Było mi naprawdę dobrze, bawiłem się jak zawsze doskonale, alkohol a takich sytuacjach jest najlepszym przyjacielem człowieka, byleby nie przesadzić, bo i to może obrócić się przeciwko nam. Osobiście nie pamiętałem niektórych rzeczy, które robiłem, nie mówiąc już o słowach, które wypowiadałem, na niewiadome tematy szczerze powiedziawszy, nawet tematów nie pamiętam, ciężko mi było, gdy niektóre słowa w ogóle do mnie nie docierały.
- Może powinniśmy już wracać - Głos mojego chłopaka dobiegał do mnie, jak przez mgłę stanowczo za dużo wypiłem, jeśli nawet z tym sobie nie radzę. Nie, żebym był jedyny, niektórzy już leżeli pod stołem, nie mając siły wstać, na szczęście ze mną nie było aż tak źle, trzymałem się na własnych nogach, chociaż nie byłem pewien czy o własnych siłach będę umiał wrócić do domu, to nie jest takie proste dla pijanej osoby, a dopiero co po ostatniej imprezie mówiłem, że nie będę pił. Moje postanowienia są naprawdę warte tyle, co zeszłoroczny śnieg prawie nic.
- Obawiam się, że nie możemy - Odparłem, odstawiając na bok końcówkę drinka, którego miałem w zamiar wypić po zakończeniu konwersacji z moją drugą połówką.
- Dlaczego? - Karotka za mało zdecydowanie wypił i dlatego nie rozumie mojego problemu, jeśli teraz stąd wyjdziemy niestety, ale ja mogę nie dojść do domu, a wątpię, aby on sam mnie do niego dotargał, jestem zdecydowanie za ciężki.
- Nie przejdę kilometra bez spotkania się z ziemią, nie uśmiecha mi się to - Przyznałem, naprawdę nie mażąc o bliskim spotkaniu ze śniegiem, poza tym możemy przecież spać tutaj, pokoi jest dużo, a i tak wielu gości już zdążyło pożegnać się z nami lub zaprzyjaźnić z ziemią. W taki stadium ludziom jest zdecydowanie wszystko jedno, gdzie śpią, ja jednak mimo tego stadium wciąż lubię wygodę, a spanie na ziemi nie jest niczym przyjemnym. Wiem, bo za młodu wiele rzeczy się praktykowało nie żeby teraz był stary jedynie zdecydowanie starszy i mnie głupi niż wtedy, choć ludzie z tym nie chcą się zgodzić.
- To gdzie my będziemy spać? - Spytał, niezadowolony najwidoczniej już trochę zmęczony, nic w sumie dziwnego nim tu przybyliśmy, trochę go pomęczyłem, a każdy ma swój limit i doskonale to rozumiem.
- W pokoju u góry - Odparłem, chcąc znów wziąć końcówkę drinka do ręki, aby ją wypić, w czym przeszkodził mi mój chłopak.
- Tobie już wystarczy, idziemy do góry - Odebrał mi napój, który odstawił na bok, jak na początku nie odzywał się, gdy ja piłem, tak teraz zabiera mi alkohol co za zła istota z niego, najwidoczniej zmęczony lisek to zły lisek wypada już bardziej go nie męczyć i tak długo wytrzymał, biorąc pod uwagę, która godzina była.
- No dobrze, dobrze już - Westchnąłem ciężko, chwytając mojego małego chłopca za rękę, idąc z nim do pokoju, trochę przyznać muszę, pokonanie schodów w tym stadium jest naprawdę ciężkie, nigdy nie podejrzewałem, że największą przeszkodą w moim życiu mogą się okazać schody coś tak banalnego, a jednocześnie ta zdradliwego.
Jak miło było, w końcu położyć się do łóżka czując się trochę jak na statku, moje ciało pływało, a ja nie do końca wiedziałem, czy mi się to podoba, chciałem jedyne spać, a w takim momencie totalnie nic mi nie przeszkadza.
Obudziłem się po zaledwie trzech godzinach, snu czując palący ból głowy i suchość w gardle jak zawsze to samo. Nie pij za dużo, nie będziesz czuł się za dobrze, a potem i tak wychodzi, co chce.
Westchnąłem ciężko, podnosząc się do siadu, tym samym przypadkiem budząc moją małą karotkę. Nie chciałem tego zrobić, to był przypadek.
- Taiki? - Jego cichy głos był naprawdę kojący, gdyby tylko zaczął mówić trochę głośniej moja głowa i uszy mogłyby tego nie znieść.
- Śpij, pójdę się czegoś napić, umieram z pragnienia - Przyznałem, wstając z łóżka, czując jak wszystkie mięśnie znajdujące się w moim ciele, które krzyczały z niezadowolenia.
- Zostań, ja ci przyniosę - Shōyō postanowił mnie poratować, za co byłem mu bardzo wdzięczny, sam chyba bym się nie dostał do kuchni. - Na co masz ochotę? - Dopytał, gdy znów usiadłem na łóżku.
- Na wodę - Przyznałem, naprawdę nie mając ochoty na nic innego.
- Dobrze, zaraz ci przyniosę - Uśmiechnął się delikatnie, wychodząc z pokoju, westchnąłem cicho, kładąc się z powrotem na poduszkę, czekając na mojego małego liska, mając tylko nadzieję, że szybko wróci, nie chcę umierać z suchoty za długo..
Mam też nadzieję, że nic mu się nie stanie wiem, że tu jest bezpieczny, wciąż jedna pamiętam wczorajsze zachowanie Marko to nie wybaczalne, aby tak traktować mojego chłopaka, jeśli się dowiem, że znów to zrobił, naprawdę obiję mu twarz i to tak by zapamiętał mnie do końca swoich dni..
<Lisku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz