Zmarszczyłem brwi na jego słowa, czując w sercu dziwny niepokój. To raczej nie była dobra wiadomość, mimo wszystko miałem nadzieję, że na tych pieniądzach się skończy. Zaraz jednak wróciłem do przygotowywania kolacji, nie chcąc przypadkiem niczego nie przypalić. Czułem się źle z tą informacją, nie wiedziałem, co miałem z nią zrobić. Nie miałem pomysłu, po co nasi opiekunowie mieliby się spotykać, co odrobinę mnie irytowało, jak i przerażało.
- Spotykać, ale w jakim znaczeniu? – spytałem, lekko drżącym głosem. Skoro dalej się spotykają… to chyba nie za bardzo mogłem tu przychodzić. A przynajmniej dopóki nie poznamy motywu, dla którego ciągle się spotykają.
- Chyba, aby porozmawiać. Ale o czym, to nie mam pojęcia, nie udało mi się ich podsłuchać – odparł, a ja wyczułem w jego głosie irytację.
- Chwila, co? Śledziłeś ich? – odwróciłem się w jego stronę, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. Prosiłem go o jedną rzecz, czemu nie potrafi spełnić mojej prośby?
- Przecież inaczej bym się nie dowiedział o tym – wzruszył ramionami tak, jakby to było nic takiego. Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę, jak bardzo to było niebezpieczne? Przecież, gdyby tata go wyczuł…. Byłoby po nim, pomyślał o tym? – Spokojnie, pilnowałem, aby mnie nie wyczuł.
- Co nie zmienia faktu, że to było niebezpieczne i nie powinieneś tego robić – mruknąłem, znowu skupiając się na smażeniu omleta, który miał być perfekcyjny, zwłaszcza dla mojego chłopaka. To była jedyna rzecz, którą mogłem dla niego zrobić.
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie. W takim stanie nie powinieneś do mnie przychodzić – powiedział, a ja na moment zamarłem. Czyli… nie cieszył się z mojego przyjścia? Zrobiłem błąd, że do niego przyszedłem? Natychmiastowo posmutniałem, co chyba od razu zauważył mój chłopak, ponieważ zaraz poczułem, jak do mnie podchodzi i delikatnie się do mnie przytula. – Przepraszam, źle to ująłem. Po prostu mogło ci się coś stać, a gdyby tak się wydarzyło, nie wybaczyłbym sobie.
- Czyli cieszysz się, że tutaj jestem? – spytałem, chcąc się upewnić, czy aby na pewno dobrze zrobiłem, przychodząc tutaj. Chciałem się w końcu z nim zobaczyć, bardzo się za nim stęskniłem i myślałem, że i to dla niego będzie przyjemne, ale… cóż, chyba się myliłem.
- Oczywiście, nawet bardzo – delikatnie pocałował mnie w policzek. – Martwię się o ciebie, wiesz o tym? – dodał, odrobinkę mocniej owijając swoje dłonie wokół mojego pasa i oparł swój podbródek o moją głowę.
- Wiem, a teraz daj mi trochę luzu, nie chcę ci popsuć jedzenia – powiedziałem, delikatnie się uśmiechając.
Mimo wszystko troszeczkę zabolały mnie jego słowa, brzmiały trochę tak, jakby nie chciał, abym tu był. Co prawda zaraz mi wyjaśnił ich znaczenie, ale i tak czułem się z tym nieswojo. Może jednak nie powinienem u niego nocować? Skoro bezpiecznie tutaj dotarłem, to może uda mi się równie bezpiecznie wrócić. Nie mam pojęcia, jak duża jest na to szansa, ale na pewno jakaś jest.
Taiki zgodził się ze mną i chyba nieco niechętnie usiadł przy stole. Byłem mu za to bardzo wdzięczny, nie lubiłem, kiedy miałem nieco ograniczone pole manewru podczas gotowania, co i tak już się stało. Musiałem uważać na niektóre ruchy ze swojej strony, ponieważ dwa złamane żebra dawały o sobie znać. Nie mogłem się za bardzo schylać, albo naciągać mięśni, ale poza tym jakoś dawałem sobie radę. Zresztą, jakie gotowanie? Przygotowywanie omleta nie dało się nazwać gotowaniem, to było tak proste i sycące danie, którego nie dało się zepsuć.
- Mógłbyś wyjąć talerz i sztućce, proszę? – poprosiłem mojego chłopaka, kiedy zauważyłem, że posiłek jest już prawie gotowy.
- Już, już – Taiki od razu się zerwał, by mi pomóc. Normlanie sam bym wszystko dla niego zrobił, ale wolałem uważać na swój stan. W końcu, Taiki sam mnie o to poprosił.
- Ale dlaczego wyjąłeś dwa talerze? – spytałem, kiedy odwróciłem się z patelnią w stronę stołu. Spodziewając się, jaką odpowiedź dostanę, od razu nałożyłem omlet na talerz przed chłopakiem i włożyłem brudne naczynia do zlewu.
- A ty? – spytał chłopak, patrząc na mnie spod przymrużonych oczu.
- Mówiłem ci, że nie jestem głodny – odparłem, posyłając mu delikatny uśmiech i sprzątnąłem niepotrzebne nakrycie. Do tego celu musiałem się schylić, by schować talerz, ale nie dałem tego po sobie poznać, by chłopak się znowu o mnie nie martwił.
Trochę nie za bardzo rozumiałem, dlaczego nie chciał mi wcześniej pozwolić na przyrządzenie mu posiłku, przecież to nie było nic wymagającego, a ja przecież czułem się całkiem dobrze. Może teraz stałem się troszkę bardziej zmęczony i z chęcią już położyłbym się do łóżka, ale jeszcze nie mogłem tego zrobić. Mimo bycia sennym chciałem jeszcze spędzić trochę czasu z moim chłopakiem, za którym tak bardzo się stęskniłem. Jakby się zastanowić, miałem prawo być troszeczkę zmęczonym, zwłaszcza, że w ostatnich dniach nie spałem najlepiej zarówno przez ból oraz brak poczucia bezpieczeństwa. A tutaj czuję się dobrze i pewnie, a przynajmniej tak długo, jak jego cioci nie będzie w domu. Jej relacja z moim ojcem była… dziwna. Nielogiczna. Najpierw pieniądze, a teraz jeszcze te spotkania… o co w tym wszystkim chodzi? Czemu mój tata zadaje się z człowiekiem, skoro nie pała wielką sympatią do ludzi? Nie miałem pojęcia, co o tym wszystkim sądzić, ale byłem pewien jednego nie mogłem od tej pory ufać jego cioci.
- Smakuje? – spytałem z uśmiechem, siadając obok niego i przyglądając mu się z uwagą. Miałem nadzieję, że przez moje rozkojarzenie i senność niczego nie popsułem, chciałem sprawić mu tę jedną przyjemność, zwłaszcza, że innej nie mogłem mu zaoferować, nie w moim stanie. Miałem nadzieję, że Taiki nie będzie miał mi tego za złe, ale nie miałem siły na kochanie się, nawet, jeśli to jest takie przyjemne.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz