Czułem się dziwnie, przechodząc między tymi wszystkimi śpiącymi ludźmi. Trochę jak na polu bitwy, gdzie wszyscy polegli, a ja jestem jednym żyjącym. Uśmiechnąłem się lekko na tę myśl, była naprawdę głupia, powinienem skupić się na swoim zadaniu, Taiki nie brzmiał najlepiej, ale wcale mu się nie dziwiłem, po alkoholu też strasznie chciało mi się pić. Co prawda, to był to mój jedyny objaw wypicia zbyt dużej ilości alkoholu, on pewnie czuje się gorzej, na pewno powinienem mu pozwolić tyle pić? Chociaż, przecież jest dorosły, na pewno wie, co robi.
Jeszcze na moment stałem na dole schodów, bojąc się troszeczkę ruszyć dalej, by przypadkiem na kogoś nie nadepnąć. Prawie wszędzie na podłodze spali ludzie, a było jeszcze na tyle ciemno, bym miał problem z rozpoznaniem, gdzie jest podłoga a gdzie ciało. Mogłem użyć jednego ze swoich lisich ogników, ale uważałem to za odrobinkę ryzykowne. Co, jeżeli ktoś to zauważy? Przecież to byłby wyrok śmierci nie tylko na mnie, ale i na Taikim, który ukrywa wygnańca….
Niepewnie ruszyłem w kierunku kuchni bardzo, ale to bardzo uważając, by przypadkiem na nikogo nie nadepnąć, co jakimś cudem mi się udało. Nie rozumiałem, dlaczego ludzie doprowadzali się do takiego stanu, aby spać na podłodze i nie mając siły, aby przenieść się na jakieś wygodniejsze miejsce. Nie wspominając o tym, jak będą się czuć, kiedy się obudzą. Przecież to nie było ani fajne, ani przyjemne. Co prawda, ja przeżyłem bardzo przyjemne doświadczenie, obserwując tych wszystkich pijanych ludzi, ale oni chyba… nie będą tak bardzo zadowoleni jak ja.
Myślałem, że w kuchni nie będzie już nikogo, ale ku mojemu zdziwieniu znalazłem tam dwie śpiące przy stole osoby. Jakim cudem ludzie potrafią zasnąć w tak niewygodnych pozycjach? Przecież tak się nie da. Już plecy mnie bolały na samą myśl o spaniu w tej bądź podobnej pozycji. Dobrze, że Taiki był na tyle przytomny, by pójść na górę i położyć się na wygodnym łóżku, nie chciałbym, żeby spał na twardej i nieprzyjemnej podłodze, by później cierpiał na ból pleców i narzekał. Ja pewnie też bym narzekał, bo skuliłbym się obok niego. W końcu nie zostawiłbym go samego, nie miałbym serca, aby to zrobić. Zresztą, w tym przypadku miałbym wygodniejszą pozycję od niego, w końcu spałbym na nim, a nie na podłodze.
Znalezienie czystego naczynia, do którego mógłbym nalać wody, graniczyło z cudem, dlatego wylałem resztkę alkoholu z jakiejś szklanki i przemyłem ją. Osobiście współczułem osobie, do której należał ten dom i która będzie musiała to wszystko sprzątać. Przecież będzie tutaj masa roboty dla kilku osób, a co dopiero dla jednej. Może powinienem pomóc tej osobie w sprzątaniu? To dla mnie nic takiego, przecież czuję się dobrze, a na pewno byłoby mu miło.
Nalałem do już czystej szklanki wody i wróciłem do pokoju, gdzie zostawiłem swojego chłopaka. Tm razem musiałem być o wiele bardziej ostrożniejszy, niż poprzednio, jeden zły krok i nie dość, że na kogoś nadepnę, to jeszcze wybudzę go ze snu wylewając na niego chłodną wodę, a to nie byłaby najprzyjemniejsza pobudka. Na szczęście udało mi się nikogo nie obudzić, ale kiedy dotarłem na górę, z pokoju naprzeciwka wyszedł Marko. Rzuciłem mu przestraszone spojrzenie i szybko wszedłem do pokoju, nie chcąc przypadkiem wdać się z nim w żadną konwersację, nie chciałem znowu odpowiadać na jego dziwne i niezręczne pytania.
- Już jestem – powiedziałem cichutko, przywołując słabo świecącego ognika. Nie potrzebowałem dużo światła, tylko troszeczkę, poza tym coś czułem, że ostre światło nie byłoby za przyjemne dla mojego chłopaka.
- Wyglądasz jak anioł – powiedział rozmarzonym głosem, podnosząc się do siadu. W odpowiedzi uśmiechnąłem się, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. Powiedział to w naprawdę śmieszny sposób, ale nie winiłem go za to, naprawdę sporo wypił, i to o wiele więcej niż na ostatniej imprezie.
- Wydaje mi się, że procenty jeszcze cię trzymają – odparłem rozbawiony i usiadłem obok niego, podając mu szklankę, którą z wdzięcznością przyjął. Spokojnie obserwowałem, jak zawartość szklanki znika w zastraszającym tempie zastanawiając się, czy nie powinienem przynieść mu kolejną porcję, skoro tę wypił tak szybko. Taiki nic jednak nie powiedział, a jedynie odłożył naczynie na szafkę obok. Pewnie gdyby chciał więcej, to by mi powiedział. – Dobrze, a teraz się kładziemy, wciąż jest jeszcze wcześnie – szepnąłem, powodując że mój mały ognik zniknął.
- Jesteś niezwykły – wymruczał, wtulając się w moje ciało, kiedy tylko położyłem się obok niego. A jemu skąd się nagle wzięło to prawienie mi komplementów? Czułem się troszkę niezręcznie, słysząc miłe słowa o mnie samym, i jeszcze dziwniej, kiedy mówił to ktoś pijany, nawet, jeśli tym ktosiem jest mój chłopak.
- Bo przyniosłem szklankę z wodą? – spytałem rozbawiony, odwracając się w jego stronę. Kiedy on wręcz runął na łóżko, troszkę mu pomogłem. Przekręciłem go na bok, bo kiedyś gdzieś słyszałem, że w ten sposób powinni spać pijani ludzie, by przypadkiem nie zachłysnęli się własnymi wymiocinami, oraz rozpiąłem trochę jego koszulę, by po prostu było mu wygodniej. Wysunąłem z jego włosów także wszelkie wsuwki, nim jego włosy całkowicie się poplątały podczas snu i póki łatwo było je wyciągnąć. Naprawdę przypilnowałem, aby czuł się w miarę jak najlepiej, kiedy się obudzi. – Daj spokój i śpij – dodałem, całując go w policzek. Co jak co, ale jeszcze na godzinkę lub dwie zamknąłbym oczy, a później chciałem wrócić do już nieco bardziej znanego mi miejsca, jakim był jego dom. Gdybym spał tam, czułbym się o niebo lepiej i bezpieczniej.
Taiki pokiwał głową i coś jeszcze wymamrotał, ale nie za bardzo wiedziałem, co. Zresztą, to chyba nie było takie ważne, ponieważ po dosłownie paru minutach spał głębokim snem. Mogłem to wywnioskować po jego spokojnym oddechu i wolno bijącym sercu. Jeszcze przez moment wpatrywałem się w jego twarz, której kontury ledwo co widziałem przez panującą ciemność. Jak spał, wyglądał bardzo spokojnie i niewinnie, a dobrze wiem, że niewinny to on raczej nie jest. Uśmiechnąłem się lekko na tę myśl i zamknąłem oczy, wtulając się w jego ciało.
***
Obudziłem się trochę ponad dwie godziny później. Słońce unosiło się wysoko nad horyzontem i dawało nam wyraźnie znać, że powinniśmy się zbierać. Ziewnąłem cicho i przeciągnąłem się leniwie, budząc tym samym mojego chłopaka. Nie za bardzo czułem się z tym źle, w końcu już chyba wystarczająco nadużyliśmy dobroci gospodarza.
- Jeszcze pięć minut – wymamrotał Taiki, wtulając twarz w poduszkę. Uśmiechnąłem się leciutko na te słowa, już nie raz to słyszałem i zawsze mu odpuszczałem, ale teraz tak się nie stanie. W obcym domu czułem się nie do końca pewnie.
- Dobrze, ale po tym się zbieramy – odparłem, podnosząc się do siadu i zapinając guziki swojej koszuli. By wygodniej spać również troszeczkę rozpiąłem guziki swojej koszuli, i zdjąłem swoją czerwoną muszkę, którą za moment i tak założę. – Jak się czujesz? – dodałem z troską, kiedy już byłem ogarnięty.
- Okropnie – wyburczał w poduszkę, nawet się nie odwracając w moją stronę. Nachyliłem się nad nim i delikatnie ucałowałem jego policzek, by choć odrobinkę go pocieszy.
- Pójdę po coś do picia, chcesz coś? – spytałem, podnosząc się z łóżka i wygładzając swoją koszulę. Nie wyglądała ona najlepiej, była strasznie pomięta, przez co czułem się nieco niekomfortowo, chyba zaczyna mi się udzielać perfekcjonizm mojego chłopaka.
- Tylko wody – wymamrotał głosem umierającego człowieka. Moja biedaczyna, aż mi go było szkoda, ale nie mogłem na to nic poradzić. Zresztą, sam się o to prosił, znał doskonale skutki picia, jest przecież mądrym dorosłym.
Kiwnąłem głową i po raz ostatni wygładziłem koszulę, a dopiero później wyszedłem z pokoju. Zauważyłem, że ludzi na dole już było zacznie mniej, czyli już niektórzy powoli się zbierali. Nie, żeby mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, im mniej ludzi widzi mnie w takim stanie, tym lepiej. W kuchni natrafiłem na gospodarza imprezy, który wyglądał na wymęczonego, ale nie tak bardzo, jak mój cierpiący na górze chłopak. Przez chwilę porozmawialiśmy i zaproponował mu pomoc w sprzątaniu tego całego bałaganu, na co chłopak bardzo się ucieszył. Jeszcze musiałem o tym powiedzieć Taiki’emu, ale wydaje mi się, że zrozumie. Jeżeli będzie chciał, pójdzie do domu sam, albo poczeka na mnie w pokoju i się jeszcze trochę prześpi, ja nie będę miał mu za złe, a naprawdę czuję się zobowiązany do pomocy temu biednemu chłopakowi.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz