Otworzyłem oczy, czując się troszeczkę lepiej, sen naprawdę pomagał mi w regeneracji mojego ciała, gdyby jednak dało się to przyspieszyć. Rachel przecież mówiła, że za kilka dni dojdę do siebie, dlaczego więc te kilka dni wydłużyło się o tygodnie? Co takiego ma w sobie ta trucizna, że nie radzę sobie z nią?
Niepocieszony moim stanem czułem coraz większą irytację i złość, którą kłębiłem w sobie, nie radzą sobie z własną bezsilnością, miałem już dość wykorzystywania do wszystkiego męża czując się z tym naprawdę podle.
Oczywiście wiedziałem, że Sorey tak tego nie odbiera, pomagał mi i dbał o mnie, bo mnie kochał, a może czuł się winien tego, co się stało. Mam nadzieję, że tak nie było, w końcu nie miał w tym swojej winy, gdybym bardziej zwrócił uwagę na niego, a nie Rachel wszystko byłoby dobrze.
Podniosłem się do siadu, kręcąc głową z niedowierzaniem, mój panie, jakiego naiwnego anioła zesłałeś na ziemię.
Karcąc się w myślach, za swą głupotę rozejrzałem się po pokoju, zauważając światło, rozjaśniając łazienkę, najwyraźniej mój mąż zażywał relaksacyjnej kąpieli i mu było w tej sytuacji ciężko, stałem się jego problemem, bez niego z niczym sobie nie radzę jak dziecko uczące się życia na nowo.
Zaatakowany przez najgorsze myśli, które tylko przyszły mi do głowy nie dostrzegłem, gdy mój mąż wrócił do pokoju, siadając obok mnie na łóżku, dopiero jego ciepła dłoń na moim policzku sprowadziła mnie na ziemię, odganiając wszystkie najczarniejsze myśli.
- O czym myślisz? - Spytał, uśmiechając się do mnie tak ciepło, że aż sam się uśmiechnąłem, wtulając twarz w jego dłoń.
- Zastanawiam się nad tym wszystkim, jeśli wierzyć słowa Rachel powinienem być już zdrowy więc dlaczego wciąż jestem ci ciężarem? - Ta cała sytuacja miała jeden plus, nauczyłem się mówić mojemu mężowi co na sercu mi leży, postanawiając już więcej niczego przed nim nie ukrywać, to nie prowadziło do niczego dobrego, szkodząc najbardziej naszemu małżeństwu, które prawie się rozpadło.
- Po pierwsze nigdy nie byłeś i nie będziesz mi ciężarem, kocham cię i zawsze będę cię wspierać, pamiętasz w zdrowiu i chorobie, a po drugie rozmawiałem z Lailah.. - Sorey zaczął mi tłumaczyć, na co wpadła pani jeziora, to nie był głupi pomysł, jeśli mój mąż będzie na siłach może za pomocą moich mocy pomoc mi się doleczyć, w końcu ja sam nie jestem w stanie tego zrobić. Rany czemu sam na to nie wpadłem?
- To doskonały pomysł - Odparłem, nie mamy nic do stracenia, a kto wie, może akurat jego pomoc będzie niezbędna, w tej sytuacji mogę zgodzić się na wszystko bylebym znów być zdrowym i silnym jak dawniej...
***
Jak się okazało, z czasem Sorey naprawdę mi pomógł dzięki mocy, którą mu podarowałem, był w stanie wyeliminować truciznę płynącą w moich żyłach, dzięki czemu dość szybko wróciłem do swojego dawnego stanu zdrowia, mogąc cieszyć się samodzielnością jak dawniej.
Budząc się znów jako pierwszy, miałem doskonały humor, czułem się dobrze, nic mnie nie bolało, nic nie przeszkadzało, dawna irytacja spowodowana moim stanem zdrowotnym zniknęła, a ja czułem się jak nowo narodzony, z czasem godząc się nawet z krótkimi włosami, biorąc pod uwagę, że włosy co miesiąc stają się o jeden centymetr dłuższe, to już za rok będą sięgać mi do ramion, a to już coś, tyle wystarczy, abym znów czuł się z nimi dobrze.
Z pozytywnymi myślami zamknąłem się w łazience, gdzie po pierwsze wyrównałem swoje włosy, co sprawiło mi troszeczkę trudności, ale się udało, a po drugie wziąłem porządną kąpiel, przyjemnie ciepła woda pozwalała się odprężyć i pomyśleć nad tym, co chciałbym zrobić, skoro już czułem się dobrze, musiałem odwdzięczyć się mojemu mężowi, który naprawdę poświęcał się dla mnie przez kilka tygodni, nim wróciłem do zdrowia.
Postanowiłem więc przynieść mu śniadanie, które udało mi się samemu przygotować, dzięki Rachel wiedziałem, kiedy służba znajdowała się w kuchni, co pozwoliło mi dostać się do niej bez ingerowania w to wszystko królowej.
Przygotowałem mu najsmaczniejsze śniadanie, jakie tylko przygotować potrafiłem, kanapki z pysznym serkiem, pomidorem, sałatą, ogórkiem i rzodkiewką, do tego dwa jajka na twardo i herbatę, to wszystko zaniosłem do pokoju, nim mój mąż jeszcze się obudził, mając dla niego jeszcze jedną niespodziankę.
Puki spał wyciągnąłem pewien prezent z szafki, który schowałem bardzo głęboko, miałem to założyć na święta, ale z przyczyn oczywistych nie wyszło, tym razem miałem zamiar zrobić wszystko, tak by był zachwycony.
Sukienka, którą założyłem, pięknie odkrywała moje ramiona, a jej długość odpowiednio zakrywała tylko to, co zakrywać miała, wzbudzając niedosyt, do tego kolor błękitu idealnie do mnie pasował, ostatnie poprawki zajęły mi kilka chwil i już byłem gotowy, aby pokazać się mojemu mężowi.
Z delikatnie zarumienionymi policzkami wyszedłem z łazienki, od razu napotykając zaskoczone spojrzenie mojego męża.
- Miki? - Słysząc jego głos, uśmiechnąłem się zadowolony. Wiedząc, że osiągnąłem sukces. - Z jakiej to okazji? I skąd ty w ogóle to masz?- Spytał, podnosząc się do siadu, bacznie mi się przyglądając.
- Chciałem ci podziękować za opiekę i wynagrodzić ci odrobinkę moje zachowanie, które do najlepszych nie należało, a to skąd ją mam niech zostanie moją słodką tajemnicą - Wyjaśniłem, siadając na nim okrakiem, ładnie się uśmiechając. - Zrobiłem ci nawet śniadanie, mam nadzieję, że będzie ci smakowało - Wyszeptałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, bardzo starając się, aby wszystko było doskonale, tak jakby sobie tego życzył mój mąż, mając tylko nadzieję, że niczego nie popsuję..
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz