Cicho westchnąłem po usłyszeniu jego słów, po pierwsze słaba wymówka odnośnie do całowania a po drugie podejrzewałem, dlaczego mój przyjaciel mu tego odradzał i pewnie nie miałbym mu tego za złe, gdyby nie robił tego w tak perfidny sposób. Nie raczył ze mną porozmawiać, a jedynie chciał zrobić wszystko, abym stracił tego, którego kocham. Potrafił być mściwy, nie spodziewałem się tego po nim, a on nie spodziewał się wielu rzeczy po mnie które zrobiłem i – co gorsza – do dziś nie żałuję, gdybym miał zrobić to drugi raz. Zrobiłbym, bo tego w tamtej chwili chciałem nie tylko zresztą ja.
- To dosyć skomplikowane - Przyznałem, drapiąc się po głowie, nie wiedząc, czy chce mu coś na ten temat mówić, czy wolę jednak porzucić ten temat, mój przyjaciel mu nie powiedział, a powinien, przecież to on poruszał ten temat nie ja, to znaczy poruszałem, ale nie dlatego, że chciałem mu opowiadać historię z moich dawnych lat a dlatego, że chciałem wiedzieć, jak odebrał słowa mojego przyjaciela, z tego, co widzę, nie jest tak źle, bezgranicznie mi ufa, a ja ufał mu, nic więcej się nie liczy.
- Co masz na myśli, mówiąc skomplikowane? - W jego głosie usłyszałem niepokój, którego nie rozumiałem, nie miał powodu, aby się niepokoić, to prawda robiłem w życiu wiele złych rzeczy, jednak to było i nie wróci więcej, nie ma co wracać do przeszłości, zmieniłem się, a przynajmniej bardzo się staram. Odkąd mam moją marcheweczkę wszystko jest prostsze, a przynajmniej takie się wydaje być ciekawe, jak długo takie właśnie będzie.
- Mam na myśli to, że jeśli mój przyjaciel zaczął ten temat, powinien był ci wyjaśnić, co jest we mnie tak strasznego, że aż odradza ci związek ze mną - Wiem, że to zabrzmiało, jakbym coś ukrywał, nie tego chciałem, nie miałem jednak ochoty poruszać tego tematu nie teraz.
Karotka westchnął głośno, ale nic nie powiedział, dając mi spokój, za co byłem mu wdzięczny, wciąż czułem się fatalnie po tak dużej ilości alkoholu a zapach wódki i jej smak w ustach niczego mi nie ułatwiał. Śmierdziałem jak gorzelnia, od razu powinien mi to był powiedzieć, a nie kręci, że niby może się od zapachu upić, kochany z niego chłopiec. Zawsze taki grzeczny i miły przynajmniej on jedyny z tej całej popieprzonej rodziny, to znaczy nie wiem jak mała, ona wciąż jest dzieckiem, wszystko zależy od jej wychowania, obawiam się jednak, że mim wszystko jego ojciec i ją w przyszłości zniszczy.
- Nie zapraszałem gości - Mruknąłem, z oddali zauważając starszego mężczyznę stojącego przed bramą prowadzącą na ogródek, za którą stał Koda, szczerząc zęby.
Mój towarzysz nagle zatrzymał się w milczeniu, wpatrując się w postać mężczyzny, który jeszcze nas nie widział, a przynajmniej nie wydawał się widzieć.
- O nie - Karotka przełknął głośno ślinę, zaczynając się dziwnie trząść, a że jemu co było? Zna tego kolesia?
- Co jest, znasz go? - Spytałem, martwiąc się o jego stan zdrowotny, tak nagle strasznie pobladł, to nie jest zdrowe, przynajmniej tak mi się wydaje.
- To mój ojciec - Gdy usłyszałem jego słowa, poczułem niewyobrażalną złość, otóż miałem, prawie że przed sobą człowieka, który zabił moją rodzinę, mogłem z łatwością do niego podejść i walnąć go w twarz, aby pożałował. Tego, co zrobił mojej rodzinie.
- Co on tu robi? - Warknąłem, zaciągając Karotkę na bok, aby nas nie zobaczył, uważnie przyglądając się poczynaniom mężczyzny.
- Nie wiem, miało go nie być - Wydukał, przerażony przylegając do drzewa.
- Poczekaj, zaraz się wyjaśni - Szepnąłem, zauważając moją ciotkę wychodzącą z domu, kierującą się w stronę mężczyzny z dziwnym uśmiechem na twarzy, to znaczy uśmiech był normalny, nie wiem, tylko dlatego w jego stronę co tu jest grane?
Ojciec chłopaka i moja ciotka zamienili kilka zdań, mężczyzna coś jej wręczył, a on chyba obiecała, że wszystkiego dopilnuje, o co chodzi? Zaczynam się gubić. Po pierwsze co ona tu robi? Miała być u koleżanki a po drugie, dlaczego coś od niego wzięła? Nie wyglądali na wrogów, czy on coś kombinują? Zaskoczony, a jednocześnie bardzo zirytowany tym wszystkim chciałem tam podejść, powstrzymywał mnie tylko partner, który trzymał mnie mocno za rękę.
- Poszedł - Oznajmiłem, zauważając lisią postać, znikając za drzewami.
- I co teraz zrobimy? - Karotka był przerażony, gdy ja. Cóż czułem jedynie złość z powodu braku zrozumienia zaistniałej sytuacji.
- Nic, musimy udawać, że nic nie wiem, nic nie widzieliśmy, musimy się dowiedzieć, co tu jest grane, ale tak by nikt się nie zorientował - Wyjaśniłem, ciekawy tej zagadki, której mój partner ciekaw nie był wcale. - Wszystko dobrze? Nie bój się, ja cię ochronię - Wyszeptałem, widząc przerażenie wypinane na jego ślicznej buźce, nie ma się czego bać, trzeba wziąć się w garść i odkryć ten dziwny sekret..
- To dosyć skomplikowane - Przyznałem, drapiąc się po głowie, nie wiedząc, czy chce mu coś na ten temat mówić, czy wolę jednak porzucić ten temat, mój przyjaciel mu nie powiedział, a powinien, przecież to on poruszał ten temat nie ja, to znaczy poruszałem, ale nie dlatego, że chciałem mu opowiadać historię z moich dawnych lat a dlatego, że chciałem wiedzieć, jak odebrał słowa mojego przyjaciela, z tego, co widzę, nie jest tak źle, bezgranicznie mi ufa, a ja ufał mu, nic więcej się nie liczy.
- Co masz na myśli, mówiąc skomplikowane? - W jego głosie usłyszałem niepokój, którego nie rozumiałem, nie miał powodu, aby się niepokoić, to prawda robiłem w życiu wiele złych rzeczy, jednak to było i nie wróci więcej, nie ma co wracać do przeszłości, zmieniłem się, a przynajmniej bardzo się staram. Odkąd mam moją marcheweczkę wszystko jest prostsze, a przynajmniej takie się wydaje być ciekawe, jak długo takie właśnie będzie.
- Mam na myśli to, że jeśli mój przyjaciel zaczął ten temat, powinien był ci wyjaśnić, co jest we mnie tak strasznego, że aż odradza ci związek ze mną - Wiem, że to zabrzmiało, jakbym coś ukrywał, nie tego chciałem, nie miałem jednak ochoty poruszać tego tematu nie teraz.
Karotka westchnął głośno, ale nic nie powiedział, dając mi spokój, za co byłem mu wdzięczny, wciąż czułem się fatalnie po tak dużej ilości alkoholu a zapach wódki i jej smak w ustach niczego mi nie ułatwiał. Śmierdziałem jak gorzelnia, od razu powinien mi to był powiedzieć, a nie kręci, że niby może się od zapachu upić, kochany z niego chłopiec. Zawsze taki grzeczny i miły przynajmniej on jedyny z tej całej popieprzonej rodziny, to znaczy nie wiem jak mała, ona wciąż jest dzieckiem, wszystko zależy od jej wychowania, obawiam się jednak, że mim wszystko jego ojciec i ją w przyszłości zniszczy.
- Nie zapraszałem gości - Mruknąłem, z oddali zauważając starszego mężczyznę stojącego przed bramą prowadzącą na ogródek, za którą stał Koda, szczerząc zęby.
Mój towarzysz nagle zatrzymał się w milczeniu, wpatrując się w postać mężczyzny, który jeszcze nas nie widział, a przynajmniej nie wydawał się widzieć.
- O nie - Karotka przełknął głośno ślinę, zaczynając się dziwnie trząść, a że jemu co było? Zna tego kolesia?
- Co jest, znasz go? - Spytałem, martwiąc się o jego stan zdrowotny, tak nagle strasznie pobladł, to nie jest zdrowe, przynajmniej tak mi się wydaje.
- To mój ojciec - Gdy usłyszałem jego słowa, poczułem niewyobrażalną złość, otóż miałem, prawie że przed sobą człowieka, który zabił moją rodzinę, mogłem z łatwością do niego podejść i walnąć go w twarz, aby pożałował. Tego, co zrobił mojej rodzinie.
- Co on tu robi? - Warknąłem, zaciągając Karotkę na bok, aby nas nie zobaczył, uważnie przyglądając się poczynaniom mężczyzny.
- Nie wiem, miało go nie być - Wydukał, przerażony przylegając do drzewa.
- Poczekaj, zaraz się wyjaśni - Szepnąłem, zauważając moją ciotkę wychodzącą z domu, kierującą się w stronę mężczyzny z dziwnym uśmiechem na twarzy, to znaczy uśmiech był normalny, nie wiem, tylko dlatego w jego stronę co tu jest grane?
Ojciec chłopaka i moja ciotka zamienili kilka zdań, mężczyzna coś jej wręczył, a on chyba obiecała, że wszystkiego dopilnuje, o co chodzi? Zaczynam się gubić. Po pierwsze co ona tu robi? Miała być u koleżanki a po drugie, dlaczego coś od niego wzięła? Nie wyglądali na wrogów, czy on coś kombinują? Zaskoczony, a jednocześnie bardzo zirytowany tym wszystkim chciałem tam podejść, powstrzymywał mnie tylko partner, który trzymał mnie mocno za rękę.
- Poszedł - Oznajmiłem, zauważając lisią postać, znikając za drzewami.
- I co teraz zrobimy? - Karotka był przerażony, gdy ja. Cóż czułem jedynie złość z powodu braku zrozumienia zaistniałej sytuacji.
- Nic, musimy udawać, że nic nie wiem, nic nie widzieliśmy, musimy się dowiedzieć, co tu jest grane, ale tak by nikt się nie zorientował - Wyjaśniłem, ciekawy tej zagadki, której mój partner ciekaw nie był wcale. - Wszystko dobrze? Nie bój się, ja cię ochronię - Wyszeptałem, widząc przerażenie wypinane na jego ślicznej buźce, nie ma się czego bać, trzeba wziąć się w garść i odkryć ten dziwny sekret..
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz