłem trochę zaskoczony jej obecnością, byłem pewien, że wyszła na zewnątrz wcześniej, wraz z Kodą i Taikim, ale najwidoczniej ona przez cały czas smacznie sobie spała. Jakby się troszkę bardziej nad zastanowić, i ona mogła być zmęczona atmosferą w moim domu. Nie tylko ja byłem jedynym, który porządnie wypoczął. 
Przez cały nasz spacer rozmawialiśmy o błahych sprawach, ku mojej uldze. Troszkę bałem się, że powróci temat jego cioci oraz mojego taty i ich dziwnego romansu, o którym nawet nie mamy pewności, czy istnieje. Chciałbym mu pomóc, widziałem, jak bardzo był zezłoszczony na swoją ciocię i jednocześnie tak strasznie się o nią martwił, ale... nie wiedziałem, co mogłem dla niego zrobić. Poza rozmową. Czuję, że moglibyśmy ją przekonać, że mężczyzna, z którym się spotyka, nie jest najlepszym dla niej wyborem. Może jeszcze nie było za późno, aby zakończyć całą tą sytuację. Ja również martwiłem się o jego ciocię, była dla mnie cały czas miła, może poza sytuacją, kiedy dowiedziała się, kim jest mój tata. 
- Nie chciałbym wracać do takiego domu – odezwał się Taiki, kiedy znaleźliśmy się mniej więcej w połowie drogi do mojego domu. 
- Ja też nie chcę, ale nie mam wyboru – przyznałem, spuszczając wzrok. Gdyby nie Natsu, pewnie już dawno by mnie tam nie było. – Nie zrobisz niczego głupiego? I pójdziesz grzecznie spać? – dopytałem, chcąc upewnić się, że mnie posłucha. Jeżeli naprawdę jego ciocia poszła spotkać się z moim tatą, istnieje duże prawdopodobieństwo, że dzisiaj wieczorem znowu do niego zajrzę, i znowu zostanę u niego na noc. Musiałem mu wynagrodzić ten wczorajszy beznadziejny wieczór i przypilnować, by zjadł coś bardziej pożywnego od zwykłych kanapek.

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz