niedziela, 10 stycznia 2021

Od Shōyō CD Taiki

Zawołałem do siebie Vivi i wróciłem do swojego domu, wciąż pełen obaw. Mimo zapewnień mojego chłopaka bałem się, że zrobi coś niewiarygodnie głupiego, czułem, że byłby do tego zdolny. Cichutko wszedłem do środka, zakluczyłem za sobą drzwi, ściągnąłem buty, szalik oraz płaszczyk, a następnie szybko ruszyłem do swojego pokoju. Nie usłyszałem żadnego niepokojącego mnie odgłosu, czyli ciocia najpewniej spała. Może to i lepiej, nie chciałbym jej okłamywać, a gdyby tak się stało, pewnie byłoby to nieuniknione. 
Cicho wszedłem do pokoju, przywołując kilka ogników, które skutecznie by go rozświetliły. Swego czasu używałem świeczek, ale późniejsze sprzątanie wosku było trochę uciążliwe. Zresztą, moje ogniki były znacznie bardziej poręczne, i dawały mi odrobinkę więcej ciepła. Były trochę jak miniaturowe słońca, przynajmniej w moim przypadku. 
Podszedłem do okna i zaciągnąłem zasłony, czując się dzięki temu lepiej. Od razu przypomniałem sobie moment, w którym Taiki zapukał do okna mojego pokoju. Pokręciłem z niedowierzaniem głową, po czym zacząłem przebierać się w wygodniejsze ubrania do spania. Skąd mój chłopak w ogóle wiedział, gdzie znajduje się mój pokój? Nigdy nawet nie wspominałem, czy znajduje się on na parterze, czy może na piętrze. Westchnąłem cichutko, momentami naprawdę nie potrafiąc zrozumieć mojego chłopaka. Wiedział, że niebezpiecznym było zbliżanie się do mojego domu, a mimo to właśnie to zrobił tylko po to, aby przekazać mi informację, z której nic nie potrafiliśmy wyciągnąć. To naprawdę mogłoby poczekać. 
Położyłem się na łóżku i wtuliłem się w puchate ciało Vivi, pogrążając swój pokój z powrotem w mroku. Jeżeli mój ojciec faktycznie wie o tym, że tak często opuszczam dom i mało tego, spotykam się z kimś, nie tylko ja będę łagodnie mówiąc ukarany, ale i moja mama oraz ciocia. Pierwsza z nich obiecała, że nigdy nie opuszczę posesji i nikt się o mnie nie dowie, a druga, że tego dopilnuje. Tata na pewno nie zignorowałby takiego faktu… Cóż, jeżeli coś ma się dziać, to na pewno stanie się to jutro, kiedy wszyscy będą w domu. Poczułem, jak mój żołądek zacisnął się ze strachu na myśl o tym, że coś mogłoby się stać im… albo mnie. Po raz pierwszy od dawna byłem szczęśliwy i chciałem żyć, i to wszystko dzięki Taiki’emu. 

***

Przez resztę nocy nie zmrużyłem oka, zestresowany powrotem taty. Jednak… on wcale nie zwracał na mnie uwagi. Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek się ucieszę z czegoś takiego. Nie wydawał się również zmienić jakoś bardzo, zachowywał się tak, jak zawsze, co było dziwne, biorąc pod uwagę, że przecież spotkał się z ciocią mojego chłopaka. Na pewno zachowałby się inaczej, gdyby wiedział. Więc może… on po prostu o tym nie wiedział? A to całe spotkanie było w zupełnie innej sprawie? Sam już nie wiedziałem, co o tym myśleć. Podpytałem trochę Natsu i z jej relacji wynikało, że mama o niczym nie wiedziała. 
Podejrzewałem, że może się coś jeszcze stać po tym, jak mama wyjedzie, ale i wtedy nic się nie stało. Nie, żebym narzekał, ale to wszystko było takie bardzo dziwne i ani trochę logiczne. Żyłem w strachu przez całe dwa tygodnie, podczas których mój tata był w domu. Uspokoiłem się troszeczkę dopiero wtedy, kiedy zauważyłem przygotowany przed domem powóz. Może jeszcze nie dzisiaj, ale już jutro spotkam się z Taikim. Miałem nadzieję, że wszystko było u niego w porządku i nie wpakował się w żadne kłopoty. Czułem, że był zdeterminowany, aby odkryć prawdę i wcale mu się nie dziwiłem. Też chciałem ją poznać, doskonale wiedziałem, jak straszne jest życie w niepewności, ale ja już trochę się do niej przyzwyczaiłem. Nie byłem pewien, czy Taiki również, nie znałem dobrze jego historii, tylko ogólne rzeczy na jego temat. Ale nie nalegałem, chyba, że sytuacja bardzo tego wymagała, w innych przypadkach nie nalegałem wiedząc, że takie wspominanie może być dla niego bolesne. 
Wieczorem siedziałem w swoim pokoju, pisząc krótką wiadomość do mojego chłopaka, którą jak zawsze zaniesie Vivi, ale dopiero wtedy, kiedy tata już odjedzie. Nie chciałem ryzykować przyłapaniem. Zawarłem w niej pytanie, czy mogę do niego jutro wpaść przed południem, w końcu nie chciałbym mu pokrzyżować planów. Wiem, że on jest bardzo towarzyską osobą i ma wielu znajomych, z czym absolutnie nie miałem żadnego problemu. No, może czasem miałem, kiedy ktoś wyraźnie się do niego zalecał. 
Nagle usłyszałem cichy płacz mojej siostry oraz grzmiący głos mojego taty. Poczułem, jak moje ciało zastyga w strachu, a przerażona Vivi ukryła się pod łóżkiem, cicho piszcząc. Co się stało? Tata jeszcze nigdy na nią nie krzyczał, niezależnie od tego, co zrobiła. I ta wściekłość w głosie mężczyzny… co takiego zrobiła ta biedna, słodka dziewczynka, aby być na nią tak złym? Zagryzłem nerwowo wargę i podszedłem do drzwi, po czym delikatnie je uchyliłem. Od razu zauważyłem, że drzwi od gabinetu taty były otwarte i to właśnie stamtąd słychać było głosy. Miałem absolutny zakaz wchodzenia tam, moja siostrzyczka również raczej nie powinna tam wchodzić, ale nie zawsze stosowała się do tego polecenia. Kiedy tata wyjeżdżał, zawsze szukała go, aby się z nim pożegnać i może poprosić o jakiś drobny prezent, i czasem szukała go i tam. Tata, nawet jak ją tam znajdował, nie krzyczał, nigdy. Co zmieniło się teraz? Wyszedłem ze swojej bezpiecznej strefy i ruszyłem w ich kierunku. Bałem się, jak cholera, nogi miałem jak z waty, ale nie mogłem pozwolić, aby coś stało się mojej małej siostrzyczce. 
- Chciałam się tylko z tobą pożegnać… - wychlipała dziewczynka, skulona przy drzwiach. Jej na co dzień wesoła twarzyczka była zalana łzami. Chyba w najgorszy sposób przekonała się, jaki naprawdę jest jej ukochany rodzic. 
- Nie krzycz na nią, nie zrobiła niczego złego – odezwałem się w końcu, wchodząc do pokoju. Może i brzmiałem pewnie, ale w rzeczywistości byłem przerażony, serce biło mi tak szybko i mocno, jakby chciało mi za moment wyskoczyć z piersi. 
Natsu, kiedy tylko mnie usłyszała, podbiegła do mnie i mocno przytuliła się do moich nóg, nie przestając płakać. Delikatnie pogłaskałem ją po włoskach, ze strachem patrząc na tatę. Określenie go mianem wściekłego było zdecydowanie nietrafione, i to wszystko raczej na mój widok. Czułem, że mi się dostanie, w końcu złamałem jego rozkaz, a z tym wiąże się kara, ale jakoś to wytrzymam. Ważniejsze dla mnie było to, aby Natsu poczuła się lepiej. 
Uklęknąłem przy dziewczynce i mimo przeszywającego mnie strachu uśmiechnąłem się do niej uspokajająco. Delikatnie odgarnąłem włoski z jej czoła, czując na sobie naglące spojrzenie taty. 
- Wracaj do pokoju, zaraz do ciebie przyjdę – powiedziałem do niej łagodnie, nie chcąc po sobie pokazać, jak bardzo przerażony w tamtym momencie byłem. 
Dziewczyna spojrzała na mnie ze strachem w oczach, ale grzecznie pokiwała głową. Ufała mi bezgranicznie, za co byłem jej bardzo wdzięczny. Pocałowałem ją w czoło, a dziewczynka wyszła, cała się trzęsąc. Była w szoku i nie dziwiłem jej się, nie takiego zachowania spodziewała się po swoim tacie. 
- Zlekceważyłeś mój rozkaz – usłyszałem chłodny głos ojca. Brzmiał wyjątkowo spokojnie, ale ja wiedziałem, że tak naprawdę kipi złością i coś czułem, że zaraz ją na mnie wyładuje 
- Uważam, że nie powinieneś na nią krzyczeć. Chciała sprawić ci przyjemność, a ty ją tak przeraziłeś – uparcie trzymałem się swojego, chociaż w głębi duszy wiedziałem, że powinienem ukazać uległość. Nie potrafiłem jednak być tak obojętny, jeżeli chodzi o dobro mojej siostry, ze mną niech robi, co chce, ale ją niech zostawi w spokoju. 
- Nie będziesz mi mówił, co jest słuszne, a co nie – warknął, chwytając mnie za szyję i uderzając mną o ścianę. Jęknąłem cicho z bólu, widząc mroczki przed oczami. Wcześniej nigdy nie podnosił na mnie ręki, zawsze tylko na mnie krzyczał i uświadamiał mi, że nie powinienem żyć. 
Wyszedłem z gabinetu po kilkunastu minutach, z zakrwawioną twarzą i posiniaczonym ciałem. Miałem wrażenie, że tata ukarał mnie nie tylko za to, że wszedłem do jego gabinetu, ale… za wszystko. Był naprawdę wściekły. Miałem wrażenie, że chyba złamał mi żebro, albo dwa, każdy mój oddech sprawiał mi ból. Nigdy również nie sądziłem, że z nosa może lecieć tyle krwi. 
Ledwo doszedłem do pokoju, a kiedy tylko tak się stało, położyłem się na łóżko, nie mając siły na nic innego. Powinienem chociaż troszkę zmyć krew z twarzy, ale każdy mój ruch sprawiał ból. Poczułem, jak materac delikatnie ugina się pod ciężarem Vivi, która cicho zapiszczała i ostrożnie przybliżyła się do mnie, po czym delikatnie zaczęła lizać moją twarz. Odsunąłem ją lekko od  siebie, ponieważ czułem się z tym niewygodnie. Lisica zwinęła się w kulkę, wtulając się w mój bok, a ja zamknąłem oczy. Cóż, chyba jutro się nie spotkam z Taikim, podobnie jak i przez kilka następnie dni, bym chociaż mógł normalnie oddychać, bez bólu, a ślady… cóż, je ukryję pod iluzją, tak, jak moje ogony i uszy. Będzie na mnie zły za tak długą przerwę? Miałem nadzieję, że nie. Wynagrodzę mu to wszystko, ale najpierw muszę choć troszeczkę wydobrzeć. 

<Taiki? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz