Jego reakcja była gorsza, niż podejrzewałem. Wystarczyło, że jedynie wspomniałem o Aleksandrze, a mój mąż wpadł w panikę. Nie dziwiłem mu się ani trochę mimo, że nie znałem wszystkich szczegółów. Podczas leczenia jego ran mogłem jedynie spekulować, co ten potwór mu zrobił i jak bardzo mój aniołek musiał wtedy cierpieć. A co w tym samym czasie robiłem ja? Siedziałem bezpieczny w zamku, całkowicie chcąc skreślić Mikleo z mojego życia. Powinienem wtedy przy nim być i bronić go przed potworem.
Przytuliłem go mocniej do siebie i ucałowałem go w skroń, czując przytłaczające mnie poczucie winy. Chyba nigdy nie zadośćuczynię mu tego, co przeze mnie przeżył. Chociaż… może jednak mógłbym? Gdybym pozbył się pasterza raz a dobrze z tego świata, on nie musiałby się już więcej bać.
- Nie pozwolę, nie bój się – wymruczałem, uspokajająco gładząc go po plecach. Jeżeli tylko będzie tego chciał, już nigdy więcej o nim nie wspomnę, ani nie pozwolę, aby ktokolwiek włączył go w tę sprawę. Dam sobie radę, zawsze mam jeszcze pomoc Lailah oraz Arthura, to mi w zupełności powinno wystarczyć. – Chodź, pójdziemy się umyć, dobrze? – dodałem, posyłając mu delikatny uśmiech. Teraz musiałem go uspokoić i sprawić, aby jego myśli skupiły się na czymś innym, nie na tej rozmowie. A wydaje mi, że gorąca kąpiel będzie dobra zarówno dla niego, jak i dla mnie.
- Ja już brałem kąpiel – odparł, już znacznie spokojniejszym głosem i może lekko zdziwionym. Cóż, może nie spodziewał się czegoś takiego, ale o to mi chodziło. Chciałem go zaskoczyć, nic tak mu w tym momencie nie pomoże, jak zaskoczenie. W sumie, może to nawet lepiej, że nie wie, że Aleksander uwięziony pod nami. Może po prostu zbyt wcześnie podjąłem ten temat? To, że fizycznie czuje się lepiej, nie znaczy, że tak samo dobrze jest z jego psychiką.
- Ale ze mną nie byłeś – powiedziałem, zakładając jeden z jego kosmyków za ucho. Zauważyłem, że chyba również pogodził się z długością swoich włosów. Powolutku wszystko wraca do normy i teraz z moim mężem może być tylko lepiej. Dopilnuję, aby tak było, po tym wszystkim, co przeżył, jestem mu to winien. – No chodź – wymruczałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, po czym chwyciłem go za nadgarstek i pociągnąłem w stronę łazienki, nie dbając za bardzo o to, że oboje nic na sobie nie mieliśmy. W końcu, i tak zaraz wchodzimy do balii, więc gdybyśmy cokolwiek mieli na zaraz byśmy się tego pozbywali. Nie musieliśmy się również bać o to, że ktoś nas nakryje, w końcu drzwi są zamknięte. Byłem ciekaw, czy Yuki nas później będzie męczył, dlaczego zamknęliśmy drzwi, wydawało mi się, że parę razy klamka się poruszyła.
Mikleo wydawał się bardzo rozbawiony całą tą sytuacją, ale kiedy napełniłem balię gorącą wodą, ten z chęcią do niej wszedł. I ja nie czekałem z tym długo, w końcu nie było to nic przyjemnego stać bez ubrań w całkiem chłodnym pomieszczeniu. Z pewną ulgą zająłem miejsce za nim i od razu wtuliłem się w jego drobne ciało, które powoli przyjemnie nagrzewało się dzięki gorącej wodzie. I za tymi chwilami bardzo tęskniłem. Niby proste, z perspektywy innych niewiele wnoszące, ale dla mnie bardzo ważne i przyjemne.
Nim się zorientowałem, Mikleo odwrócił się do mnie przodem. Zaczął przyglądać się uważniej mojemu ciału, trochę tak, jakby widział mnie bez ubrań po raz pierwszy, a może raczej bez górnej części. Nie dziwiłbym się, gdyby nie widział mnie takiego przez całkiem długi czas, ale przecież tak nie było, bo jeszcze kilkanaście minut temu się przecież kochaliśmy. Zaraz mój mąż przesunął delikatnie palcami po bliźnie na ramieniu, którą zafundował mi Aleksander, i zaraz przeniósł dłonie na mój brzuch. Co on takiego robił?
- Schudłeś – powiedział cicho, nagle podnosząc głowę i patrząc mi prosto w oczy. Czyli jednak zauważył… cóż, miałem cichą nadzieję, że nie za bardzo zwróci na to uwagę, albo nie zauważy, dopóki moja waga nie wróci do wcześniejszego stanu.
- Troszeczkę – przyznałem, nie widząc sensu, abym mu ściemniał.
- To przeze mnie? Za bardzo skupiałeś za mnie i zapominałeś o posiłkach, prawda? – dopytywał, a ja wyczułem w jego głosie poczucie winy. Przepraszam bardzo, ale za co on czuje się winny? Przecież nie zrobił nic, co uczyniłoby go winnym. Mimo moich usilnych prób wytłumaczenia mu tego, on nadal twierdzi, że przez ostatnie tygodnie był dla mnie ciężarem. To nie była prawda, wbrew pozorom nie było tak źle, jak to postrzega. Fakt, musiałem, a może raczej chciałem pomagać mu w najprostszych czynnościach, ale miałem również sporo czasu dla siebie, w końcu mój mąż całkiem często ucinał sobie drzemki w ciągu dnia.
- Co ty za głupoty gadasz, to nie jest twoja wina, nic nie jest twoją winą – wytłumaczyłem mu, przybliżając się do niego i pocałowałem go w usta. – Człowiek chudnie nie tylko przez spożywanie małej ilości jedzenia, ale i różne inne czynniki. Jak na przykład stres – dodałem, posyłając mu łagodny uśmiech. Stresowałem się nie tylko jego złym stanem zdrowia, ale i naszymi wcześniejszymi kłótniami… no i może też mała ilość jedzenia miała w tym swój udział, ale pewnie niewielki. – Po kąpieli chyba będziemy musieli się spotkać z Yukim, nie mógł się doczekać, kiedy wstaniesz na nogi. Zresztą, pewnie już próbował tutaj wejść – dodałem, chcąc troszeczkę zmienić temat. Za dużo gadaliśmy o mnie, a ja byłem w tej sytuacji najmniej poszkodowany. Można nawet powiedzieć, że sam się na to pisałem. Wszystko byłoby dobrze, gdybym walczył o mojego męża i po prostu go wysłuchał.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz