niedziela, 24 stycznia 2021

Od Mikleo CD Soreya

Słysząc pytanie mojego męża, uśmiech sam pojawił się na moich ustach miałem bowiem pewien pomysł, który jutro wcielę w życie, jednak by nikt nam nie przeszkadzał, musiałem zrobić to i owo pójść gdzieniegdzie i porozmawiać z niektórymi osobami, aby jutro przypadkiem nikt nam nie przeszkadzał, z tego, co rozumiem, ta rocznica jest bardzo ważnym elementem małżeństwa, Alisha troszeczkę mi to objaśniła, tłumacząc mi, na czym to polega, oczywiście nie do końca mam pojęcie, poco się to obchodzi i jaki jest cel tego święta, nie chciałem jednak za bardzo wypytywać królowej o te szczegóły i tak pewnie wychodzę na głupka, nie wiedząc, czym jest rocznica, nie żebym wiedział, poco ludzie obchodzą urodziny lub imieniny, anioły tego nie robią, kończy się rok, a wraz z nim zaczyna się kolejny, to oznacza, że jesteśmy starsi o kolejny rok czyż nie? A mówiąc już o nowym roku, świętowanie nowego a żegnanie starego roku też było dla mnie dziwne, stwierdzam jednak, że niektórych rzeczy po prostu nie muszę rozumieć to działka ludzi najważniejsze, że oni wiedzą, co w tej chwili świętują i po co.
- Trening, cóż refleks nowego pasterza najlepszy nie jest, ale i to w końcu mu wyjdzie, mogę więc stwierdzić, że było dobrze, choć sporo czasu minie nim będzie w walce tak dobry, jak ty - Wymruczałem, całują go w usta, ciesząc się powrotem do pokoju, zdecydowanie wolałem być z nim niż trenować z pasterzem, to znaczy chłopak nie był zły, zabierał mi tylko czas, który chciałem poświęcić mężowi. - A jeśli mowa o długości treningu, przytrzymałem dziś trochę Arthura, ponieważ jutro nie będę z nim ćwiczył, rozmawiałem również z Alishą i Lailah, nikt jutro nie będzie nam przeszkadzał. Pasterz poćwiczy z panią jeziora, a Alisha zabierze chłopca na małą wyprawę, wrócą dopiero wieczorem - Przyznałem, nie kryjąc zadowolenia z własnego pomysłu, coś tak czułem, że Sorey bardzo chce spędzić ze mną tę rocznicę sam na sam, a ja nie chciałem zepsuć jego marzeń.
- Naprawdę? Jak ty to robisz? - Mój mąż był zaskoczony, najwidoczniej nie spodziewając się tak wielkiego zaangażowania z mojej strony i o to chodziło, miał być nieświadomy aż do samego końca i to właśnie mi się udało, mam poza tym dla niego jeszcze jedną niespodziankę, o której wspominał, nie zamierzałem mu jednak o niej mówić teraz. Jutro, gdy wszystko będzie podpięte na ostatni guzik. Zadbam, aby dostał to, na co miał największą ochotę, skąd jednak zdobędę tę suknię, to pozostanie moją tajemnicą, we wszystko wciągnięta jest Lailah, już wystarczy, że ona ma ze mnie ubaw, choć wcale tego nie pokazuje i nie dopytuje, za co jestem jej wdzięczny, nie chciałbym tłumaczyć się z tego, doskonale wiedząc, że i tak kobieta swoje już wie.
- Nic nadzwyczajnego nie robię, chcę tylko uszczęśliwić osobę, którą kocham i bez której bym już nie żył - Przyznałem, głaszcząc go delikatnie po policzku, myśląc w tej chwili tylko o nim, moje pragnienia nigdy nie miały tak wielkiego znaczenia, jak te należące do niego dla mnie bez względu na wszystko to on i tylko on jest i zawsze będzie całym moim światem.
Mój mąż ucieszył się z moich słów, mocniej wtulając się w moje ciało, najwidoczniej moje słowa bardzo mu się spodobały, a ja nawet się nie dziwiłem zbytnio, w końcu dla niego ten dzień ma bardzo wielkie znaczenie, a skoro jest tak ważny dla niego to i dla mnie ma wielkie znaczenie. Nie jestem może najlepszym, co mu się w życiu przydarzyło, ale się staram, za wszelką cenę dążąc do bycia coraz to bardziej ludzką istotą spajającą się rozumieć męża, nawet jeśli nie jest to dla mnie samego najprostsze.
Resztę dnia, która nam została, spędziliśmy razem na rozmowie i innych przyjemnościach..

***

Następny dzień miał być dniem wyjątkowym, a żeby tak było wszystko, musiało być dopięte na ostatni guzik, wszystko miało się zacząć od porządnego śniadania, które przygotowałem, uważając na ludzi, którzy nie mogli mnie zobaczyć. Unoszące się jedzenie mogłoby ich naprawdę mocno zaskoczyć, a przecież nie miałem na celu nikogo wystraszyć, przynajmniej nie specjalnie.
Przygotowane śniadanie dla dwojga przyniosłem do pokoju, chcąc dziś zjeść z mężem, jedzenie nie miało dla mnie znaczenia, lubiłem jednak sprawiać przyjemność osobie, którą kocham, dlatego spożywaliśmy wspólne śniadania, które bardzo poprawiały mu humor z samego rana.
Postawiłem tace z jedzeniem na stoliku nocnym, pocałunkiem wybudzając mojego śpiącego księcia, który dziś był wyjątkowo szczęśliwy, gdy tylko otworzył swoje oczy, wydawał się szczęśliwszy niż na co dzień, może to ta rocznica tyle radości mu przynosi? Wciąż nie do końca rozumiem, choć cieszę się jego szczęściem.
- Przygotowałem nam śniadanie - Zarażony jego radością sam zacząłem się uśmiechając, stawiając tace na łóżku, biorąc kubek herbaty do ręki.
- Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem? - Wyszeptał, kładąc dłoń na moim policzku, uśmiechając się szeroko, ciesząc się z tak prostych rzeczy, jak wspólnie zjedzone śniadania.
- Niczym nie musiałeś - Szepnąłem, łącząc nasze usta w dłuższym pocałunku, pozwalając się troszeczkę ponieść. - A teraz proszę, wszystko ładnie zjeść napracowałem się - Dodałem, odsuwając się od niego, chcąc zjeść, aby pokazać mu prezent, który dla niego przygotowałem.
Sorey nie miał nic przeciwko, grzecznie spożywając ze mną to, co przygotowałem, w trakcie śniadania rozmawialiśmy trochę, ciesząc się wspólnie spędzonym czasem, doskonale wiedząc, że dziś nikt nam nie będzie przeszkadzać.
- Sorey mam dla ciebie niespodziankę - Zacząłem, wstając z łóżka, wyciągając z półeczki chustę, którą miałem zakryć mu oczy by nie widział przynoszonego przeze mnie prezentu, oczywiście mógłby zamknąć oczy, ale nie byłem przekonany w stu procentach czy nie zacząłby podglądać.
- Niespodziankę? - Powtórzył, gdy podszedłem do niego, zakrywając mu chustą oczy.
- Tak, niespodziankę. Nie możesz podglądać, czekaj grzecznie aż dam ci sygnał na jej zdjęcie - Nie mając z nim żadnego problemu, mogłem opuścić na chwilę pokój, aby przynieść suknię i jej dodatki znajdujące się w innym pomieszczeniu, wracając z nią szybciutko do naszego pokoju, gdzie w łazience założyłem cały wymarzony przez mojego męża strój ślubny, nie rozumiałem, czemu chciał mnie w tym zobaczyć i rozumieć nie chciałem, założyłem wszystko, od pończoch zaczynając, na welonie kończąc największe, ale mając do butów, nie były wysokie, choć wyjątkowo niewygodnie się w nich chodziło, nie chcąc jednak niczego pominąć, zadbałem o to, by wszystko wyglądało, jak należy, nawet jeśli te buty nie były czymś, co najchętniej bym założył.
- Zdejmij chustę, jestem gotowy - Odparłem, wychodząc z łazienki, po drodze zamykając drzwi na klucz, niby Yuki'ego nie ma, skąd jednak mogę wiedzieć, że ktoś inny nie zapragnie nagle tu wejść?. - I jak? Takiego pragnąłeś mnie zobaczyć? - Podchodząc powoli do męża, uważałem na każdy najmniejszy krok, nie chciałem zrobić sobie przecież krzywdy, zdecydowanie na boso byłoby mi łatwiej.
<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz