Uważnie przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze zacząłem zdejmować opatrunki ze swojej twarzy. Nie byłem pewien, czy to nie byłoby czasem za wcześnie, rany nadal lekko mnie piekły i nie wyglądały najlepiej, ale jeżeli chciałem iść już dzisiaj do Taiki’ego, musiałem je zdjąć. Miałem nadzieję, że nie zostaną mi żadne blizny, nie chciałem wiecznie ukrywać swój prawdziwy wygląd za każdym razem, kiedy idę do mojego chłopaka. Fakt, ukrywam pod iluzją swoje lisie cechy, ale to było zupełnie coś innego. Zresztą, czy ja nie przeszkadzam? To była tylko rozcięta dolna warga oraz łuk brwiowy, to nic wielkiego, prawda? Dodatkowo myślałem, że miałem złamany nos, tak mocno leciała z niego krew, ale tak chyba nie było, kiedy teraz przeglądałem się w lustrze wydawał się prosty i lekko zadarty, czyli taki, jak zawsze. A może ciocia mi go nastawiła? To też było możliwe, pomagała mi z moimi ranami i nie byłem wtedy do końca przytomny.
Wziąłem głęboki wdech – no, może nie aż tak głęboki, żebra nadal mnie bolały przy nieco gwałtowniejszych ruchach czy mocniejszych wdechach, ale powoli się do tego uczucia przyzwyczajałem – po czym nałożyłem na swoją twarz iluzję. Teraz już wyglądałem jak dawniej, no może z jednym wyjątkiem, cerę miałem bledszą niż zazwyczaj, ale to nie było nic takiego. Taiki nie powinien się zorientować, że coś jest nie tak. Pewnie gdyby się dowiedział, byłby zdenerwowany i jeszcze zrobiłby coś głupiego, a nie chciałbym, aby coś złego mu się stało przeze mnie.
Następne w kolejce było moje ciało. Siniaki jeszcze nie zniknęły, zwłaszcza z żeber, a one na pewno nie wyglądały na takie, od uderzeń, które zawsze potrafiły mi się pojawić. Taiki na pewno by je zauważył, gdyby doszło do zbliżenia, do którego miałem nadzieję, że jednak nie dojdzie. Nie miałem za bardzo ochoty na rzeczy tego typu, nadal byłem obolały i osłabiony, ale jeżeli do tego dojdzie, nie odmówię mu. Znałem jego potrzeby, i wiem, że były one duże, a od dawna tego nie robiliśmy, więc oczywistym dla mnie było, że może mieć ochotę.
Kiedy byłem już przygotowany, ubrałem się i spróbowałem choć odrobinkę ułożyć swoje włosy, co raczej mi się nie udało, ale w końcu liczą się starania, prawda? Po kilku chwilach zszedłem na dół, wołając do siebie Vivi. Lisica przez cały czas pocieszała mnie i była obok, podobnie jak Natsu. Biedna dziewczynka była przerażona jeszcze przez parę następnych dni i uważała, że to jej wina, ale powoli jej wytłumaczyłem, że wcale tak nie było. Przed tym, jak zszedłem na dół, wstąpiłem na moment do jej pokoju, ale dziewczynka smacznie sobie spała. Ucieszyłem się z tego, przez ten wybuch złości miała kilka nocy, podczas których nie mogła spać i przychodziła do mnie.
- Powinieneś zostać. Jeszcze nie wyzdrowiałeś – usłyszałem, kiedy przechodziłem obok kuchni. Ciocia również bardzo przejęła się moim stanem i pomagała mi z obrażeniami. W życiu nie widziałem jej tak bardzo przerażonej, dzięki czemu domyśliłem się, że taki wybuch złości wydarzył się u niego po raz pierwszy. I to przez to, że Natsu weszła do pokoju? Coś musiał tam zostawić na widoku, inaczej tak bardzo nie zdenerwowałby się na swoją małą córeczkę. Może to było coś związanego z ciocia Taiki’ego? Cóż, nawet jeśli, nie zamierzałem już nigdy wracać do tego pokoju, chyba, że znów zacznie wydzierać na moją siostrę.
- Czuję się dobrze – powiedziałem cicho, posyłając kobiecie delikatny, uspokajający uśmiech. Nie mogłem uśmiechać się szeroko, ponieważ rozcięcie na mojej dolnej wardze skutecznie mi to uniemożliwiało nieprzyjemnym pieczeniem. Podobnie było przy jedzeniu… a co, jeżeli równie nieswojo będę czuł się podczas pocałunku? Taiki czasem lubił czasem podgryzać moją wargę… rany, to byłoby bardzo bolesne. I na pewno by się połapał, że coś jest nie tak, chyba ta cała iluzja nie ma najmniejszego sensu, on wszystkiego się domyśli. Mimo wszystko muszę spróbować, nie mogłem pozwolić, by Taiki zrobił coś głupiego z mojego powodu. – Poza tym, bardzo chciałbym się z nim zobaczyć. Dawno go nie widziałem. Wrócę dopiero jutro – powiedziałem, przechodząc do korytarza.
- Powinieneś uważać, żebra jeszcze się do końca nie zrosły – przestrzegła mnie.
- Będę uważać, obiecuję. Do jutra – odparłem, po założeniu na siebie kurtki oraz dodatków pod postacią szalika, czapki oraz rękawiczek. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że ciocia miała rację, ale bardzo, ale bardzo chciałem zobaczyć się z Taikim, nie widziałem się z nim prawie miesiąc, to oczywiste, że się za im stęskniłem, a po tym, co mnie tutaj spotkało, jeszcze bardziej chciałem się schować w jego ramionach.
Droga do Taiki’ego zajęła mi nieco dłużej, ponieważ nie spieszyłem się z obawy przed swoim zdrowiem. Dodatkowo, nadal byłem osłabiony, więc starałem się racjonować siły. Jak bardzo ucieszyłem się, kiedy w końcu ujrzałem dom Taiki’ego. Wróciłem do swojej ludzkiej postaci, upewniłem się, że iluzja na moim ciele utrzymuje się, po czym troszeczkę niepewnie przeszedłem przez furtkę. Nie miałem pewności, czy Taiki był w domu, ale sądząc po światłach w oknach domu, ktoś musiał tam być. Koda, będący na podwórku, głośno nas przywitał. Kiedy pies do mnie podbiegł, delikatnie podrapałem go za uchem. Następnie podszedłem do drzwi i nim zdążyłem zapukać, te otworzyły się.
- Karotka! – odezwał się wyjątkowo zadowolony Taiki, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Jak dobrze, że jesteś, martwiłem się o ciebie – odparł, przytulając mnie do siebie mocno. Zdecydowanie za mocno. Nim zdążyłem pomyśleć racjonalnie, z mojego gardła wydobył się cichy jęk bólu. – W porządku? Coś cię boli? – odezwał się nagle chłopak, odsuwając się ode mnie i uważnie mi się przyglądając.
- Za mocno przytuliłeś – powiedziałem uspokajająco, posyłając mu delikaty uśmiech. Miałem go przekonać, że wszystko jest w porządku, a jak na razie marnie mi to wychodzi.
- Przepraszam, po prostu bardzo się ucieszyłem na twój widok – przyznał ze skruchą, drapiąc z zakłopotaniem po karku.
- Nic się nie stało, mogę wejść? – spytałem, czując zimno rozchodzące się po całym moim ciele. Trochę czasu zajęło mi dotarcie tutaj i zdążyłem nieco zmarznąć.
Mój chłopak od razu pokiwał głową i wpuścił mnie do środka, a tuż za mną weszły zwierzaki. Od razu wyczułem, że Taiki był sam w domu, jego ciocia gdzieś wyszła? Najwyraźniej. W sumie, może to i lepiej, będę mógł z nim spokojnie porozmawiać bez obawy, że ktoś będzie nas podsłuchiwać. Kiedy usiadłem przy stole w kuchni Taiki zaproponował mi herbatę, na co z chęcią się zgodziłem.
- Wszystko w porządku? Jesteś jakiś taki blady – odezwał się nagle Taiki, siadając naprzeciw mnie.
- Zawsze miałem jasną cerę – powiedziałem wymijająco, w co mój chłopak nie za bardzo uwierzył. Cóż, nie wiedziałem, dlaczego, przecież go nie okłamałem. Bojąc się, że zacznie wypytywać mnie jeszcze bardziej oraz mając zwyczajną taką chęć, wstałem z krzesła, a następnie podszedłem do niego i usiadłem na jego kolanach. – Stęskniłem się za tobą – wymruczałem, wtulając się w jego ciało i wdychając jego zapach, przymykając oczy. Dopiero teraz, kiedy byłem przy nim tak blisko, zdałem sobie sprawę, jak bardzo mi go brakowało i że dopiero teraz, przy nim, poczułem się bezpieczny. Teraz miałem nadzieję, że Taiki nie będzie już zadawał mi niewygodnych pytań, nie chcę go okłamywać, a jeśli będzie naciskał… cóż, po prostu powiem mu prawdę, zanim oczywiście obieca mi, że nie zrobi niczego głupiego.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz